Re: Koniec świata 21 grudnia br.
31Mogłabyś trochę jaśniej? Bo można to różnie odczytać, niczym słowa Pytii.
Ostatnio zmieniony 23 wrz 2012, 23:18 przez Akosy, łącznie zmieniany 1 raz.
A to dobre, ja nie jestem tym który sra po gaciach, jak tylko zwykły szary człowieczek, niemam wiele do stracenia, chcą wojny to będą ją mieli, ale sługusem być niemam ochoty.Akosy pisze:Myślisz, że jak wsadzisz głowę w piasek (i nie mam tu na myśli piasku arabskiego), to ciebie ominie i polityka, i zawierucha? Obrażanie się na rzeczywistość, to nie jest wyjście nawet w dziecięcej piaskownicy.
Mnie tez Basma nie chodzi o obojętność tylko świadomość, skoro wiem co to za ludzie to poco mam udawać ze niewiemBasmaW pisze:No właśnie, wciąż wierzymy w politykę. Ja już wolę się nad tym za bardzo nie zastanawiać, bo to knucie jest tak rozbudowane i kompletnie nie liczące się z ludźmi, że lepiej się nad tym nie zastanawiać.
Conan, w drugim zgadzam się i nie zgadzam. Masz rację, że nie ma sensu wsadzać nosa tam, gdzie nie trzeba, ale ludzie mają taką potrzebę pomagania w swoich ciepłych domkach. Jak np. było z Tybetem - teraz już mało kogo obchodzi, a jak obchodzi, to może się "popluje" w jakiejś dyskusji, ale nie ma w rzeczywistości żadnych sił, aby coś zmienić. Nie chcę tutaj propagować też obojętności - powinniśmy wiedzieć co się dzieje na świecie, bo może kiedyś dojdzie do tego, że pewien daleki konflikt stanie się też naszym.
O wojnie decyduje ten kto atakuje, akurat historię znam dość dobrze, zdarzało się juz Polakom walczyć o nie swoje sprawy.Akosy pisze:Jak się "stanie naszym", może być już za późno na jakąkolwiek sensowną reakcję.
Mówią, że historia uczy, że niczego nie uczy. Chyba jednak warto spojrzeć do tyłu nie dalej niż stulecie i zacząć wyciągać wnioski.
:tuli: Ale bez przesady Sejuś z tą "ogromną wiedzą" poprostu znam jako tako historię Mi takie stosunki poprostu nieodpowiadają, i to nie jest zadne chowanie głowy w piasek, wiadomo ze jak będzie zawierucha to się będę napier... jeśli zajdzie taka potrzeba, ale nie widzę sensu robienia "gorączki" kiedy w tym kraju jest względny spokój. Ci nasi politycy to juz się tak wyszkolili w róznych frazesach typu-"katastrofa","zdrada","ciemnogród","przyszłość"- ze czy się to komuś podoba czy nie to coraz więcej ludzi to widzi i ma juz dość tych dyrdymałów, tylko wskazują kto jest dobry a kto zły, większość ludzi to jednak nie politycy i mają gdzieś ich wzajemną niechęć i strachy na lachy, DAWAĆ WRESZCIE TYCH WROGÓW bo samym strachem przed wrogami to nikt swojej duszy nie nasyciSeJa pisze:W sumie pomijając lokalne ambicje i zaszłości, a nawet inne globalne zagrożenia, choć to się pięknie zazębia. Wiele sprowadza się do ekonomi bardziej niż do polityki, bo i ona jest od ekonomii zależna. Nie sądzę że skoro przy wyścigu zbrojeń ominęła nas wątpliwa przyjemność konfliktu atomowego, robi większą różnicę czy mamy do czynienia z jednym czy dziesięcioma lokalnymi watażkami skoro zmiany i patologia jest na skalę globalną. A tych nigdy nie brakowało i w tym akurat nie ma nic nowego, dalej stare. Problem w tym że wciąż są ważniejsze rabatki z różami w gnoju, mimo iż lasy i szklarnia płonie. Każdy myśli lokalnie, a Conan ma to gdzieś te układziki ... sądzę że słusznie. Bo też pomijając Jego ogromną wiedzę historyczną wie o czymś istotniejszym dla siebie. A przy okazji widzi globalnie.
