Jatagan pisze:Czemu tak cieżko wielu osobom zaakceptować fakt że bohaterowie też popełniaja błędy? Czemu ludzie potrafią wydac całkiem inny osąd kiedy sprawa dotyczy czegoś odległego albo fikcyjnego a tak ciężko przez gardło przechodzi zwykłe ludzkie przyznanie win jeśli problem dotyczy nas samych?
Czy ciężko jest powiedzieć "tak, stało się i ci ludzie ponosza moralna odpowiedzialność za własne czyny tak jak i ci którzy wydawali takie rozkazy"?
Pozornie jest to temat filozofii daleki ale chyba pozwala jeśli nie poznac to odslonić choć trochę natury człowieka. Czy to zakłamanie?
Widzisz, dobrze zauważyłeś, że chodzi tu a naturę człowieka... Coś innego, jeśli sami osobiście czegoś doświadczamy, a coś zupełnie innego, jeśli jesteśmy tego świadkami (i dotyczy to nie tyko teraźniejszości, jeśli rzeczywiście coś obserwujemy, ale też wydarzeń z przeszłości, w których osobiście nie braliśmy udziału).
I w jednym, i w drugim przypadku działa wyobraźnia. Ona leży w naturze człowieka, rzecz jasna, ale człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak ona działa.
Ona przekształca obraz i zwielokrotnia, a także przypasowuje do naszego punktu widzenia. Podam Ci przykład.
Idzie grupa ludzi nad rzeką i nagle słyszą krzyk z wody: jakiś dziecięcy głosik z przerażeniem wzywa pomocy. Jedna z tych osób bez zastanowienia skacze do wody, reszta pozostaje świadkami. Patrzą, jak człowiek skacze z wysokiej skarpy, jak ma problem z dopłynięciem do dziecka, jak walczy z wirem, jak udaje mu się jednak chwycić dziecko i wyciągnąć na brzeg, sekundy zdają się trwać godzinami, napięcie rośnie, ale udaje się...
Ten, który skoczył, zrobił to odruchowo, bez zastanowienia, jego wyobraźnia nie miała czasu zadziałać.
Świadkowie natomiast uruchomili proces wyobraźni. I ona im podsunęła zwielokrotniony obraz sytuacji z jej krytyczną oceną: wysoka skarpa, niebezpieczeństwo, że nie trafi się bezpośrednio do wody, ostry nurt rzeki itd. Przez ułamki sekund ich wyobraźnia ukazała im zagrożenia i napełniła ich strasznym strachem, żaden z nich nie odważyłby się skoczyć na pomoc...
Człowiek wyciąga dziecko, przyjeżdża pogotowie i już nikt nie pozwala mu odejść. Grupa ludzi (i inni, którzy dołączyli do nich, istne zbiegowisko, bo w naturze człowieka też jest ogromna ciekawość). Gratulują mu, są pełni podziwu, uznali go za BOHATERA...
Następnego dnia artykuły w gazetach: ".
..z narażeniem życia pośpieszył na ratunek tonącemu dziecku.." i opis wydarzeń jeszcze bardziej zwielokrotniony wyobraźnią dziennikarza.
A co na to sam bohater? Najchętniej by się zmył z pola widzenia, czuje się zażenowany... "
Dajcie spokój, zrobiłem to, co każdy na moim miejscu by zrobił, jakie to bohaterstwo...".
I to wszystko dlatego, że on sobie nie wyobrażał sytuacji, a doświadczał jej. Ludzka wyobraźnia działa zupełnie inaczej niż faktyczne doświadczenie.
Dokładnie to samo jest (albo jeszcze "gorzej") z przeszłością. Im więcej czasu, tym bardziej konkretne sytuacje obrastają w obrazy stworzone wyobraźnią, niekiedy nawet same fakty potrafią się zgubić, a na pierwsze miejsce wychodzi obraz bohaterstwa. I w ten sposób tworzy się legenda. Człowiek ma tendencje do szanowania legendy, wynoszenia jej na piedestał. Człowiek sam w sobie i legenda o nim to dwie różne sprawy. A w naszych umysłach ta legenda "bohaterskiej walki w obronie ojczyzny" (to a propos Twojego tematu, ale to dotyczy dokładnie wszystkiego), czy znamy historię Polski czy też nie. Dlatego tak trudno niektórym zaakceptować sytuację, która przeczyłaby temu obrazowi w naszym punkcie widzenia.
I zgodnie z tą cechą człowieka (całkiem naturalną) można wysnuć wniosek bardzo ogólny nie tylko dotyczący oceny historycznej: jeśli sami nie bierzemy w czymś udziału, nasza ocena sytuacji jest tylko i wyłącznie naszym wyobrażeniem na ten temat. I to wyobrażenie wyraża tylko i wyłącznie nasz punkt widzenia, czyli jest całkowicie subiektywne. Zobiektywizować można jedynie daty i fakty, natomiast ocena moralna temu nie podlega. Każdy to oceni w zgodzie z samym sobą (historycy również) i swoim wyobrażeniem. Stąd tyle różnych opinii na jeden temat i tyle trudności w przyznaniu, czy coś było "moralne" czy też nie.
Jatagan, to, co Ty oceniasz dziś jako "niemoralne", jest zgodne z Twoją dzisiejszą moralnością. Natomiast osoby, które dokonywały tych "niemoralnych" czynów lata wstecz, miały zupełnie inny punkt widzenia na sprawę. Dla nich, być może, to było na dany moment "jedynie słuszne"....
(nie wchodzę w historyczny temat, mówię ogólnie na podstawie znajomości psychiki ludzkiej).
I tak to, mniej więcej, wygląda... Żeby dyskutować przeszłość, trzeba by mieć świadomość tej naszej wyobraźni, która dosłownie stwarza te obrazy... Czyli prawdą jest stwierdzenie, że "widzimy... co chcemy"?...