Re: Bezsens i Absurd istnienia- po mojemu

1
Poniższe wypracowanie ...obrazuje moje postrzeganie pojęcia zawartego w temacie na podstawie różnych lektur szkolnych... - przyznam szczerze że jest to prezentacja maturalna - tytuł nie jest mi daleki. Praca choć prosta , zawiera wiele symbolizmu które nawiązują do mojego własnego życia.. może gdyby nie moja przeszłość nie rozgryzłabym tych książek bądź spojrzałabym na nie pod innym kątem....


Bezsens i Absurd Istnienia
Sama często zadaję sobie pytania : Czy życie ma sens , samo życie jest sensem mojego istnienia ,czym powinnam się kierować ?. Śmiem sądzić że taką refleksję podejmuje czasem każdy , niezależnie od wieku .W chwilach rozterki wewnętrznej , rozpaczy i cierpienia , poczucia bezsensu oraz zadziwienia światem, jego niewyjaśnioną złożonością a czasem wręcz brutalną prostotą.
Nastrój zagrożenia , niepokoju ,wynikający z niego pesymizm , bezsilność i bezradność wobec obłudnego i zakłamanego świata - to tylko niektóre z odczuć które towarzyszyły przedstawicielom epoki Modernizmu .Nic dziwnego że twórcy młodopolskiej literatury, wątpili w rozwiązywanie problemów , przechodzili kryzys wartości , depresję i melancholię .Ludzie tworzący współcześnie ,zdając sobie sprawę do czego zdolny jest człowiek śledząc jego poczynania , widząc skutki wojen ,za główny cel obrali sobie udowodnienie jak ważnym atrybutem człowieczeństwa jest wolność i jak szeroko rozumianym jest ono pojęciem . To Egzystencjalizm , między innymi głosi że to człowiek decyduje kim jest dokonując wewnętrznych wyborów. Egzystencjonalni ludzie sądzili że ich życie to pasmo absurdów , które tylko upewniają ich w przekonaniu o bezcelowości ich istnienia. Ludzki tragizm polegał na tym że człowiek na swoich wątłych ramionach dźwigał zbyt wielki ciężar , jakim jest odpowiedzialność. Było to źródłem lęku przed życiem jak i śmiercią . Ten paradoks również popierał ich życiową tezę o absurdalności istnienia , sądzili bowiem że żywot człowieka z góry jest spisany na klęskę , a sprzeciw temu jest esencją naszego życia.
Życie i jego sens łączy się z doskwierającą pewnością śmierci ,wobec której według Camusa wszyscy jesteśmy równi . A mimo to człowiek odczuwa porzucenie w świecie, jednak ono połączone z buntowniczością – w „Dżumie” –powinny nadawać życiu sens . Miasto Oran niespodziewanie zostało dotknięte zarazą. Co zaobserwował Castel [„Dżum było tyle co wojen, a i dżumy jak i wojny zastają ludzi tak samo zaskoczonych „]. Setki zdechłych szczurów sieją w ludziach panikę , którzy przez zamknięcie miasta zostają odizolowani od świata , zdani tylko na siebie . Śmierć zaczęła zbierać swe żniwo wśród ludzi. Panuje chaos w którym ludzie przybierają obojętną postawę , wyzbywają się uczuć , żyją teraźniejszością, nie widząc skutków walki z dżumą. Według Camus bunt to jedyna możliwość przeciwstawienia się absurdalności istnienia i obrona własnej niezależności . Doktora Rieux’ a można porównać do Syzyfa , który jest wrzucony w istnienie niekończącej się męki , jednak ma świadomość własnego losu , który staję się jego własnością w momencie gdy się na niego godzi . Doktor wie że dżuma nigdy się nie kończy , że zawsze powraca, ale walczy z nią choćby tylko po to by ją uśpić . Walka z nią które jest sensem istnienia . Bohaterowie „Dżumy” podejmując decyzje w poczuciu wolności , przestają być zniewoleni dżumą, uzyskują spokój wewnętrzny . Można rzec że Camus jest jak iluzjonista , przedstawia rzeczywistość za pomocą iluzji gdyż [„Jest rzeczą równie rozsądną ukazać rodzaj uwięzienia przez inny , jak ukazać coś co istnieje rzeczywiście , przez coś innego co nie istnieje „].