Nie licz na to .parafianin pisze:Podobno 21 grudnia br. ma być koniec świata. Uważacie, że mogę nie zapłacić podatku dochodowego, że o VAT- ie nie wspomnę ?
No właśnie zainteresuj się Bo chyba mówisz o Iranie, a ja przykładowo odniosłem się do Egiptu i Libii.Reiv, nawet jak się tworzy teorie spiskowe, trzeba opierać się na wiedzy. Zainteresuj się, kto w państwach muzułmańskich był przy władzy i jak do niej doszedł (również w Iranie przed Chomeinim). Potem pogadamy co i jak.
Reiv, staram wypowiadać się dosyć dokładnie i ponownie zalecam prześledzenie tego zagadnienia, również dla Libii i Egiptu.Reiv pisze:No właśnie zainteresuj się Bo chyba mówisz o Iranie, a ja przykładowo odniosłem się do Egiptu i Libii.Reiv, nawet jak się tworzy teorie spiskowe, trzeba opierać się na wiedzy. Zainteresuj się, kto w państwach muzułmańskich był przy władzy i jak do niej doszedł (również w Iranie przed Chomeinim). Potem pogadamy co i jak.
Nie mówię o czasach kolonialnych, czy też p.n.e bo może to tak odczytałeś. ^^
Mógłbyś jaśniej, bo nie za bardzo rozumiem. Polityka nie tylko nie odżegnuje się od spraw społeczno-religijnych, ale wręcz wykorzystuje je do "robienia polityki".Reiv pisze:A abstrahując już od tego, że Twoja wypowiedź nie podważa to mentalności OBECNEJ, która miałaby determinujący czynnik. Bowiem polityka to jedno, a sprawy społeczno-religijne swoje.
Tłumaczę to na prosty sposób - jeśli kiedyś świat zachodni stworzył sobie kolonie rozsiane po całym świecie, spowodowało to destabilizację pewnych regionów, jak np. Bliski Wschód. Cele były takie, aby wycisnąć z nich korzyści materialne, nie pozwalając na ich rozwój samodzielny. Stąd jest przekonanie, że islam się nie reformuje - mógł, byli ludzie od tego z Al Afghanim na czele. Właściwie nie tyle chodziło o reformy, chciał zjednoczenia ummy muzułmańskiej, która jest zgodna z przykazami religijnymi. Kolonie się skończyły, Świat Zachodu podzielił sobie Bliski Wschód i Afrykę jak chciano i jakie są tego efekty? No nie za dobre. Zresztą chyba "mocarzom" w ogóle nie zależy, aby Bliski Wschód był spokojny. W każdym razie, tutaj historia każe spłacać rachunek.Akosy pisze:Mogłabyś trochę jaśniej? Bo można to różnie odczytać, niczym słowa Pytii.
Tutaj w 100% zgadzam się z Akosym. Kwestie społeczno-religijne są instrumentem dla polityki. Wystarczy, że na Bliskim Wschodzie będziesz mówił pozytywnie o religii, podkreślał swoją religijność (mam w zamyśle muzułmańską, bo większościowa), a tłumy pójdą za Tobą. To okrutne i bardzo prymitywne grać tak na emocjach, chociaż od wieków wiadomo, że to jedna z najskuteczniejszych metod perswazji.Akosy pisze:Mógłbyś jaśniej, bo nie za bardzo rozumiem. Polityka nie tylko nie odżegnuje się od spraw społeczno-religijnych, ale wręcz wykorzystuje je do "robienia polityki".Reiv pisze:A abstrahując już od tego, że Twoja wypowiedź nie podważa to mentalności OBECNEJ, która miałaby determinujący czynnik. Bowiem polityka to jedno, a sprawy społeczno-religijne swoje.
