Re: Koniec świata 21 grudnia br.

151
katolicy mają zakaz nienawiści innych, siebie nienawidzą rzadko więc pozostaje im nienawiść do świata który ich więzi, tęsknią za rajem obiecanym podobnie jak żydzi tęsknią za ziemią obiecaną.
obiecanki cacanki a głupiemu naiwność.
Ostatnio zmieniony 29 gru 2013, 20:39 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

152
Wiesz co, długie lata żyłam w tej religii, uwolniłam się z niej, nadal żyję w środowisku i otoczeniu katolików, więc znam problem z autopsji. I powiem Ci, że głupoty opowiadasz... :D Cokolwiek ta religia propaguje, jakkolwiek rozumie Biblię, nie jest oparta na zakazach i na budzeniu nienawiści, a wprost przeciwnie: dziwacznie rozumiana, ale jednak miłość. Poza kilkoma wyjątkami, które 'grzmią z ambon' nienawiścią, nie zdając sobie z tego sprawy. Ale wyjątek nie tworzy reguły, więc nie ma co go uogólniać.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 6:46 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

153
Ja?! - Ty czasami jak golab o parapet. Katolicy to ludzie, a ludzie jak ludzie - sa rozni.Wielu wierzy nie zastanawiajac sie w co i czemu, wielu odprawia bezmyslnie rytualy, ale rownie wielu laczy wiare z zyciem - realizujac na biezaco to co mowi im serce. Niezaleznie od religii. Po co uogolniasz? Zlem jest slepa, bezmyslna wiara, a nie jakakolwiek religia. W sumie wyroslam w katolickim domu, nominalnie nadal jestem katoliczka - choc odnajduje sie w kazdej innej religii, bo w kazdej jest Bog, i jestem bardzo dumna z wielu wspanialych i niezwyklych ludzi ktorzy byli lub sa katolikami. Pamietaj ze to nie religia determinuje czlowieka, a czlowiek okresla czym jest religia - poprzez swoja wiare.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 7:16 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

154
ayalen pisze:Pamietaj ze to nie religia determinuje czlowieka, a czlowiek okresla czym jest religia - poprzez swoja wiare.
Nie sposób zgodzić się z powyższym. Religia jako skodyfikowany zespól dogmatów, norm i zachowań determinuje zarówno myśli jak i postepowanie człowieka, który jej ulega. A człowiek jako jednostka ma się podporządkować, a jeśli nie chce, to z założenia jest jej wrogiem. A z wiarą (w Boga) żadna religia nie ma nic wspólnego. Nakazuje wierzyć tylko i wyłącznie i na dokładkę ślepo w samą siebie. A Bóg jest jej potrzebny tylko jako "tarcza i kurtyna".
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 11:24 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

155
Gorgiasz pisze:
ayalen pisze:Pamietaj ze to nie religia determinuje czlowieka, a czlowiek okresla czym jest religia - poprzez swoja wiare.
Nie sposób zgodzić się z powyższym. Religia jako skodyfikowany zespól dogmatów, norm i zachowań determinuje zarówno myśli jak i postepowanie człowieka, który jej ulega. A człowiek jako jednostka ma się podporządkować, a jeśli nie chce, to z założenia jest jej wrogiem. A z wiarą (w Boga) żadna religia nie ma nic wspólnego. Nakazuje wierzyć tylko i wyłącznie i na dokładkę ślepo w samą siebie. A Bóg jest jej potrzebny tylko jako "tarcza i kurtyna".
Gorgiasz, przecież religia nie zaistniała 'sama w sobie', to człowiek ją stworzył. Zgodnie z własnym rozumieniem Boskości. Zatem to on ją zdeterminował, bo włożył w nią swoje zrozumienie. A dopiero potem ona (religia) determinuje tych, którzy ją przyjmują nieświadomie i dopiero teraz koło się zamyka.