Rozważań na temat ludzkiego istnienia , można się też doszukać w filozofii „Jądra Ciemności „ . Występuje tu niemożność przedstawienia innym refleksji na temat egzystencji życia w wymiarze indywidualnym , niezrozumiałym przez otoczenie. Czwórka przyjaciół – jak pisze Conrad – zebrana na pokładzie jachtu Nellie u nabrzeży Tamizy ,słucha opowieści kapitana Marlow’a , o jego wyprawie do Afryki . Otrzymał on nominację na stanowisko kapitana parowca a jego zadaniem było dotarcie do stacji handlowej , pod kierownictwem Kurtz’a któremu miał pomóc . Po wielu trudach Marlow dotarł do celu , w między czasie poznając tamtejszych ludzi i prawa którymi rządzi się Afryka. Poznał się również na ludziach którzy za najwyższy cel stawiali jak największe czerpanie korzyści z dżungli , a dokładnie ze słoni i ich kośćca . Kurtz jak się okazało był chory , opiekował nim się Rosyjski marynarz ,który ułatwił przybyszowi dotarcie do chorego . To on ostrzegł Marlow’a że tubylcy mogą nie pozwolić na zabranie Kurtz’a gdyż jest ich bóstwem , wokół którego urządzają wiele ceremonii . Kurtz w pełni korzystał z władzy która mu przypadła. Tubylcy składali mu ofiary , a on karał nieposłusznych ścinając im głowy i wbijając na pale .
Marlow był przerażony , zastanawiał się kim że jest ten Kurtz, czy to człowiek wybitny czy wariat .w momencie kiedy zobaczył jak niosą go na noszach , wychudłego i wycieńczonego jednak wciąż władającego tłumem tubylców . W kabinie statku, który miał pomóc w wyzdrowieniu chorego, mężczyźni wiele ze sobą rozmawiali,a w sumie to Kurtz prowadził monolog. Wspomniał o swych planach , marzeniach i pobudkach –których nie zrealizował – o potędze i sile. Zmarł żegnając się słowami „Zgroza! Zgroza!” Nie wątpliwie Kurtz poczuł się Bogiem . Jego postać jest ostrzeżeniem , pokazuje do czego zdolny jest człowiek ,który odkrył swą wolność egzystencjonalną . Odrzucił Boga przypisując sobie jego cechy . Wewnątrz się prowadzi konfrontacje własnego „ja” z własną ciemnością , mrokiem otaczającego świata i demonicznością drzemiącą w innych . To życie w Afryce obudziło w nim to wewnętrzne zło i negatywna destrukcyjna świadomość czyhających pułapek, wynikająca z niepełnej wiedzy o świecie i ograniczeń własnej natury . Równie destrukcyjny potrafi być ciężar lęków , obaw i niepewności związanych z teraźniejszością i przyszłością . Ograniczenie to skłania człowieka do refleksji nad przerażającą własną naturą , niezgłębioną wyobraźnią i ludzkimi myślami. Człowiek zaczyna życ w przekonaniu że rzeczywistość jest niezwykle skomplikowana , zagadkowa i ambiwalentna .
Bezsens i absurd człowieka w tym utworze, polega na tym, że prędzej czy później , niezależnie od sytuacji , może obudzić się zło , które drzemie w każdym z nas. A jedyne co ludziom pozostanie to uzmysłowienie sobie o błędach których nie sposób już naprawić …