Zgadzam się z Tobą ale nie do końca, patriotyzm nie jest niczym nieracjonalnym, wydaje mi się jak najbardziej racjonalne to ze jak przydą jakieś uzbrojone typy i będą panoszyć się po moim kraju to będę do nich strzelał, no bo niby czemu miałbym akceptować coś takiego? :/ Amerykański "patriotyzm" to co innego, oni są imperialistami, bez sensu jest wszystko wrzucać do jednego wora, to zbytnie uproszczenie które sprawia ze przez garstkę debili cała reszta ma się ograniczać i odrzucać coś co jest dla nich wazne.polliter pisze:Za tym kryją się konkretni ludzie. Nienawidzę religii, ale gdyby nie ona, to wynalezionoby inny sposób na ogłupianie ludzi, by nimi kierować, równie nieracjonalny, jak religia i patriotyzm.
Poszedłeś w innym kierunku. Polityka ma wpływ, ale ten wpływ jest wzajemny. To jest wykorzystywanie "tego co się ma". Nikt żaden polityk nie zmieni religii, tylko może ją wykorzystać, więc sprawy Mentalnośći (tradycje z dziada i pradziada przekazywane są silniejsze i wcale nie muszę być religijne, a światopoglądowe np. odnośnie świata zachodu, czyli typowe stereotypy, tak, jak ludzie zachodu mają o muzułmanach) są zdecydowanie dla mnie osobną kategorią. Dla tego akurat w tym zdaniu je oddzieliłem i... w poprzednim poście wyróżniłem jako jedne z czynników determinujacych w moich "teoriach".Mógłbyś jaśniej, bo nie za bardzo rozumiem. Polityka nie tylko nie odżegnuje się od spraw społeczno-religijnych, ale wręcz wykorzystuje je do "robienia polityki".
Kiedyś wiesniacy i całe wsie przechodziły z rąk do rąk, nie interesowało ich, czy rządzą nimi germańscy książęta i królowie, polscy czy rosyjscy. Ważne dla nich było, by nie płacić wysokich podatków (w naturze) i znośnie żyć, oni nawet nie wiedzieli, jak się nazywał król, który aktualnie rządził. Swoich chat i dobytku bronili za to bohatersko. Tak jest z patriotyzmem. Gdy ktoś mnie napadnie, to będę się bronił, ale miłość do kraju jest nieracjonalna. W czasie wojny, walczy się o swoje (przyjdzie Niemiec i każe mi gadać po niemiecku, wróg zacznie wycinać w pień moją rodzinę, krajanów itp.), ale to przypadki ekstremalne. W czasie pokoju, patriotyzm jest idiotyzmem. Za co mam być wdzięczny krajowi, skoro mu płacę za to, by mnie ochraniał i zagwarantował przestrzegania prawa, co i tak jest marnowaniem pieniędzy. Zwykła transakcja handlowa, po co wciskać w to abstrakcyjne pojęcie "miłości do ojczyzny"?Conan Barbarzynca pisze:Zgadzam się z Tobą ale nie do końca, patriotyzm nie jest niczym nieracjonalnym, wydaje mi się jak najbardziej racjonalne to ze jak przydą jakieś uzbrojone typy i będą panoszyć się po moim kraju to będę do nich strzelał, no bo niby czemu miałbym akceptować coś takiego? :/ Amerykański "patriotyzm" to co innego, oni są imperialistami, bez sensu jest wszystko wrzucać do jednego wora, to zbytnie uproszczenie które sprawia ze przez garstkę debili cała reszta ma się ograniczać i odrzucać coś co jest dla nich wazne.polliter pisze:Za tym kryją się konkretni ludzie. Nienawidzę religii, ale gdyby nie ona, to wynalezionoby inny sposób na ogłupianie ludzi, by nimi kierować, równie nieracjonalny, jak religia i patriotyzm.