Ale człowiek trwa tym kole dopóty, dopóki nie zda sobie sprawy z tego, że nie musi, ze to tylko uwarunkowanie.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 11:32 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

156
Lidka pisze:Gorgiasz, przecież religia nie zaistniała 'sama w sobie', to człowiek ją stworzył. Zgodnie z własnym rozumieniem Boskości. Zatem to on ją zdeterminował, bo włożył w nią swoje zrozumienie.
Oczywiście; tylko należy uściślić, że dotyczy to określonej grupy ludzi, noszącej najczęściej miano kapłanów, działających tylko i wyłącznie w swoim własnym interesie.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 11:43 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

157
Ten 'własny interes' narodził się z czasem i też ewoluuje. Bo część kapłanów od początków istnienia religii nie zamierzała celowo manipulować ludźmi. Po prostu takie było ich zrozumienie Boskości i tyle. Do dziś to trwa, bo przecież znajdziesz kapłana oddanego i żyjącego sercem, mimo uwarunkowania religijnego, a znajdziesz też takiego, który przedkłada wartości 'ego', a zatem i 'własny interes' jako pierwszy.

Moim zdaniem problem tu polega na ówczesnym zrozumieniu Boskości, kiedy to człowiek miał bardzo małe szanse, żeby rzeczywiście zrozumieć istotę rzeczy. I to zrozumienie ciągnie się do dziś jako 'jedynie słuszne' (a do tego dochodzą te 'własne interesy'). Spójrz, każda religia chrześcijańska powtarza, że Bóg jest Życiem i Miłością, że kocha bezwarunkowo. A nie widzi, że jako religia, która z założenia powinna Boga przybliżać i działać w Jego Imię, JUŻ stawia warunki na każdym kroku, począwszy od zrozumienia Słowa Bożego... Nie widzi, że skoro Bóg jest Życiem, nie wolno Go od życia oddzielać i rezerwować Boskość tylko dla obrzędów religijnych za murami kościoła, do dogmatów, zakazów, nakazów...

Ech, to temat rzeka... ;)

Ale ważne tu jest, że ludzie jednak myślą (są i księża, którym udaje się wyjść z tego 'zaklętego kręgu'). I w każdej chwili, jak znajdą w sobie gotowość do spojrzenia z dystansem i chęć zrozumienia zjawiska, mogą to zrobić.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 12:03 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

159
Ad. Lidka
Ten 'własny interes' narodził się z czasem i też ewoluuje.
Zapewne tak
Bo część kapłanów od początków istnienia religii nie zamierzała celowo manipulować ludźmi. Po prostu takie było ich zrozumienie Boskości i tyle.
Jak tam na początku było, to dokładnie nie wiadomo.
Do dziś to trwa, bo przecież znajdziesz kapłana oddanego i żyjącego sercem,
W dzieciństwie spotkałem dwóch, a potem na drodze stawali tylko... (autocenzura).
Moim zdaniem problem tu polega na ówczesnym zrozumieniu Boskości, kiedy to człowiek miał bardzo małe szanse, żeby rzeczywiście zrozumieć istotę rzeczy.
Według mnie, pierwotnie był ścisły i bezpośredni kontakt między Wyższym Bytem//Bogiem (względnie Jego hipostazą) a człowiekiem. I to zrozumienie było bezpośrednie na planie fizycznym.
I to zrozumienie ciągnie się do dziś jako 'jedynie słuszne' (a do tego dochodzą te 'własne interesy').
… ugruntowane strachem przed różnorodną karą czysto doczesną, popełnieniem grzechu, przed piekłem i oświetlone płonącymi stosami. A w ramach chrześcijaństwa fałszowaniem Pisma, które jest jedynym (co prawda wg KK – nie) posiadanym przekazem Słowa Bożego.
I w każdej chwili, jak znajdą w sobie gotowość do spojrzenia z dystansem i chęć zrozumienia zjawiska, mogą to zrobić.
„jak znajdą”...
„mogą to zrobić”...
No i jeszcze: „człowiek może robić co chce, ale nie może chcieć czego chce.” Zwłaszcza jeśli ma duszę niewolnika.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 15:13 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

160
Gorgiasz pisze:Jak tam na początku było, to dokładnie nie wiadomo.
Oczywiście. Ale znając trochę naturę ludzką, można wysnuć pewne wnioski. A i trochę informacji przychodzi do nas ze świata duchowego. Pewne pojęcie zbliżone do Prawdy można mieć.
Gorgiasz pisze:Według mnie, pierwotnie był ścisły i bezpośredni kontakt między Wyższym Bytem//Bogiem (względnie Jego hipostazą) a człowiekiem. I to zrozumienie było bezpośrednie na planie fizycznym.
A tu się zgadzam. Ludzie zupełnie inaczej traktowali to, co się człowiekowi przydarza, mówiąc najogólniej, sny, widzenia, medytacje (jakkolwiek je nazywano, przecież Mojżesz też poszedł po radę do Boga i medytował na tej górze ;)) itp. traktowano na równi z tzw. jawą i nie przeczono, że to, co niewidzialne, nie ma prawa istnieć. Strachu też w nich było zapewne mniej (chyba że strachu przed samą śmiercią).