Absurdalność istnienia pojawia się też w powieści Reymonta „Chłopi-Jesień „. W akcji utworu przedstawione jest życie wiejskiej gromady .Gdzie pory roku nadają życiu cykliczności i ustalają jego rytm . Reymont ukazuje chłopski świat , okrutny i bezwzględny , gdzie ludzie toczą bezustanna walkę o byt , który jest wyznacznikiem statusu w społeczeństwie. Maciej Boryna chce ożenić się z Jagną kochanką swojego syna, by ją do tego zachęcić przepisuje jej swoje pokaźne gospodarstwo . Dzieci Boryny buntują się przeciw temu , uważając to za absurdalne , by tak ogromną ziemie przepisać żonie a własne potomstwo zostawić z niczym . Wzburzony syn wraz z żoną opuszczają zagrodę Borynów. Jagustnyka gdy przepisała na swoje dzieci grunt stała się im niepotrzebna , dzieci wyrzuciły ją z domu . Bezsens to nadawanie człowiekowi znaczenia materialnego , człowiek wart jest własnej ziemi a po odebraniu mu jej , traci swą wartość, jest osamotniony , niepotrzebny ,odizolowany , wyłączony z życia kulturowo – społecznego . Nie przypada mu również już ten sam respekt i szacunek. W dzień za dusznych chłopi udawali się na cmentarz , patrząc na groby swoich bliskich , zastanawiali się nad własnym życiem , jego przemijalnością i ulotnością.
Jedna postać z epopei wyróżnia się niejasnością i złożonością swej osobowości . Jagna, wyraźnie wyróżnia się z lipiec kiego tłumu , jest to osoba kochliwa ,łatwo „wpadająca” w męskie ręce . Jest w niej coś z młodopolskiej kobiety fatalnej , która niszczy swojego kochanka – np. Antka. Jednocześnie cechuje się niezwykle skomplikowaną i wrażliwą duszą . Biernie uczestniczy w życiu społecznym , cechuje się bogatym wnętrzem . Nie dba o majątek, nie obchodził ją spis Borynów . Czuje się samotna, czuje się ofiarą nie rozumiejącą własnych przewinień . Dramat Jagny spowodowany był jej odmiennością , nie widziała sensu w życiu którymi rządzą wiejskie zasady . Absurdem było wygnanie Jagny za jej nie przystawanie do społeczeństwa .Wygnano ją ponieważ solidarność z innymi wzięła górę nad potrzebą wyróżnienia indywidualności.

„Koniec wieku XIX” jest wierszem niezwykle pesymistycznym , rysuje sylwetkę dekadenta , dla którego życie jest udręką , wobec której jest bezsilny , jest przekonany o bezsensowności jakiejkolwiek reakcji bądź czynu . Człowiek ten jest w pełni cywilizowany , posiadając ogromny zasób wiedzy . Kierując się rozumem doszedł do wniosku że jest wszystkowiedzący więc nic, nie ma już sensu a ludzie przemijają. Uwydatnia się w wierszu brak wiary , bezsilność i rezygnacja , poczucie nędzy i braku wyboru jakiejkolwiek możliwości . Miota się w swej melancholii czując smutek , ból i cierpienie. A jedyne na co potrafi się zdobyć to silna negacja wszystkiego i życie w bezsilności mrówki i rozpaczy skorpiona. Dekadent to desperat , niewidzący żadnej pociechy . Wiodący życie bez idei i bez poświęceń . Schyłek wieku wpłynął na twórców , nie bez powodu nazywa się ta epokę Fin de Siecle (czyli pesymistyczna wizja końca wieku ).Wiersz ten staje się dokumentem , a jego treść istotą człowieka tamtych czasów. A jedyną postawą jaką ów człowiek był w stanie przyjąć to milczące spuszczenie głowy…

