bezemocji pisze:Uffff
Wreszcie przyznałaś, że tych topielic realnie nie było, za to były w głowach ludzi jako iluzja. Cyt:
Jeśli wierzyli w te topielice, to one dla nich istniały. Ale były tylko iluzją, wytworem ich myśli i wierzeń. Czyli przynależały nie do rzeczywistości ....
Właśnie o tym piszę.
Interesuje mnie rzeczywistość, ale oddzielam projekcje od faktów, iluzje od rzeczywistości.
Odróżniam wyśnione milion dolarów od realnego dotyku rzeczywistych banknotów wygranych w lotka. Nie biorę obu "doznań" za jednakowe
OK, już widzę, o co chodzi.
Ale obawiam się, że znów Ci namieszam w głowie...:rolleyes:
Ja nie mam żadnych "doniesień" na ten akurat temat, więc to są tylko moje osobiste wnioski. Zatem:
1. Owszem, możemy stanąć na tym, co do tej pory stwierdziliśmy: że to był wytwór ich wyobraźni. Ale to jest niepełny obraz, gdyż zgodnie z tym, co ja wiem na ten temat (ogólnie), należy brać pod uwagę inne wyjście:
2. Jeśli w coś wierzy się "na mur" i jeśli to jest potężny strumień energii (bo stworzony przez setki i tysiące osób, np), on ma moc stwórczą i ten twór nie będzie już tylko "projekcją", on może zaistnieć realnie, w takim sensie, jak piszesz o dotyku tych banknotów.
Jeśli zastanowimy się nad ówczesnymi ludźmi, zupełnie realna wydaje się ich twórcza wiara. Oni nie mieli żadnych innych odnośników, nikt im nie mówił: "słuchajcie, to głupie, bo naukowcy udowodnili..." itd.
Zatem jeśli tysiące ludzi wierzyło w strzygi i topielice, one naprawdę mogły "realnie" istnieć, czyli przybrać postać materialną. I wraz ze zmianą wierzeń, powoli zanikać (ale pamięć o nich przetrwała w legendach i baśniach).
Ale to "realne zaistnienie" dotyczyło tylko tego "filmu życia" (mam nadzieję, że rozumiesz, co pod tym pojęciem mówię?). To była kreacja myśli ludzkiej, która objawiła się materialnie, ale nie miała żadnej wartości uniwersalnej. Zatem ten "twór" pozostał tylko i wyłącznie "przy Ziemi" i zanikł, jeśli przestały go te myśli ludzkie "karmić".
Dziś to też jest możliwe, aczkolwiek dzisiejsza wiedza wyklucza wiarę w takie rzeczy. Ale spójrz choćby na potwora z Loch Ness czy Yeti. Nigdy naukowo nie udowodniono ich istnienia, a jednak tysiące osób w nie wierzyły (i może nadal wierzą), a setki widziały na własne oczy i dałyby się pokroić, że to było "realne", a nie wytwór ich wyobraźni. Myślę, że to mogłoby to samo zjawisko.
(a kształty tych wszystkich tworów ludzkiej wyobraźni były dokładnie takie, jak "średnia" tych wszystkich wyobrażeń)
Ale ten potężny zbiorowy "strumień energii" jako zjawisko twórcze w dalszym ciągu jest wykorzystywany przez ludzi i to świadomie: wszystkie zbiorowe modlitwy "w intencji", np. One nie tworzą "przedmiotów", bo do nich jedna czy kilka modlitw nie wystarczy, to muszą być lata płynięcia takiego strumienia, żeby miał moc zamienienia się w materię, ale działa twórczo na wydarzenia i sytuacje.
(nieświadomie też, zbiorowa myśl całego narodu potrafi wyznaczyć jego losy, zobacz chociażby losy narodu żydowskiego ze Starego Testamentu: on wierzył, iż jest narodem wybranym i wiara ta sprawiła, iż osiągali to, co chcieli i tak długo, jak w to wierzyli, a tak zupełnie na marginesie inna uwaga: Biblia powstała, znaczy została spisana w momencie, kiedy duch narodu żydowskiego dawno upadł i miała na celu "wskrzeszenie" go, a nie stanie się "świętą księgą" na tysiąclecia)
Wracając do historii i topielic - nie wiem, jak było w istocie, czy były to tylko "projekcje", czy też te "projekcje" zaistniały materialnie. Wszystko wskazuje na to, ze mogły zaistnieć materialnie. I wtedy dla człowieka umiejscowionego w konkretnym środowisku mogły być taka samo namacalne jak Twoje przykładowe banknoty.
bezemocji pisze:Co do zadziwień mają podstawę. Znowu dysonans. Raz świat jest dualny, gdzie każdej rzeczy odpowiada przeciwstawne pojęcie, (np. duch-materia) innym razem wszytko jest całością bez żadnych dualizmów jak w "życiu", na którym dualizmy się kończą. No więc albo świat jest dualny, albo nie.
Ten dysonans powstaje ze zmieszania poziomów, że tak powiem. W tym temacie, opowiadając o życiu i jak ja je widzę, poszłam "od góry", czy w najszerszym pojęciu. Może ja to powiem jeszcze raz i umiejscowię ściślej te różnice.