Ale zauważ, to nie ci, którzy mieli ten kontakt, pisali ewangelie (mówię o NT, o ST, wiadomo, opis obyczajów i wierzeń, pojęcia nie miano, kim jest Bóg, dopiero Jezus to przyniósł ludzkości), oni tylko opisali, jak sami rozumieli (jeśli chodzi o Jezusa, sam fakt, ile lat po Jego śmierci napisano Ewangelie, JUŻ mówi sam za siebie). Cała reszta została zbudowana na tymże zrozumieniu (i przeinaczona tyle razy, że dziś już nie jesteśmy w stanie znaleźć jej pierwotnej i całkowitej wersji).

Gorgiasz pisze:„jak znajdą”...
„mogą to zrobić”...
No i jeszcze: „człowiek może robić co chce, ale nie może chcieć czego chce.” Zwłaszcza jeśli ma duszę niewolnika.
Wiesz co, określenie 'niewolnik' ('niewola') nie są adekwatne. Tak jak nie zmierzysz odległości w litrach, tak i nie powinno się używać pojęć z rzeczywistości materialnej względem duchowej. I rozumieć zgodnie z warunkami z rzeczywistości materialnej.

Bo poznając trochę stronę duchową, widać wyraźnie, CO jest tą 'niewolą': nieświadomość. I forma. Świadomość rodzi się na bazie doświadczenia, zatem wszystkie dusze są 'niewolnicze', gdyż najpierw stały się formami, a potem zaczęły się wcielać. Po to się wcielają, żeby uświadamiać sobie. Gdyby były w pełni świadome, nie byłoby potrzeby się wcielać i koło się zamyka.

A jak jeszcze głębiej poszpera się w duchowości, wychodzi jasno, że nikt ich do tego nie zmusza! One to robią z własnej i nieprzymuszonej woli, gdyż są świadome swojej nieświadomości.

Więc gdzie tu miejsce na 'niewolniczą duszę'?...

A 'może' itd, gdyż to jest PROCES. Każdy w nim jest na swoim etapie doświadczania, co wyznacza ten symboliczny poziom świadomości. I tu do wszystkiego trzeba 'dorosnąć'. Nie powiesz dziecku z podstawówki, że jest 'niewolnikiem', bo nie ma świadomości, jak funkcjonuje życie. Ono musi dorosnąć (doświadczyć więcej), żeby móc to sobie uświadomić.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 16:03 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

161
Ad. Lidka
Tak jak nie zmierzysz odległości w litrach, tak i nie powinno się używać pojęć z rzeczywistości materialnej względem duchowej. I rozumieć zgodnie z warunkami z rzeczywistości materialnej.
Zapewne, ale nie bardzo mamy inne pojęcia, więc volens nolens używamy tych samych, co istotnie może prowadzić (i bez wątpienia prowadzi) do monstrualnych nieporozumień.
Więc gdzie tu miejsce na 'niewolniczą duszę'?...
W każdym kościele, w każdym systemie państwowo – narodowościowo - administracyjnym, w każdej organizacji....
Bo poznając trochę stronę duchową, widać wyraźnie, CO jest tą 'niewolą': nieświadomość. I forma. Świadomość rodzi się na bazie doświadczenia, zatem wszystkie dusze są 'niewolnicze', gdyż najpierw stały się formami, a potem zaczęły się wcielać. Po to się wcielają, żeby uświadamiać sobie. Gdyby były w pełni świadome, nie byłoby potrzeby się wcielać i koło się zamyka.
No i tutaj otwiera się otchłań pogłębiana (jak zwykle) przez nieprecyzyjną i niejednoznaczną terminologię. Z punktu widzenia - powiedzmy – w miarę standardowej egzystencji opartej na powszechnym, ukształtowanym przez taką a nie inną historię, przez takie a nie inne czynniki (w tym religie), pojmowaniu świata i tzw rzeczywistości - to jest to słuszne. Ale czym jest Świadomość? Samoograniczeniem umysłu. Jest ściśle powiązana z przejawionym (odbieranym zmysłami) światem, z umysłem, z ego, z naszymi materialnymi uwarunkowaniami i jako taka w którymś momencie staje się przeszkodą, balastem. Ale rzecz jasna najpierw trzeba osiągnąć/uświadomić sobie ten stan czy ten fakt.
A jak jeszcze głębiej poszpera się w duchowości, wychodzi jasno, że nikt ich do tego nie zmusza! One to robią z własnej i nieprzymuszonej woli, gdyż są świadome swojej nieświadomości.
Ja bym powiedział nie tyle nieświadomości, co niepełnej świadomości/wiedzy/zrozumienia i trzeba jeszcze odrobić kilka lekcji w szkole życia.
A 'może' itd, gdyż to jest PROCES. Każdy w nim jest na swoim etapie doświadczania, co wyznacza ten symboliczny poziom świadomości. I tu do wszystkiego trzeba 'dorosnąć'. Nie powiesz dziecku z podstawówki, że jest 'niewolnikiem', bo nie ma świadomości, jak funkcjonuje życie. Ono musi dorosnąć (doświadczyć więcej), żeby móc to sobie uświadomić.
Na pewnym etapie – tak. W ramach jednego wcielenia lub nawet jakiegoś ich ciągu. Ale przychodzi moment, kiedy trzeba przekroczyć świadomość, przynajmniej jednostkową, być może jest to ściśle powiązane z dalekowschodnim „oświeceniem”. Co – o ile teoretycznie się orientuję – nie jest równoważne z rezygnacją z ziemskiej czy materialnej egzystencji.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 19:57 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