„Tango” Mrożka jest dramatem w którym „Świat wymyka się z określonych zasad” . Obnaża on absurdy rzeczywistości , za pomocą groteski i szyderstwa . Utwór prezentuje problemy władzy i bezsilnej w stosunku do niej inteligencji . Przedstawia błędne krążenie w kręgu niemocy , w którym lekceważenie norm , łamanie zasad i tradycji , jest na porządku dziennym . Gdybyśmy mieli ocenić stan społeczeństwa , pierwsze określenie jakie się nasuwa to- chaos. Gdzie ludzie – inteligentni-odczuwają niepokój ,przez prymitywną dyktatorską władzę ,górującą nad moralnością i wartościami . Jednostka intelektualna jest skrępowana , ludzką lekkomyślnością i nieodpowiedzialnością . Nie jest w stanie zaradzić odrzuceniu wszelkich norm. Akcja rozgrywa się w nieokreślonym czasie w domu Stomilów, którzy dokonali wielkiego przewrotu i doprowadzili do absolutnej anarchii . Nie istnieją żadne prawa , a łamanie zasad jest chlubą . Syn Stomila Artur nie mając czemu się buntować ,podejmuje próbę uporządkowania świata i wprowadzenia wartości. Stara się pomóc babci ,oraz wziąć ślub z Alą by przywrócić dawne tradycje. Odrazę wzbudza w nim niechlujność i swoboda którą rozsiewają domownicy . Przeszkadza mu skrzywiony kręgosłup moralny Eleonory, jego matki , która od czasu do czasu , zdradza ojca z prostakiem.
Próba powrotu do wcześniejszych norm nie powiodła się , Artur ginie z rąk Edka . Dramat kończy się symbolicznym tangiem - na znak zwycięstwa prostoty i bałaganu . Artur tak bardzo starał się o treściwą formę że zapomniał o samej treści. Oświadczając się Ali , wspominając o tradycji , zapomniał wyznać jej uczucia jakim ją darzył , skutkiem czego zdradziła go z Edkiem. W sytuacji społeczeństwa żyjącego w systemie totalitarnym Mrożek ostrzega przed realiami życia komunistycznego w którym nihilistyczny bunt przynosi anarchię. Absurd w „Tangu” objawia się na dwa sposoby . Pierwszy z nich to fakt że dzieci nie mogą się zbuntować przeciwko rodzicom gdyż oni obalili już wszystkie normy . Drugi to finał sztuki , zwycięstwo banału nad inteligencją. Jeśli brak norm może być normą to czy brak sensu istnienia może być jego sensem ?...

Istnienie ludzkie jest zawieszone między przeszłością której już nie ma a przyszłością której jeszcze nie ma, stąd towarzyszące poczucie przemijalności i niespełnienia. Bezsens i absurd istnienia doskwiera człowiekowi od dawna , jest to problem który nie sposób rozwiązać . Młodzi ludzie pod wpływem przeciwności losu , próbują popełnić samobójstwo ,sięgają po narkotyki bądź inne używki . Świat staje się bezsensowny , absurdalny często czują się osamotnieni , porzuceni i nierozumiani .Wewnętrzne rozdarcie i podatność na lęki egzystencjonalne powoduje poczucie zagrożenia utratą autentyczności . Wywołuje to lęki przed przymusową izolacją .Przekonanie o absurdalności istnienia wynika ze świadomości życia w świecie niezrozumiałym, pozbawionym sensu i porządku . Pamiętajmy „ Rzeczywistość przeżre każdą formę , dziś tylko farsa jest możliwa „ , zło które dręczy człowieka było jest i będzie. Od zawsze towarzyszyło człowiekowi . Bo” zła nie da się zniszczyć na zawsze , ostatecznie , można je tylko uśpić jak mikroba dżumy „. Sens życia ujawnia się wolno , dzień po dniu ,sens lub bezsens. Czasem nasz sens życia wydaje się bezsensem ,czasem nasze postrzeganie świata jest normalne lub mniej normalne, należy jednak pamiętać że dążenie do bycia oryginalnym , niebanalnym , prowadzi do sztucznej oryginalności i zazwyczaj alienacji .Wtedy nasze życie zamienia się w abstrakcję . Jednak zawsze nasze życie będzie miało ambiwalentny „posmak”. Rzeczywistość na każdym odciska swoje piętno ale „ nie ma większej trwożnej pustki od człowieka uciekającego przed własnym demonem”….





