Gorgiasz pisze:Lidka pisze:Dlaczego zostawiasz to w sferze samej wiedzy i nie przenosisz jej na życie?...
Nie wiem. Może nie potrafię.
Hmm... Każdy to potrafi, tak na dobrą sprawę
. Tylko że my to robimy nieświadomie. Jak przychodzi do świadomej decyzji, zaczynają się bardzo często 'schody'...
.
Gorgiasz, w tym celu posługujemy się wiarą wspartą rozumem, po prostu. Dam Ci prosty przykład z życia, jak to się robi nieświadomie:
Załóżmy (przesadzony przykład, ale chodzi o sam mechanizm działania), że nasi rodzice uwielbiali słodycze i od samego początku karmili nas nimi przy każdej okazji. Nie przesadnie, ale z podkreśleniem, że domowe ciasto jest zdrowe. Jakoś nikt specjalnie nie tył, nie miał problemów ze zdrowiem, więc nic nie było bodźcem do przyjrzenia się temu uwarunkowaniu. I cały czas żyliśmy z przekonaniem i wiarą, że słodycze to coś 'dobrego' (nie tylko w sensie smaku, ale i zdrowe).
Aż pewnego dnia weszły nam w ręce materiały dotyczące żywienia, z których jasno wynikało, jak szkodliwe są słodycze (i ciasto wśród nich), ile 'złego' robią w organizmie i że człowiek, który je ich dużo, od pewnego momentu może spodziewać się wielu chorób (potwierdzone naukowo).
I tu reakcje są różne, bywa, że ten, kto bardzo lubi to uwarunkowanie, znajdzie 100 wykrętów, żeby
nie uwierzyć nauce i statystykom i niezależnie od wszystkiego trwać spokojnie w swoim uwarunkowaniu.
Ale chyba większość myślących ludzi zastanowi się nad tym faktem i
uwierzy nauce i statystykom w tym względzie. Uświadomienie sobie faktu, że słodycze są szkodliwe, ma miejsce właśnie w momencie uwierzenia nauce. I wówczas zmieni swoje uwarunkowanie, przestanie jeść słodycze tak beztrosko, jak jadł do tej pory, zacznie interesować się swoim zdrowiem.
Co to jest uwarunkowanie mentalne? Najkrócej i najprościej mówiąc, to jest uwierzenie w coś (nawet, a może a zwłaszcza, uwierzenie nieświadome, czyli z dzieciństwa, kiedy mały człowiek nie ma jeszcze rozwiniętego zmysłu krytycznego i wierzy we wszystko) i odtwarzanie w życiu wszystkiego, co się z tym uwierzeniem wiąże i z niego wynika (tu też uwarunkowania religijne, rzecz jasna).
I tak działa ten mechanizm. Człowiek rozwija się na bazie przechodzenia od jednych uwarunkowań do kolejnych, każde z nich są 'szersze', bliżej Prawdy. Wierzy w coś, potem odkrywa, że tak nie jest i zaczyna wierzyć w coś innego.
I to jest właśnie ten mechanizm. On polega na uświadomieniu sobie w co się wierzy i zdecydowaniu, czy to mu wystarczy. Jeśli odkrywa nowe prawdy, które
czuje, że mogą być prawdziwe, stara się to jakoś sprawdzić. Ale nie jest to warunek konieczny (choć większość ludzi jednak sprawdza, ja też), cały pic polega na przekonaniu samego siebie do tych nowych prawd. Tak się właśnie świadomie przenosi wiedzę na uczucia. Tym mentalnym zrozumieniem robimy początek, potem jest uwierzenie i to właśnie doprowadza do transformacji uczuć. A te przenosimy na życie i wtedy dopiero świadomie kształtujemy naszą rzeczywistość.