"Powodem, dla którego ewolucjonizm nie jest w stanie wyjaśnić tych trudności, jest to, że życie opiera się na równowadze nieskończonej ilości czynników, począwszy od białek, cegiełek życia, a skończywszy na ludzkim ciele, najbardziej złożonym organizmie.
Jednak skala i wielkość tych dopasowań jest taka, że nie ma sensu twierdzenie, iż zaistniały one przez koincydencję. Pojawienie się na mocy szczęśliwego trafu nawet jednego z milionów czynników przyczyniających się do funkcjonowania życia, na przykład białka, elementu składowego żywych komórek, ma zerowe prawdopodobieństwo, ponieważ białko składa się ze średnio 1000-1500 aminokwasów dwudziestu różnych typów w pewnej konkretnej kolejności. Nawet pojedynczy błąd w tej sekwencji mógłby uczynić białko czymś bezużytecznym.
Przyjęcie, że taka sekwencja zaistniała przez koincydencję, jest całkowicie irracjonalne. Jeden z czołowych obrońców ewolucjonizmu, rosyjski uczony, A.I. Oparin, przyznaje się do tej niemożliwości w książce The Origin of Life: "Nawet najprostsze z tych materiałów (białka), składające się z tysięcy atomów węgla, wodoru, tlenu i azotu, posiadające każde jedyny w swoim rodzaju projekt, stanowi wysoko wyrafinowaną strukturę. Badający strukturę białek widzą, że ukształtowanie się ich przez przypadek jest tak samo beznadziejne, jak przypadkowe ułożenie się znanego poematu Eneida rzymskiego poety, Wergiliusza, z rozrzuconych wokół liter alfabetu" (s. 132-133).
Co jest bardziej logiczne? Przyjęcie, że poemat został napisany przez świadomego poetę, czy że zbiór liter dowolnie rozsypany na papierze zebrał się w wyniku wielkiej "koincydencji" i utworzył te linijki? Ewolucjonizm akceptuje to drugie.
Inny ewolucjonista przyznaje się do niemożliwości przypadkowego ukształtowania się białka przy pomocy innego przykładu. Według niego prawdopodobieństwo zbudowania tylko jednego białka potrzebnego do życia (cytochromu C) jest "takie samo jak prawdopodobieństwo, że małpa napisze historię ludzkości na maszynie do pisania bez jednego błędu — zakładając, że uderza ona w klawisze na chybił trafił".
Z pewnością, aby zaaprobować takie prawdopodobieństwo, trzeba odłożyć na bok najbardziej podstawowe zasady rozumu i zdrowego rozsądku. Nawet pojedyncza litera starannie napisana na papierze upewniałaby nas, że została przez kogoś napisana. Księga zawierająca historię ludzkości jeszcze bardziej upewniałaby nas, że została napisana przez jakiegoś autora; nikt o zdrowych zmysłach nie twierdziłby, że wydrukowane tam litery same się zgrupowały "przez koincydencję".
Interesujące, że to, czego ewolucjonizm broni, to właśnie dokładnie to bezsensowne twierdzenie. Powyższe przykłady to tylko wyliczenia probabilistyczne, dokonane na podstawie możliwości kształtowania się pojedynczego białka. Jednak miliony podobnych "niemożliwych koincydencji" powinny się kolejno realizować, aby mógł zachodzić proces ewolucji. Ewolucjonizm jest sposobem ślepego uznawania tych niemożliwości.
Powstaje tu pytanie, dlaczego ewolucjoniści ciągle bronią tego skrajnie bezsensownego twierdzenia i nadal próbują narzucić to kłamstwo ludziom przy użyciu posiadanych przez siebie mediów?
Uczony, którego przykład o małpie używającej maszyny do pisania cytowaliśmy powyżej, mówi również interesujące rzeczy także i w tej sprawie:
Prawdopodobieństwo ukształtowania się sekwencji cytochromu C jest zerowe. Jeśli życie wymaga tu pewnej sekwencji, to prawdopodobnie może się ona zrealizować raz w całym Wszechświecie. Można też powiedzieć, że jakieś metafizyczne nieokreślone moce musiały zadziałać na jej ukształtowanie. Przyjęcie tego drugiego nie jest odpowiednim celem naukowym. Dlatego musimy rozważać pierwszą hipotezę.