bardzo zależy mi na waszych wrażeniach po przeczytaniu tego elaboratu ...
Ostatnio zmieniony 31 maja 2012, 18:16 przez Amarettowa, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Bezsens i Absurd istnienia- po mojemu

3
Iluzja śmierci
Jak postrzegasz śmierć? Jako nieuniknione „zło”, smutną rzeczywistość? Jeżeli nie boisz się swojego wnętrza, zapraszam w podróż, która paradoksalnie może doprowadzić Cię do pełniejszego życia.

Śmierć to idea, której wolimy nie dotykać. Większości ludzi kojarzy się z szarością, smutkiem, nieuniknioną, odroczoną karą. Mało kto lubi rozmyślać na temat czegoś, co jest nieuniknionym złem. Jeżeli już spotykamy się ze śmiercią, to jest ona w kulturze masowej albo bardzo bezosobową emocją, gniewnym rozlewem krwi w filmie akcji lub też mroczną jatką z tanich horrorów. Czasem również widujemy ją okraszoną czarnym humorem który, jak za czasów średniowiecza ("danse macabre"), stara się oswoić wizerunek śmierci po przez dowcip i groteskę.

W życiu bywa jednak mniej zabawnie. Spotkanie się ze śmiercią jest niemal zawsze jakąś stratą. Tracimy kogoś z rodziny, z otoczenia. Jak każda strata dla ego jest prostym matematycznym rachunkiem. Giną przyjemności przebywania z bliską osobą, z braku jej niezliczonych pozytywnych cech, których wcześniej nawet nie dostrzegaliśmy. Wykradzione są nasze emocje. Wspomnienia z daną osobą przechodzą do następnej kategorii „bezpowrotnie straconych”. Nawet jeżeli osoba nie była nam bliska, ledwo ją kojarzymy, zetknięcie ze śmiercią pobudza empatię i procesy utożsamiania się z daną osobą. Wówczas już nie rozpatrujemy, wątpliwej dla ego, straty nieznanego nam człowieka. Wówczas zazwyczaj potykamy się o refleksje naszego własnego, nieuniknionego losu. Pojawiają się, o wyuczonym już zabarwieniu, mroczne myśli utraty nie tylko emocji, miłych wspomnień, pomocnej dłoni, ale czegoś, czego nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Utraty wszystkiego. Ta nie pojmowalna myśl trawa zazwyczaj krótko i w miarę możliwości odsuwamy ją od siebie zostawiając wolną i śmiertelnie niebezpieczną w podświadomości. Świadomością uciekamy jak najdalej, tłumacząc sobie czasem, że „to i tak nieuniknione”, więc nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Dotknięta czymś nie do pojęcia, dusza okalecza się, tworząc „grzech pierworodny”, który do końca dni będzie stąpał za nią jako pierwotny cień. Ta skaza jest jednym z najbardziej produktywnych źródeł lęków… jak również jednym z najpiękniejszych darów, jakie mogliśmy otrzymać.

Jeżeli jesteśmy czystym doświadczeniem, a śmierć jest jego końcem, to jak możemy jej doświadczyć? Przecież jesteś doświadczeniem. Istnieje tylko to, co pojawia się w doświadczeniu, to co zjawia się w świadomości, co nie jest mną, ale czego mogę doświadczyć. Powstaje więc mentalny paradoks: jak mogę doświadczyć czegoś, co jest brakiem doświadczenia? Odpowiedź jest prosta, oczywiście nie mogę. Nie doświadczysz śmierci, ponieważ jeżeli czegoś doświadczysz po śmierci, zaprzecza to temu, że nie żyjesz. Świadome zrozumienie tego, czym jest nasza natura, czym jest śmierć i czym jest życie, okazuje się jednym i tym samym zagadnieniem.
http://przebudzenie.net/69-iluzja-smierci.html

Tu też o śmierci. Rodzimowierczo
(Nie zaczynać, o ile nie ma się zamiaru czytać całości).
http://iwyakruk1.wordpress.com/rodzimow ... skie-kolo/

Utrata intelektu, doznawana wskutek śmierci przez wolę, która stanowi rdzeń ginącego tu zjawiska i jest jako rzecz w sobie niezniszczalna - jest Letą dla tej właśnie indywidualnej woli; bez niej to przypominałaby ona sobie wiele zjawisk, których rdzeniem już była.