162
Gorgiasz, wiesz co, do mnie nie przemawia ten typ 'oświecenia', o którym piszesz na końcu. Owszem, to jest możliwe (w sumie nie ma nic niemożliwego ;)), ale tego typu sprawy dla mnie osobiście wiążą się z wiedzą. A ta, jeśli nie doświadczona, nie ma wartości. I dlatego d;la mnie 'oświecenie' istnieje na bieżąco, każdego dnia, o ile czegoś doświadczymy i zdamy sobie z tego sprawę, 'oświeca' nas i tym właśnie nabieramy świadomości (czy tam poszerzamy ją, jak woli ayalen). I na tej podstawie twierdzę...
Gorgiasz pisze:Ja bym powiedział nie tyle nieświadomości, co niepełnej świadomości/wiedzy/zrozumienia i trzeba jeszcze odrobić kilka lekcji w szkole życia.
...że prawdziwa (Ty mówisz pełna) świadomość jest wtedy, gdy jest doświadczona.
Gorgiasz pisze:
Lidka pisze:]Tak jak nie zmierzysz odległości w litrach, tak i nie powinno się używać pojęć z rzeczywistości materialnej względem duchowej. I rozumieć zgodnie z warunkami z rzeczywistości materialnej.
Zapewne, ale nie bardzo mamy inne pojęcia, więc volens nolens używamy tych samych, co istotnie może prowadzić (i bez wątpienia prowadzi) do monstrualnych nieporozumień.
Ale mamy sprawnie działające umysły, pewne doświadczenie i wyobraźnię. Śmiało możemy wyobrazić sobie rzeczywistość, gdzie nie ma strony negatywnej. I to JUŻ da nam zarys tego, jak można postrzegać 'po drugiej stronie'. I dzięki temu jesteśmy w stanie (my, ludzie) od razu odróżnić wartości ludzkiego 'ego' od wartości wyższych. Religie, niestety, uczłowieczają Boga, gdyż 'mierzą' Go ludzką miarką, z rzeczywistości dualnej, na podstawie wartości 'ego'.
Gorgiasz pisze:
Lidka pisze:Więc gdzie tu miejsce na 'niewolniczą duszę'?...
W każdym kościele, w każdym systemie państwowo – narodowościowo - administracyjnym, w każdej organizacji....
...środowisku, rodzinie itd... Ale Ty mówisz o uwarunkowaniach ziemskiego życia. One są niezbędne, żeby mogły dostarczać ludziom okoliczności, dzięki którym będą mogli doświadczać życia. A forma zwana człowiekiem doświadcza na bazie uczuć, to one są u podstawy świadomości duchowej. Zatem te uwarunkowania jak najbardziej służą duszy wcielonej, gdyż:
1. dają jej te okoliczności wyrażenia swoich uczuć,
2. dają możliwość uświadomienia sobie uwarunkowań,
3. dają możliwość kształtowania tychże uczuć (kierunek - od negatywnych, czyli negacji, która wynika z nieświadomości => w stronę pozytywnych, czyli akceptacji, która jest efektem uświadomienia sobie uprzedniej negacji i świadomego wyboru)
Gorgiasz pisze:No i tutaj otwiera się otchłań pogłębiana (jak zwykle) przez nieprecyzyjną i niejednoznaczną terminologię. Z punktu widzenia - powiedzmy – w miarę standardowej egzystencji opartej na powszechnym, ukształtowanym przez taką a nie inną historię, przez takie a nie inne czynniki (w tym religie), pojmowaniu świata i tzw rzeczywistości - to jest to słuszne. Ale czym jest Świadomość? Samoograniczeniem umysłu. Jest ściśle powiązana z przejawionym (odbieranym zmysłami) światem, z umysłem, z ego, z naszymi materialnymi uwarunkowaniami i jako taka w którymś momencie staje się przeszkodą, balastem. Ale rzecz jasna najpierw trzeba osiągnąć/uświadomić sobie ten stan czy ten fakt.
Tu, jak dla mnie, jest za dużo filozofii, a za mało samego życia... :). Gdzie w tym jest miejsce na 'esencję' ludzkiej duszy (uczucie) i na doświadczenie?
Ostatnio zmieniony 30 gru 2013, 20:27 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

