Imperializm może mieć różne twarze ale chyba większość imperiów była kosmopolityczna, a przynajmniej od czasów Persji Achemenidów, których historie zapewne większość zna jako tako ze szkoły dzięki ich walkom z Grekami
Izraelici czy Grecy byli entocentryczni, "obcych" uważali za "barbarzyńców" w przypadku Greków lub trochę inaczej w przypadku Izraelitów, bo też te dwa etnocentryzmy się między sobą różniły...
Czy imperium Achemenidów stało na jakimś wyższym poziomie cywilizacyjno-kulturowym niż Grecy? Nie wydaje mi się
Taki kosmopolityczny moloch chcący pochłonąć wszystkich, ich armię stanowiły wszystkie ludy bliskiego wschodu i okolic, próbowali pokonać koczowniczych Scytów ale nie udało się, próbowali z Grekami i też się nie udało...
Ich imperium przetrwało około 200 lat, powstało bo Persowie byli bardzo tolerancyjni ale się okazało że to o wiele za mało... nie było choćby wspólnej religi i kultury dlatego wystarczyło że Aleksander macedoński pokonał ich armię w kilu bitwach...
Dlatego też jak widzicie nie jest do końca tak jak pisze Egoista99 odnośnie religi, ona ma też inne cele ale Achemenidzi jeszcze nie byli na tym poziomie aby to wiedzieć...
Następnie mamy imperium Rzymskie którego analizować tu nie będe bo było by za długo.
Dalej kalifat Arabski będący typowym kosmopolitycznym molochem, ci jak już wcześniej Rzymianie skumali że religia to coś więcej...
Mamy też Związek Radziecki których "religią" był komunizm i potencjalna "pernamętna rewolucja".
USA i idea demokracji w każdym kraju...
I jest jeszcze jeden czynnik o którym warto wspomnieć tak troche z boku tych wszystkich imperializmów.
Już w średniowieczu duchowny czy rycerz z Polski bardzo często(właściwie to prawie zawsze) czuł większą więż z analogicznym osobnikiem z Niemiec czy Francji niż jakimś prostym polskim chłopkiem, jeśli się trafił taki co podchodził do tego inaczej to o nim pieśni śpiewali bo tak był wyjątkowy... legendy o błędnych rycerzach "obrońcach ludu" itp...
Można więc powiedzieć że ten okres "postnacjonalistyczny" to stare dobre czasy a nie postęp, chodż w przypadku średniowiecza to bardziej by pasowało określenie "postplemienny"
Generalnie imperializm ewolułuje, ma w sobie jasne i ciemne strony, jednak tak samo jak Państwo Achemenidów, Imperium Rzymskie czy Kalifat nie były żadnym "lepszym utopijnym światem" tak samo będzie z tym co przyjdzie i upadnie w przyszłości
Nie znaczy też że będzie "królestwem Szatana' i takie tam, tylko poprostu świat to świat.
Dla jednych stare dobre czasy to epoka plemienna, dla innych stary dobry imperializm, a dla jeszcze innych król Artur i rycerze okrągego stołu albo i coś jeszcze innego
Ja we własnej osobie miłośnikiem imperializmu nie jestem, i nie czekam na "czas pokoju" na ziemi.
W głupiej starożytnej Grecji było wiele miast państw które walczyły ze sobą ale przestrzegały pewnych zasad prowadzenia wojny i mieli wspólnote kulturową, jak były igrzyska to wojny ustawały i przstrzegano tego.
Zresztą systemy raczej nie występują w stanie czystym więc różne konfiguracje są możliwe, ale choćby ten Grecki przykład pokazuje że możliwa jest wspólnota kulturowa bez Imperium.
Co do międzynarodowych konsorcjów to wiadomo że Pan nie pozwala aby jego słudzy się wzajemnie pozabijali, tak jak Polski magnat z XVII wieku gdy osadzał na swej ziemi kolonistów z innych rejonów czy sprowadzał Zydów
To jest właśnie ta epoka "postnacjonalistyczna", analogiczna do dawnej epoki "postplemiennej".
W sumie mógł bym poruszyć jeszcze wiele aspektów ale kończe bo było by za długo...