Trudno podwarzyć Twoją logikę Polliter bo właściwie masz rację, ale ja jako wolny człowiek pozwalam sobię równierz na to co we mnie "irracjonalne" Nie jestem za nic wdzięczny mojemu krajowi, tak naprawdę to jest państwo złodziejskie z czego zresztą większość rodaków zdaje sobię sprawę, ale jestem tez dumny z tego ze jestem Polakiem, albo ktoś to kuma albo nie, nie jestem średniowiecznym mieszkańcem wsi tylko człowiekiem z 21 wieku. Patriotyzm ma wiele postaci, ja tak naprawdę nigdy nie skorzystałem z jakiej kolwiek pomocy państwa, nawet jak dostawałem wpierdol to nigdy nie biegałem na policję tylko sam załatwiałem takie sprawy, ale swoje "plemię" czy tam naród kocham, co nie znaczy ze kocham wszystkich Polaków z osobna Dla mnie to coś o wiele głębszego niz polityka, i guzik mnie obchodzi ze dla jakiegoś "państwowego" patrioty jestem warchołem, to równierz mój krajpolliter pisze:Kiedyś wiesniacy i całe wsie przechodziły z rąk do rąk, nie interesowało ich, czy rządzą nimi germańscy książęta i królowie, polscy czy rosyjscy. Ważne dla nich było, by nie płacić wysokich podatków (w naturze) i znośnie żyć, oni nawet nie wiedzieli, jak się nazywał król, który aktualnie rządził. Swoich chat i dobytku bronili za to bohatersko. Tak jest z patriotyzmem. Gdy ktoś mnie napadnie, to będę się bronił, ale miłość do kraju jest nieracjonalna. W czasie wojny, walczy się o swoje (przyjdzie Niemiec i każe mi gadać po niemiecku, wróg zacznie wycinać w pień moją rodzinę, krajanów itp.), ale to przypadki ekstremalne. W czasie pokoju, patriotyzm jest idiotyzmem. Za co mam być wdzięczny krajowi, skoro mu płacę za to, by mnie ochraniał i zagwarantował przestrzegania prawa, co i tak jest marnowaniem pieniędzy. Zwykła transakcja handlowa, po co wciskać w to abstrakcyjne pojęcie "miłości do ojczyzny"?
Dobrze to rozjaśniłeś Reiv, ale wcześniejsze zdanie raczej można było uznać za całkowite rozdzielenie obydwu kwestii, a tutaj raczej nikt nie może się zgodzić. Nie do końca rozumiem Twoje rozumowanie, bo wygląda jakbyś sam sobie zaprzeczał Widzę to tak, że to jest nierozerwalny związek i jedno bez drugiego nie może istnieć, zwłaszcza jak mówimy o Egipcie. A tam faraon mógł zmieniać religię, ale na ile to miało wpływ na ogół społeczny? Niespecjalny, ale sama "instytucja" trwała najdłużej w historii. Inna sprawa, oczywiście, że każdy okres miał zmianę odbioru na wodzostwo, ale... no właśnie ale. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie jacy byli Egipcjanie te kilka tysięcy lat temu, a jacy są teraz, ale jedno uznaję, że jest możliwe - składowe tożsamości kulturowej są niezmienne, nie można powiedzieć, że na zwykłego człowieka nie ma wpływu świadomość, że ich przodkowie byli potęgą. Egipcjanie od początków istnienia też byli religijni, i cały Bliski Wschód pozostał. Egipcjanie są bardzo dumnym narodem właśnie dzięki świadomości jaki był Egipt (nawet jeśli ta świadomość jest śladowa), zresztą co poniektórzy żyją w bliskim sąsiedztwie z owocami kultury faraońskiej, bądź znajdują na swoich podwórzach. Wcale więc bym nie wykreślała tego co było kiedyś - tym bardziej, że Egipt był istotny także po podboju muzułmańskim, w okresie chrześcijańskim był jedynie spichlerzem.Reiv pisze:Poszedłeś w innym kierunku. Polityka ma wpływ, ale ten wpływ jest wzajemny. To jest wykorzystywanie "tego co się ma". Nikt żaden polityk nie zmieni religii, tylko może ją wykorzystać, więc sprawy Mentalnośći (tradycje z dziada i pradziada przekazywane są silniejsze i wcale nie muszę być religijne, a światopoglądowe np. odnośnie świata zachodu, czyli typowe stereotypy, tak, jak ludzie zachodu mają o muzułmanach) są zdecydowanie dla mnie osobną kategorią. Dla tego akurat w tym zdaniu je oddzieliłem i... w poprzednim poście wyróżniłem jako jedne z czynników determinujacych w moich "teoriach".Mógłbyś jaśniej, bo nie za bardzo rozumiem. Polityka nie tylko nie odżegnuje się od spraw społeczno-religijnych, ale wręcz wykorzystuje je do "robienia polityki".