164
Gorgiasz pisze:No cóż, troszkę inaczej podchodzimy do tego tematu. :drink:
I to jest właśnie ciekawe :drink:

Co człowiek, to indywidualne podejście. Sztuką jest tu nie negować, a znaleźć punkty wspólne. Wszak jesteśmy Jednością ;).
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 6:32 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

165
Lidka, tam gdzie nie ma negatywu- znika pozytyw. Co pozostaje? Obojetne beznamietne trwanie?
Jeszcze zahacze o te" niewolnicza" - zniewolona - nie wolna dusze. Zapewne to metafora, ale chybiona, zniewolenie bowiem rodzi sie w glowie.
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 10:24 przez ayalen, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

166
Lidka pisze:Wszak jesteśmy Jednością ;).
Tak, ale tego sobie nie uświadamiamy. A jeśli nawet tak (jak ja) to tylko na poziomie intelektualnym, na poziomie konstrukcji myślowej, ale nie idą za tym czyny, postępki a nawet myśli, które determinowały by moje postępowanie i sposób życia.
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 11:38 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

167
Gorgiasz pisze:
Lidka pisze:Wszak jesteśmy Jednością ;).
Tak, ale tego sobie nie uświadamiamy. A jeśli nawet tak (jak ja) to tylko na poziomie intelektualnym, na poziomie konstrukcji myślowej, ale nie idą za tym czyny, postępki a nawet myśli, które determinowały by moje postępowanie i sposób życia.
A dlaczego?

Dlaczego zostawiasz to w sferze samej wiedzy i nie przenosisz jej na życie?...
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 12:09 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

168
ayalen pisze:Lidka, tam gdzie nie ma negatywu- znika pozytyw. Co pozostaje? Obojetne beznamietne trwanie?
Jeszcze zahacze o te" niewolnicza" - zniewolona - nie wolna dusze. Zapewne to metafora, ale chybiona, zniewolenie bowiem rodzi sie w glowie.
W żadnym wypadku 'obojętne, beznamiętne trwanie'! :).

Jednak pozytyw zostaje, bo tu akurat na samej logice nie można bazować, trzeba na wibracjach. W rzeczywistości duchowej one są o wiele wyższe niż na Ziemi (a my określamy pozytyw i negatywy na bazie wibracji właśnie).

A poza tym - dusza nie 'trwa', nawet nie można powiedzieć 'żyje', bo to wszystko nie oddaje stanu duszy. Ona, po prostu, ewoluuje, wciąż i wciąż, na innych zasadach niż przy wcieleniu, ale jednak. Jest niesłychanie aktywna i zawsze znajdzie kontrast, dzięki któremu pójdzie dalej ;).

(tak jest, ta metafora narodziła się w ludzkiej głowie)
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 12:15 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

170
ayalen pisze:Bo jednosc jest tym co sie czuje, a nie tym o czym sie mysli. Tak najkrocej.
Tak jest :). A jak się poczuje, można nawet postrzec to (od czasu do czasu ;)). Samo 'wiedzieć' nic nie da (to ta sama sfera, co 'myśleć').