No więc ta "Całość" to Wszystko, Co Jest, powiedzmy cały Wszechświat. I to jest rzeczywistość prawdziwa według mnie. To jest Życie (w całej postaci, gdyż cokolwiek jest, jest z tej samej Energii).
I ta "Całość" dzieli się na dwie zasadnicze rzeczywistości: niematerialną i jej cząstkę materialną Ziemię.
(oczywiście chodzi też o inne planety, ale zostawmy je, człowiek nic o nich nie wie, a zwłaszcza o tych, na których istnieje życie biologiczne, skupmy się na tym, co jest nam znane)
W całej rzeczywistości niematerialnej NIE MA dualizmu. Ten powstał dopiero w rzeczywistości materialnej I rzeczywistość ta powstała celowo, aby dualizm mógł zaistnieć, bo tylko dzięki niemu można doświadczyć pojęć. W rzeczywistości jednolitej cokolwiek jest, po prostu JEST (Jam Jest, Który Jest). Nie ma dualizmu - nie ma zaprzeczenia, tego, co jest, zatem nie ma konfrontacji z tym zaprzeczeniem i nie ma wartości.
Dopiero w środowisku materialnym następuje to "zderzenie" z przeciwieństwem: "duży" może być duży, bo jest też pojęcie "małego", "dobry" jest "dobry" w przeciwieństwie do "złego" itd. Bez tego przeciwieństwa pojęcie nie miałoby wartości.
(środowisko materialne jest również środowiskiem względności z natury rzeczy, ale tego nie będę teraz rozwijać)
Zatem zostało stworzone środowisko materialne, a na nim zaistniało życie biologiczne, które jest cząstka Życia jako "całości".
I teraz ta różnica: to, co dotyczy środowiska materialnego, podlega dualizmowi.
Ale życie na Ziemi jest tylko cząstką Życia jako "Całości", zatem wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy na to patrzeć.
Jeśli mowa o Życiu jako Całości, którego życie w środowisku materialnym jest cząstką - nie ma dualizmu (jeden poziom).
Jeśli mowa tylko o tej cząstce życia zwanej życiem na Ziemi z jej życiem biologicznym - jest dualizm (drugi poziom).
Ja często robię odniesienia do środowiska niematerialnego, więc "gubię" dualizm oraz wartości przynależące do tego środowiska. Gdyż siłą rzeczy te wartości muszą być różne, jak różne są obie części tej "Całości".
bezemocji pisze:Poważniej końcem życia jest śmierć. Zdechły ptaszek definitywnie zakończył życie. Jest nieruchomy, bez żadnych funkcji życiowych, rozkłada się, nie poleci.
Tak, ale tylko z perspektywy życia na Ziemi, czyli biologicznego.
bezemocji pisze:Czy "jakoś" żyje mimo tego pozostaje kwestią wiary. Jak w topielice
Nie, nie jak w topielice, one są tworem "ziemskim", kreacją ludzkiej myśli, która istnieje jedynie w środowisku materialnym i nie przejdzie do niematerialnego.
Natomiast energia życia ptaszka owszem. Z punktu widzenia życia biologicznego on nie żyje, z punktu widzenia uniwersalnego - żyje, ale zmienił formę życia z materialnej na niematerialną.
Generalnie jest to kwestia wiary, ale dowodów na istnienie życia po śmierci jest multum. Kontakty z duszami zmarłych nie należą do rzadkości, a są też tak spektakularne, jak choćby te, które wykazuje ksiądz Brune w filmiku zamieszczonym przez Spirytystę i tłumaczonym przeze mnie (do tego 2 pozostałe: o malarzu Gasparetto i o Rosemary Brown), zapraszam do obejrzenia!
Problem polega na tym, że mimo iż naukowo nie da się tego wyjaśnić i logika sama mówi, że nie może być inaczej, że to są faktycznie "publiczne" przejawy istnienia dusz po "drugiej stronie", człowiek tak bardzo "skostniał" w swoim środowisku i sposobie myślenia z nim związanym jedynie, że przyjmie raczej najbardziej absurdalne wytłumaczenie, byle by nie uwierzyć w najprostsze i logiczne...
bezemocji pisze:Jedynie o czym można mówić to o cyklu życie-śmierć-życie-śmierć, itd. Ten cykl trwa od momentu zaistnienia życia.
Weźmy naszą ziemię. Kiedyś nie było na niej zycia, teraz jest, ale kiedyś znów nie będzie. Bez względu na nasze wytężenia kiedyś słońce pochłonie ziemię. I nie będzie życia na ziemi. Dużo wcześniej samego człowieka.
Tak. Ale mówisz tu jedynie o życiu biologicznym. czyli cząstce Życia, materialnym przejawie Życia.
bezemocji pisze:PS. O rozproszonych atomach kota, jakie nie dają mi pocieszenia pisałem ironicznie, bez należytej powagi. Jakoś nie mogę jej zachować w takich przypadkach.
Tego to ja się domyśliłam...
Ale chciałam Ci pokazać, że nawet na takim ironicznym przykładzie da się co nieco wytłumaczyć. Ale chyba nie za dobrze mi wyszło? :rolleyes:
Nic to, mam nadzieję, że w tej odpowiedzi wyraziłam się nieco "ściślej".