Jak wyjaśniałem wyżej, ewolucjonizm faktycznie nie jest teorią popartą przez odkrycia naukowe. Odwrotnie, teoria ta jest skonstruowana z logicznych wniosków i przekształcona w tabu, które chce się narzucić ludziom pomimo tego, z czym się uczeni stykają.
Ideologiczne znaczenie ewolucjonizmu powoduje, że jest z wielkim zapałem popierany przez media, które wierzą, że znaczenie to jest ważne. Z drugiej strony ewolucjoniści korzystają z przewagi, danej im przez program "prania mózgów" przez media. Wielu wierzy w ewolucjonizm tak bezwarunkowo, że nawet nie przychodzi im do głowy pytać "jak" i "dlaczego", gdy czytają teksty ewolucjonistyczne. Oto dlaczego ewolucjonistyczne kłamstwa są tak przekonujące, gdy ubierze się je w udekorowane opakowanie.
Większość książek ewolucjonistycznych nie mówi, jak to się stało. Nawet w najbardziej "naukowych" źródłach absurdalność tego stwierdzenia przykrywana jest zdaniami w rodzaju "nastąpiło wyjście z wody na ląd".
Ale jak to "wyjście" mogło nastąpić? Wiemy, że ryby nie mogą żyć więcej niż parę minut bez wody. Jeśli założymy, że zdarzyła się jakaś susza i ryby musiały poruszać się ku lądowi, co zdarzyłoby się z nimi? Odpowiedź jest oczywista. Wszystkie ryby wychodzące z wody musiałyby jedna po drugiej zginąć w ciągu kilku minut. Zdarzyłoby się to nawet tysiące lat temu. Ryby wymarłyby jedna po drugiej. Nie można mówić, że "być może niektóre z tych ryb pod koniec czwartego miliona lat zdobyły płuca w chwili, gdy miały zginąć", ponieważ jest to kompletnie bez sensu.
Ale właśnie to ewolucjoniści twierdzą. "Wyjście z wody na ląd", "przejście z ziemi w powietrze" i wiele innych rzekomych skoków jest wyjaśnianych tym nierozsądnym wyjaśnieniem. Ewolucjoniści uznają, że lepiej będzie dla nich, gdy nie będą ruszać sprawy kształtowania się bardzo złożonych organów jak oko czy ucho.
"Formy przejściowe", jakich ewolucjoniści używają do udowodnienia tych wyimaginowanych przekształceń, są dobrymi przykładami oszustw i wypaczeń. Na przykład rybę trzonopłetwą (Rhipitistian Crossopterigian), którą ewolucjoniści przedstawiali jako formę przejściową między życiem w wodzie a życiem na lądzie oraz jako organizm wymarły prawie 70 milionów lat temu, odnaleziono ku zdumieniu ewolucjonistów żywą w 1939 roku koło Madagaskaru. Tę samą rybę złowiono blisko 50 razy na otwartych morzach. Okazuje się też, że organy, które ewolucjoniści przedstawiają jako "formy pośrednie" (puszki słuchowe ucha wewnętrznego, kręgosłup typu głowowego i pęcherz pławny), w ogóle nie mają takich cech.
To samo jest prawdą dla wszystkich innych skamieniałości przedstawianych jako "formy przejściowe". Niektóre wyznania ewolucjonistów na ten temat są bardzo interesujące. Na przykład dobrze znany przyrodnik A.H. Clark mówi: "Ponieważ nie mamy żadnego świadectwa, wskazującego na przejścia między skamieniałościami a grupami żywych organizmów, powinniśmy przyjąć, że takie formy przejściowe nigdy nie istniały".
Wycięte z :
http://creationism.org.pl/artykuly/HYahya
Celowo wyciąłem fragmenty o Bogu itp. ponieważ kreacjonistą nie jestem i zabarwienie religijne jakie temu nadają kreacjoniści nie interesuje mnie - na stronie jest pełny artykuł jak ktoś chce. Co Wy na te argumenty? Pogadajmy
Lizzz przepraszam, nie mogłem sobie przypomnieć tego gościa, na razie mam te rozważania.