(i tu jest ten ścisły związek z tym, co cały czas podkreślam: przekładać wiedzę na uczucia i wcielać w bieżące życie... ;))
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 13:10 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

172
Gorgiasz pisze:
Lidka pisze:Dlaczego zostawiasz to w sferze samej wiedzy i nie przenosisz jej na życie?...
Nie wiem. Może nie potrafię.
Hmm... Każdy to potrafi, tak na dobrą sprawę :). Tylko że my to robimy nieświadomie. Jak przychodzi do świadomej decyzji, zaczynają się bardzo często 'schody'... :D.

Gorgiasz, w tym celu posługujemy się wiarą wspartą rozumem, po prostu. Dam Ci prosty przykład z życia, jak to się robi nieświadomie:

Załóżmy (przesadzony przykład, ale chodzi o sam mechanizm działania), że nasi rodzice uwielbiali słodycze i od samego początku karmili nas nimi przy każdej okazji. Nie przesadnie, ale z podkreśleniem, że domowe ciasto jest zdrowe. Jakoś nikt specjalnie nie tył, nie miał problemów ze zdrowiem, więc nic nie było bodźcem do przyjrzenia się temu uwarunkowaniu. I cały czas żyliśmy z przekonaniem i wiarą, że słodycze to coś 'dobrego' (nie tylko w sensie smaku, ale i zdrowe).

Aż pewnego dnia weszły nam w ręce materiały dotyczące żywienia, z których jasno wynikało, jak szkodliwe są słodycze (i ciasto wśród nich), ile 'złego' robią w organizmie i że człowiek, który je ich dużo, od pewnego momentu może spodziewać się wielu chorób (potwierdzone naukowo).

I tu reakcje są różne, bywa, że ten, kto bardzo lubi to uwarunkowanie, znajdzie 100 wykrętów, żeby nie uwierzyć nauce i statystykom i niezależnie od wszystkiego trwać spokojnie w swoim uwarunkowaniu.

Ale chyba większość myślących ludzi zastanowi się nad tym faktem i uwierzy nauce i statystykom w tym względzie. Uświadomienie sobie faktu, że słodycze są szkodliwe, ma miejsce właśnie w momencie uwierzenia nauce. I wówczas zmieni swoje uwarunkowanie, przestanie jeść słodycze tak beztrosko, jak jadł do tej pory, zacznie interesować się swoim zdrowiem.

Co to jest uwarunkowanie mentalne? Najkrócej i najprościej mówiąc, to jest uwierzenie w coś (nawet, a może a zwłaszcza, uwierzenie nieświadome, czyli z dzieciństwa, kiedy mały człowiek nie ma jeszcze rozwiniętego zmysłu krytycznego i wierzy we wszystko) i odtwarzanie w życiu wszystkiego, co się z tym uwierzeniem wiąże i z niego wynika (tu też uwarunkowania religijne, rzecz jasna).

I tak działa ten mechanizm. Człowiek rozwija się na bazie przechodzenia od jednych uwarunkowań do kolejnych, każde z nich są 'szersze', bliżej Prawdy. Wierzy w coś, potem odkrywa, że tak nie jest i zaczyna wierzyć w coś innego.

I to jest właśnie ten mechanizm. On polega na uświadomieniu sobie w co się wierzy i zdecydowaniu, czy to mu wystarczy. Jeśli odkrywa nowe prawdy, które czuje, że mogą być prawdziwe, stara się to jakoś sprawdzić. Ale nie jest to warunek konieczny (choć większość ludzi jednak sprawdza, ja też), cały pic polega na przekonaniu samego siebie do tych nowych prawd. Tak się właśnie świadomie przenosi wiedzę na uczucia. Tym mentalnym zrozumieniem robimy początek, potem jest uwierzenie i to właśnie doprowadza do transformacji uczuć. A te przenosimy na życie i wtedy dopiero świadomie kształtujemy naszą rzeczywistość.
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 16:47 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

173
Lidka, wiedza - ta plynaca z glebi nas, a mysli - to jednak nie to samo, mysli sa zewnetrzne, a ta wiedza jest bardzo doglebnym odczuciem, tak to wlasnie czuje:-). Ale fakt, trzeba zrozumiec to co sie wie, bo samo odczucie jest inspiracja do dzialania, iskierka zaledwie.
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 16:48 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

174
Tak, myśli są 'zewnętrzne', rodzą się właśnie w tym celu: żeby zrozumieć odczucie. I owszem, często może się zdarzyć, że interpretacja pójdzie 'obok'... (ale tu też odczucie wielką pomocą, żeby nie rzucać się na samą myśl, a skonfrontować ją z nim).