Umierając, trzeba odrzucić swą indywidualność niczym starą odzież i radować się nową i lepszą, którą się teraz - po otrzymanym pouczeniu - w zamian przyjmuje. Gdyby się zarzuciło duchowi świata iż unicestwia jednostki po ich krótkim istnieniu, to rzekłby on: „Przypatrz się im tylko, tym indywiduom, przyjrzyj się ich błędom, śmiesznościom, podłościom i ohydom! I im to miałbym pozwolić na zawsze istnieć?"

Do demiurga zaś powiedziałbym; „Dlaczego, zamiast - w drodze nieomal cudu - tworzyć nieprzerwanie nowych ludzi i niszczyć już żyjących, nie poprzestaniesz raz na zawsze na istniejących i nie pozwolisz im trwać po wieczne czasy?".

On zaś prawdopodobnie odpowiedziałby: „Oni sami przecież chcą tworzyć wciąż nowe, a więc muszę troszczyć się o miejsce. Ba, gdyby nie to! - Choć - mówiąc między nami - taki wiecznie żyjący i tak się prowadzący ród ludzki, bez innego zgoła celu niż ten, by wieść takie właśnie istnienie, byłby obiektywnie biorąc śmieszny, subiektywnie zaś nudny - o wiele bardziej niż możesz to sobie wyobrazić. Przedstaw to tylko sobie!".

Ja zaś rzekłbym: „Cóż, mogliby coś na swą rzecz przedłożyć, pod każdym względem". Igraszka końcowa w formie dialogu:

Trazymach: Słowem, czym będę po swej śmierci? - Ale jasno i dokładnie!

Filalet: Wszystkim i niczym.

Trazymach: Masz ci los! Jako rozwiązanie problemu - sprzeczność. To stara sztuczka.

Filalet: Odpowiadać stworzonym dla immanentnego poznania językiem na pytania transcendentne - może to w rzeczy samej prowadzić do sprzeczności.

Trazymach: A co nazywasz transcendentnym, co zaś immanentnym poznaniem? Wprawdzie i mnie znane są - od mego profesora - te wyrażenia, ale tylko jako predykaty Pana Boga, o którym wyłącznie - jak to właśnie przystoi - traktowała jego filozofia. Jeśli Bóg tkwi wewnątrz świata, to jest immanentny; jeśli zaś tronuje gdzieś na zewnątrz, to jest transcendentny. I to, jak przyznasz, jest jasne i zrozumiałe! Tu wiemy, czego się trzymać. Ale twej staromodnej sztucznej mowy kaniowskiej nie pojmuje żaden człowiek. Współczesna świadomość naszej doby wycofała się już z tego wszystkiego, czy raczej tak dalece postąpiła do przodu - z metropolii nauki niemieckiej.

Filalet (cicho, do siebie): Niemieckiej filozoficznej fanfaronady.

Filalet: Być może pozwolisz się jeszcze potargować. Załóżmy, że gwarantuję ci dalsze trwanie twej indywidualności, stawiam jednak warunek, by jej ponowne przebudzenie się poprzedził całkowicie bez-świadomy trzymiesięczny sen śmierci.

Trazymach: Idę na to.

Filalet: Ponieważ jednak w całkowicie bez-świadomym stanie nie mamy żadnej zgoła miary czasu, to jest nam przecież wszystko jedno, czy w trakcie naszego spoczywania w owym śmiertelnym śnie tu w świadomym świecie upłynęły tymczasem trzy miesiące czy może dziesięć tysięcy lat. Tak bowiem jedno, jak i drugie, musimy po przebudzeniu przyjąć na wiarę. Odpowiednio więc może ci być obojętne, czy twa indywidualność zostanie ci zwrócona po trzech miesiącach czy też po dziesięciu tysiącach lat.

