49
autor: Krzysiek
Zanim Jezus przyszedł na świat, Biblia od dawna zapowiadała, że Bóg przyśle tutaj Mesjasza, czyli Chrystusa. Tytuły „Mesjasz” (z hebrajskiego) i „Chrystus” (z greckiego) znaczą „pomazaniec”. Miał on być namaszczony (pomazany) na dowód, że Bóg wyznaczył go do specjalnego zadania.
Wśród wielu cudotwórców krążących po Rzymskim Imperium Jezus był najmniej znanym. Miał garstkę fanów, niezbyt rozumiejących jego posłanie...Byli to ludzie prości, nie posiadający rozległych kontaktów zewnętrznych. Był jednym z dziesiątek krążących wędrownych Kaznodziejów, ograniczających swe przesłanie do żydów zamieszkałych w Palestynie..
Wartość faktograficzna ewangelii jest dość wątpliwa.
Pomiędzy historycznym Jezusem z Nazaretu a Pawłowym Chrystusem wiary istnieje jakaś wielka, dziwna, niepojęta przepaść; przepaść, o której nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć ci, którzy nie czytają niezależnych źródeł naukowych lub rzadko zaglądają do nich.
Niektórzy historycy i biografowie mówili i mówią nam, że ewangelie nie są dokumentami na których można polegać. I faktycznie, z historycznego punktu widzenia Jezus jest postacią mglista, choć mało kto zaprzecza temu, że naprawdę istniał, żył w Palestynie na początku naszej ery. Obecnie mało który publicysta, świecki lub kościelny kwestionuje jego historyczność, natomiast coraz częściej i głośniej kwestionuje się jego autentyczność.
I nic dziwnego,
Zwoje Morza Martwego dały ku temu pełne podstawy. W związku z tym, zasadnicze pytanie na które, moim zdaniem, powinien szukać odpowiedzi przeciętny, współczesny inteligentny człowiek brzmi: Jaki był prawdziwy Jezus?
Czy był on Żydem z krwi i kości, ekshumowanym i pośmiertnie wykreowanym na Boga, czy tez był Bogiem z urodzenia, czyli zarania dziejów, jak podaje do wierzenia Kościół?
Jeśli chcemy podążać za postępem intelektualnym naszej epoki, musimy znaleźć jakąś odpowiedź na to pytanie.
Myślę, że angielska metoda "multiple choice quiz" może nam tutaj pomoc. Weźmy wiec pod rozwagę cztery następujące alternatywy i spróbujmy wybrać najwłaściwszą z nich:
1. Jezus był członkiem zakonu esseńskiego przez całe swoje życie
2. Jezus był nim tylko przez pewien czas (dwunastoletni chłopiec musiał przecież zdobyć gdzieś wykształcenie teologiczne skoro umiał dyskutować z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie)
3. Jezus nigdy nie był esseńczykiem, lecz podobnie jak oni zapożyczył nauki od innych nauczycieli ówczesnego i/lub starszego pokolenia.
4. Jezus nigdy nie był esseńczykiem i nie miał z nimi nic wspólnego
Myślę, że ostatni, czwarty punkt można śmiało odrzucić. Ilość podobieństw do esseńczykow w naukach Jezusa daje ku temu pełne podstawy.
Punkt pierwszy również budzi pewne wątpliwości. Gdyby historyczny Jezus by esseńczykiem przez cale życie, to podobnie jak oni trzymałby się wiernie pewnych granic, zwłaszcza co się tyczy zakonu mojżeszowego. Tymczasem Jezus był bardziej liberalny w tej dziedzinie, co daje podstawy do wierzenia, że choć dobrze esseńczykow znał, nie był z nimi przez cale życie blisko związany.
Wydaje się jednak całkiem prawdopodobne, że żył wśród nich podobnie jak Jan Chrzciciel, lecz w pewnym momencie swojego życia opuścił ich zakon i rozpoczął działalność publiczna na własną rękę.
Uważam, ze punkt drugi jest najbardziej logiczny w świetle tego co mówią o esseńczykach Zwoje Morza Martwego, chociaż nie spierałbym się z kimś kto wybrałby punkt trzeci. Nauki esseńskie, z którymi Jezus prawdopodobnie zetknął się w dzieciństwie wywarły trwały wpływ na cale jego dorosłe życie. Flawiusz pisze, że esseńczycy przyjmowali do siebie dzieci innych rodzin, czyli z zewnątrz, spoza ich środowiska, i kształcili je na swój własny styl. Ewangelie podają, że Jezus pochodził z niezamożnej, wielodzietnej rodziny, a szkoła qumrańska oferowała wówczas takim rodzinom możliwość kształcenia ich dzieci.
Podobnie jak wielu naukowców nie kwestionuje historyczności Jezusa, chociaż jestem całkiem pewien, że w postaci przedstawionej w Biblii nigdy nie istniał. Jestem tez pewien, że ewangelie przekazują nam tylko częściową prawdę o nim i o apostołach, a skoro tak, to nie warto traktować tych tekstów poważnie, tym bardziej otwierać serca na ich słowa. Można tylko, w najlepszym razie, sugerować to czy owo w oparciu o nie podczas dyskusji z innymi ludźmi na temat wiary. Pierwsza Ewangelia została przecież napisana dopiero po spaleniu Jerozolimy przez rzymskiego cesarza Tytusa w 70 roku n.e., czyli około 40 lat po śmierci Jezusa. Dr Johannes Lehmann, jeden z tłumaczy Biblii, mówi na ten temat: "Autorzy ewangelii są interpretatorami, a nie biografami, oni nie rozjaśnili tego, co zostało zaciemnione przestrzenia czasu, lecz zaciemnili wręcz to, co jeszcze było jasne. Oni nie utrwalili historii, lecz stworzyli własną jej wersje. Pisali nie po to aby informować, lecz po to aby usprawiedliwić to co już się stało".
W każdym razie, bardzo dziwne, wręcz podejrzane jest to, że autorów czterech ewangelii prawie nie interesuje świat w którym żył Jezus i apostołowie. Co gorsza, nie interesują. ich nawet esseńczycy, którzy w owym czasie byli dużą, wpływową grupą w Palestynie, jak pisze Józef Flawiusz w "Wojnach żydowskich." Można więc poważnie zastanowić się, jakie cele przyświecały autorom ewangelii, że uznali za stosowne pominąć milczeniem ten najważniejszy dla chrześcijaństwa nurt judaizmu.
[skrót wypowiedzi Jerzego Sędziaka - biblisty.]
Ostatnio zmieniony 19 mar 2010, 11:21 przez
Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."
_________________
Z Foresta Gump`a"