Co do Egiptu - nie powiesz mi, że:
Układ chronologiczny:
Stare Państwo
Pierwszy Okres Przejściowy
Średnie Państwo
Drugi Okres Przejściowy
Nowe Państwo
panowanie asyryjskie (671 – 656 p.n.e.)
panowanie perskie (525 – 404 p.n.e. oraz 343 – 331 p.n.e.)
panowanie Ptolemeuszy (331 – 30 p.n.e.
panowanie rzymskie (30 p.n.e. – 395 r.)
panowanie bizantyjskie (395 – 642 r.)
panowanie arabskie (642 – 1171 r.)
panowanie Saladyna – dynastia Ajjubidów (1171 – 1254 r.)
panowanie mameluków (1254 – 1517 r.)
panowanie osmańskie (1517 – 1774 r.)
panowanie francuskie (1799 – 1801 r.)
panowanie angielskie (1881 – 1922 r.)
Osobny artykuł: Sułtanat Egiptu.
niepodległość – 12 lutego 1922
Królestwo Egiptu (1922 - 1953)
Arabska Republika (1952 - 1958 i od 1971)
Osobny artykuł: Kryzys sueski.
Zjednoczona Republika Arabska (1958 - 1971)
Osobne artykuły: Zjednoczona Republika Arabska i Wojna sześciodniowa.
Egipt po 1971
Osobne artykuły: Federacja Republik Arabskich, Wojna Jom Kippur, Porozumienie Camp David i Protesty w Egipcie (2011).
Niektóre miejscowości egipskie o znaczeniu historycznym:
nie miały wpływu na odbiór "wodzostwa" czy też nie miały znamiona dyktatury.
Nierozerwalny związek, który opiera się z dwóch części składowych, która każda stanowi osobną część.Widzę to tak, że to jest nierozerwalny związek i jedno bez drugiego nie może istnieć, zwłaszcza jak mówimy o Egipcie.
Faraonów już dawno nie ma i nie mają oni na pewno wpływu jak setki lat temu, zbyt daleko wybiegasz . Całą listę przedstawiłem tylko z jednego powodu, by pokazać ustroje władzy w Egipcie. I z pewnością bliżej tym do wodzostwa niż do innych standardów.A tam faraon mógł zmieniać religię, ale na ile to miało wpływ na ogół społeczny?
To samo z Polską, która też miała wieki temu coś na wzór potęgi, ile z tego zostało? Więcej bólu, cierpienia i żalu do sąsiadów.Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie jacy byli Egipcjanie te kilka tysięcy lat temu, a jacy są teraz, ale jedno uznaję, że jest możliwe - składowe tożsamości kulturowej są niezmienne, nie można powiedzieć, że na zwykłego człowieka nie ma wpływu świadomość, że ich przodkowie byli potęgą.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Koniec_%C5%9Bwiata31 grudnia 999 - ze względu na powszechnie uznawany millenaryzm uważano, że koniec świata nastąpi 31 grudnia w roku 999. Gdy nie nastąpił, lud w Rzymie zaczął świętować, co zapoczątkowało tradycję zabaw sylwestrowych, nazwanych tak od imienia wówczas panującego papieża Sylwestra II
Trzeba bylo potraktować go jak bałwana :rotfl1:baabcia pisze:żadne dyskutowanie - obstawiają płacą to gadamy a tak to lipa
co dzień nowa data
mało dziś sobie nie zrobiłam końca świata - dozorca nie odśnieżał bo nie warto!
no bo to był 12.12.12 drugą taką datę będziesz miała za 100 latbaabcia pisze:mało dziś sobie nie zrobiłam końca świata - dozorca nie odśnieżał bo nie warto!
Przeminęło tamto pokolenie, przeminęło wiele, wiele następnych.... i nic!24W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. 25Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. 26Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. 27Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. 28A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. 29Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. 30Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. 31 (wg.Mk 13,24-31)