Trazymach: Nie da się w gruncie rzeczy temu zaprzeczyć.

Filalet: Gdyby jednak - po upływie dziesięciu tysięcy lat - przypadkiem zapomniano cię zbudzić, to sądzę, iż skoro ów po nader krótkim istnieniu zapadły długi niebyt wszedłby ci już mocno w nałóg, nieszczęście nie byłoby wielkie. Pewne jest jednak, iż nie mógłbyś z tego nic odczuwać, i byłoby to całkowitą dla ciebie pociechą, gdybyś wiedział, że te skryte tryby, które napędzają twe obecne zjawisko, także za owych dziesięć tysięcy lat nie przestaną nawet na chwilę przedstawiać i poruszać innych tego rodzaju zjawisk.

Trazymach: To tak? I w ten sposób zamierzasz pomalutku i niepostrzeżenie okpić mnie z mej indywidualności? Mnie nie wywiedziesz w pole. Zastrzegłem sobie dalsze istnienie swej indywidualności i nie mogą mnie w tej mierze pocieszyć żadne siły napędowe i zjawiska. Leży mi ono na sercu i nie wyrzeknę się go.

Filalet: Uważasz więc chyba swą indywidualność za tak miłą, wyborną i niezrównaną, że nie mogłaby istnieć żadna od niej lepsza, toteż nie chciałbyś jej zamienić na jakąkolwiek inną, o której by się twierdziło, że w niej właśnie dałoby się żyć lepiej i łatwiej?

Trazymach: No cóż ma indywidualność jest taka, jaka jest - to jestem właśnie ja. „Nie liczy się w świecie nic poza mną, Gdyż Bóg to Bóg, a ja to ja". Ja, ja, ja chcę istnieć! Na tym mi zależy, nie zaś na bycie, o którym trzeba mi najpierw argumentować, że jest mój.

Filalet: Rozejrzyj się jednak. To, co woła: „Ja, ja, ja chce istnieć", to nie sam tylko ty, lecz wszystko, absolutnie wszystko, co zdradza choćby ślad świadomości. A zatem owo życzenie w tobie jest właśnie tym, co nie ma charakteru indywidualnego, lecz Jest wspólne wszystkim bez różnicy: nie wypływa ono z indywidualności, lecz w ogóle z bytu, jest istotne dla wszystkiego, co istnieje; ba, jest tym, przez co wszystko istnieje, i jest stosownie do tego usatysfakcjonowane przez byt w ogóle, do którego jedynie się odnosi, nie zaś wyłącznie przez jakiś byt określony, indywidualny. Nie jest ono bynajmniej nakierowane na taki byt, choć ten każdorazowo ma pozór określoności, może bowiem dojść do świadomości nie inaczej, jak tylko w istocie indywidualnej, i dlatego zdaje się każdorazowo odnosić jedynie do niej.

Jest to wszakże zwykły pozór, do którego wprawdzie lgnie zasklepiona w swej osobności jednostka, lecz który może być rozproszony przez refleksję; ta ostatnia władna jest nas odeń uwolnić. Tym mianowicie, co tak niepohamowanie pragnie istnienia, jest tylko pośrednio Jednostką! Bezpośrednio i właściwie jest to wola życia w ogóle, będąca we wszystkim jednym i tym samym. Skoro więc sam byt jest jej wolnym dziełem, ba, jej zwykłym odblaskiem, to nie może jej umknąć; ona zaś jest przez byt w ogóle usatysfakcjonowana tymczasowo: mianowicie o tyle, o ile wola - wiecznie niezadowolona - może być usatysfakcjonowana. Jednostki są dla niej czymś jednakim; nie mówi właściwie o nich, choć w pojęciu jednostki, która ją tylko bezpośrednio w sobie słyszy, zdaje się o nich mówić. Powoduje to, że wola strzeże troskliwie tego własnego bytu - w innym razie tak by się nie działo - i właśnie przez to zabezpiecza zachowanie gatunku. Wynika z tego właśnie, że indywidualność nie jest doskonałością, lecz ograniczeniem: stąd pozbycie się jej nie jest stratą, lecz raczej zyskiem. Porzuć przeto troskę, która zdałaby ci się zaiste - gdybyś rozpoznał całkowicie i dogłębnie swą własną istotę, mianowicie jako uniwersalną wolę życia, którą jesteś - dziecinna i nader śmieszna.