(jako ciekawostkę dorzucę Ci fakt, że nasi Przyjaciele ze świata duchowego, Opiekunowie, ale nie tylko, bardzo często inspirują nas, działając na nasze myśli właśnie; my na ogół tego nie postrzegamy, ale to nam pomaga nie robić zbyt wielkich 'błędów' w interpretacji)
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 16:57 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

175
Ad. Lidka
Dziękuję za szczegółową odpowiedź. :kwiatek: Co prawda mógłbym to i owo zarzucić przedstawionej tam metodologii, ale nie o to tutaj chodzi. W każdym razie zastanowię się nad tym, co napisałaś.
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 17:10 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

176
Gorgiasz pisze:
Lidka pisze:Dlaczego zostawiasz to w sferze samej wiedzy i nie przenosisz jej na życie?...
Nie wiem. Może nie potrafię.
Potrafisz ale mały Jesteś :)
Nieproporcjonalnie wielki duch do możliwości jakie daje nam ten padół :D
Zobacz ze takich gigantów jest na świecie całe mnóstwo, chcą dobrze a goowno z tego wychodzi ;)
Wszystko od dupy strony, a powinno się zaczynać od jedności w sobie a nie doszukiwać się na siłę jedności z innymi ludżmi.
Niech na początek ten wielki duch Gorgiasza połączy się z tym małym Gorgiaszem, i niech dba o Gorgiasza a nie cały świat, bo mały Gorgiasz jest tak samo ważny jak to wszystko, bo zawiera w Sobie wszystko :)
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 17:27 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

177
Conan Barbarzynca pisze:Niech na początek ten wielki duch Gorgiasza połączy się z tym małym Gorgiaszem, i niech dba o Gorgiasza a nie cały świat, bo mały Gorgiasz jest tak samo ważny jak to wszystko, bo zawiera w Sobie wszystko :)
Coś podejrzanie dobrze radzisz.:idea:
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 20:18 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

178
Gorgiasz pisze:
Conan Barbarzynca pisze:Niech na początek ten wielki duch Gorgiasza połączy się z tym małym Gorgiaszem, i niech dba o Gorgiasza a nie cały świat, bo mały Gorgiasz jest tak samo ważny jak to wszystko, bo zawiera w Sobie wszystko :)
Coś podejrzanie dobrze radzisz.:idea:
Słusznie, potrafię być bardzo podstępny i przewrotny :P
Ostatnio zmieniony 31 gru 2013, 20:23 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Koniec świata 21 grudnia br.

179
Gorgiasz pisze:Ad. Lidka
Dziękuję za szczegółową odpowiedź. :kwiatek: Co prawda mógłbym to i owo zarzucić przedstawionej tam metodologii, ale nie o to tutaj chodzi. W każdym razie zastanowię się nad tym, co napisałaś.
Tym paru słowom można wiele zarzucić, bo słowa są zawodne i nigdy nie oddają istoty rzeczy. Ale naprowadzają, kierują uwagę na coś, co jest warte przemyślenia na swój sposób.

Gdybym miała napisać więcej na ten temat, uwaga Conana znalazłaby się tam również (o, on ma dobre pomysły i jest zdecydowanie mnie 'epicki' ode mnie ;)).

Ja Ci podałam symboliczny schemat przekładania wiedzy na życie. I to prowadzi prostą drogą do odczucia Jedności. Tym niemniej całą tę świadomą drogę trzeba zaczynać od szukania jedności w sobie. Od znalezienia harmonii w sobie samym, od umiejscowienia się w tym wszystkim. Wszystkie zmiany zaczyna się od siebie samego...

(i tu masz to słynne zdanie biblijne, które każdy rozumie na swój sposób ;): Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego; chcesz naprawdę pokochać bliźniego, najpierw musisz pokochać samego siebie, a żeby to było możliwe, trzeba siebie najpierw poznać i sobie uświadomić, a ja bym powiedziała nawet inaczej: pokochanie bliźniego jest naturalnym następstwem odkrycia, uświadomienia i pokochania samego siebie)
Ostatnio zmieniony 01 sty 2014, 6:38 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Wróć do „Teorie spiskowe”

cron