Trazymach: Dziecinny i nader śmieszny ty sam jesteś i wszyscy filozofowie, i jedynie dla żartu i zabicia czasu taki stateczny człowiek jak ja, wdawać się może w króciutkie pogawędki z tego rodzaju głupkami. Czekają mnie ważniejsze sprawy - a teraz z Bogiem!

http://minos-minal-omfalos.blogspot.com ... hopenhauer

„Ludzie potrzebują fantazji aby uczynić swoje życie lepszym?
NIE.LUDZIE POTRZEBUJĄ FANTAZJI DO BYCIA LUDŹMI”- rozmowa Śmierci z Susan w filmie Wiedźmikołaj

„WEŹ ZATEM WSZECHŚWIAT I ROZGNIEĆ GO NA NAJDROBNIEJSZY PYŁ, PRZESIEJ PRZEZ NAJDROBNIEJSZE SITO, A POTEM POKAŻ MI CHOCIAŻ JEDEN ATOM SPRAWIEDLIWOŚCI, JEDNĄ MOLEKUŁĘ MIŁOSIERDZIA. A JEDNAK… Śmierć machnął ręka. A JEDNAK DZIAŁACIE, JAK GDYBY ISTNIAŁ JAKIŚ IDEALNY PORZĄDEK ŚWIATA, JAK GDYBY BYŁA WE WSZECHŚWIECIE JAKAŚ… JAKAŚ SŁUSZNOŚĆ, WEDŁUG KTÓREJ MOŻNA GO OCENIAĆ”.- rozmowa Śmierci z Susan

[youtube][/youtube]

„Sposobem na nieśmiertelność jest unikanie życia”.-Terry Pratchett

[...] im dobitniej uświadamiamy sobie kruchość, nicość i zakrawający na marzenie senne status wszystkich rzeczy, tym wyraźniej jesteśmy też świadomi wieczności swej wewnętrznej istoty. Właściwie bowiem tylko w opozycji do niej poznaje się ów status rzeczy; tak jak szybkie płynięcie statku postrzegamy tylko w odniesieniu do stałego lądu, nie zaś patrząc na sam statek - Arthur Schopenhauer

[...] życie nasze jest pokroju mikroskopijnego: stanowi niepodzielny punkt, który dostrzegamy poprzez dwie silne soczewki przestrzeni i czasu jako rozciągnięty i stąd nader pokaźny. Czas jest urządzeniem w naszym mózgu, iżby przepojonemu nicością istnieniu rzeczy i nas samych dać za pośrednictwem trwania pozór realności”- Arthur Schopenhauer

„TO RZECZY, W KTÓRE WIERZYSZ, CZYNIĄ CIĘ CZŁOWIEKIEM”.-Śmierć

[...] człowiek jest czymś więcej niż ożywioną nicością, i zwierzę także.
Kto wobec tego sądzi iż jego byt ogranicza się do jego obecnego życia,uważa się za ożywioną nicość:
gdyż przed 30 laty był niczym, i za 30 lat będzie znów niczym”- Arthur Schopenhauer


Ja też nie mam litości,prawda?:D Wiem że tak.
Life is brutal and full of zasadzkas.
[youtube][/youtube]
Ostatnio zmieniony 31 maja 2012, 20:08 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Filozofia”

cron