Re: Elsa I David

1
Historia ta powstawała etapami, na innym forum.
Zachowałem daty, w których pisałem poszczególne fragmenty.
Myślę, że tak to powinno być właśnie zrobione.


------------------------------------------------------------------------------------


1 - (15 stycznia 2100)


Elsa w tym roku będzie obchodzić swoje setne urodziny.
Ma ona znaczne problemy zdrowotne, czemu chyba trudno sie dziwić.
Jej stan, jak na wiek oczywiście, jest świetny i większość dnia Elsa spędza razem z innymi rezydentami, siedząc na swoim wózku inwalidzkim.
Często "dopadają" ją problemy z oddychaniem i zachodzi potrzeba podania jej tlenu.
Zawozi sie ją wtedy do pokoju, gdzie stoii taka bucząca maszyna, która przez specjalne rurki podaje jej tlen.
Tak wlasnie było w ostatni poniedzialek przed obiadem, ok. godz 12.00.
Zawiozlem więc Elsę do pokoju, podłączylem tlen, a po ok. godzinie przyniosłem obiad.
Wszystko było dobrze i Elsa czuła się lepiej.

Po nastepnej godzinie wróciłem, by zabrać talerze.
Elsa zjadła bardzo mało i sporo jedzenia zostało.
Chciałem wszystko zabrać, ale mi nie pozwoliła, bo:
- Ten chłopiec, który śpi na fotelu - tu jej ręka wskazała stojący w pokoju fotel - jak się obudzi, to będzie głodny.
- Jaki chłopiec Elsa - odpowiedziałem - Tam nikogo nie ma.
- Jak to nie ma !!! - Elsa byla oburzona nie na żarty - On tam siedzi i śpi ! Nie kłam, że go nie widzisz !
Zostawiłem talerze i poszedlem.
Wróciłem za jakiś czas, ale uslyszalem to samo.

Od tego dnia wszystko sie zaczęło.
Zawsze gdy Elsa przebywa w pokoju, widzi tego chłopca.
Czasem slychać, jak z kimś rozmawia i mówi do tego kogoś, jak do małego chłopca.
Wypytałem ją o szczegóły:
Chłopiec ma na imię David i ma 7 lat.
Ubrany jest w coś, co Elsa nazywa; niebieskim mundurkiem szkolnym, takim, jaki ona widziała w dzieciństwie.
Zwykle chłopiec śpi, siedząc na fotelu, choć czasem się budzi, rozmawia, a nawet wychodzi.
Jeść nic nie chce, co Elsę martwi, bo; "mały chlopiec musi przecież jeść".

Każdy rezydent ma w swoim pokoju takiego pilota, ktorym moze wezwać pomocy.
Są tam dwa przyciski; jeden wciska sie tylko wtedy, gdy dzieje się coś groźnego, a drugi, gdy potrzebna jest jedynie drobna pomoc.
Pilot uatywnia rozmieszczone na korytarzach sygnalizatory, na których wyświetla się numer pokoju, z którego ktoś dzwoni.
Towarzyszy temu dźwięk, odmienny dla każdego przycisku.

We wtorek z pokoju Elsy odezwał się ten pierwszy sygnał oznaczający znaczne zagrożenie.
Gdy wbiegliśmy do Elsy to okazało się, że siedzi ona nadal na swoim wózku i ma silny atak duszności.
Pilot leżał w odległości 3 metrów od jej ręki, na telewizorze i... był włączony!
Gdy po podaniu tlenu stan Elsy sie poprawił, zapytałem:
- Elsa, powiedz mi proszę; kto włączył pilota?
- No jak to kto ! Chłopiec !!! - padła zdecydowana odpowiedz.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 - (17 stycznia 2010)


Niestety, chyba już nie będzie dalszego ciągu historii Elsy i Davida.
W piątek i sobotę miałem wolne.
Dziś rano, jak zobaczyłem Elsę, to nie mogłem Jej poznać.
Postarzała się w ciagu tych kilku dni, o dobrych parę lat.
Cały czas z kimś rozmawiała i do kogoś mówiła.
Kilka razy slyszałem nawet imie; "David", choć niewiele dało sie zrozumieć.

My - żywi, nie mogliśmy juz jednak nawiazać z Nią kontaktu.
Gdy, ok.l godziny 14 konczyłem pracę, na dziedzińcu wlaśnie lądował śmigłowiec ratownictwa medycznego.
Wezwał go przybyły wcześniej ratownik, który uznał, że Elsa musi zostać przewieziona do szpitala.

Mysle, że w tym życiu, już nikt z nas jej nie zobaczy.....................................................

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


3 - (26 stycznia 2010)


Coż, czas podjąć przerwany wątek.
Przez ostatnie kilka dni nie miałem czasu na pisanie.
Wszystko potoczyło się inaczej, niż myślałem.
Jak Elsa zobaczyła ekipę, która przyleciała tym śmigłowcem, to wstąpiły w Nią nowe siły.
Zaczęła się tak drzeć, walczyć, gryźć i kopać, że lekarz uznał, iż wszystko jest w porządku i nie ma potrzeby hospitalizacji.
Elsa została więc w domu i do dziś tam przebywa.
Zmieniono leki, które musi codziennie otrzymywać, zaczęto częściej podawać tlen i wszystko wróciło do względnej normy.

Wczoraj spędziłem z Nią wiecej czasu.
Elsa przez wiekszość dnia spała, siedząc w swoim wózku inwalidzkim.
Obudziła się, bo jak stwierdziła: "David wrócił ze szkoły".
W zwiazku z tym, że wczesniej zdążyłem położyć ją do lóżka, zarządała, bym natychmiast pomógł jej wstać.
- Muszę uszykować mu coś do jedzenia. Zobacz jaki on jest zmęczony. Jego rodzice nie chcą się nim zająć i sama muszę to zrobić. Chcę wstać! Natychmiast! Musisz mi pomóc! - tak to mniej więcej wygladało.

Starałem się Jej wszystko jakoś wytłumaczyć, czym rozdrażniałem Ją jeszcze bardziej.
Zostawiłem Ją więc w łóżku i wyszedłem.

Elsa nie może samodzielnie chodzić.
Może jedynie stanąć, gdy ktoś Jej w tym pomoże i oprzeć sie o specjalny chodzik.
Jej łóżko, podobnie jak łóżka innych rezydentów, wyposażone jest w specjalne, podnoszone bariery, które uniemożliwiają wypadnięcie.
Wychodząc, podniosłem więc te bariery, by uniemożliwić Jej zrobienie sobie krzywdy.

Po ok 20 minutach, z Jej pokoju dobiegł wzywający pomocy dzwonek.
Gdy tam wszedłem, zobaczyłem Elsę, która usiłowała samodzielnie wstać i wlaśnie przerzuciła jakoś nogi ponad barierami.
Nigdy bym nie pomyślał, że Ona może być do tego zdolna.
Jeszcze chwila i Elsa znalazłaby się na podłodze.

Gdy kładłem Ją z powrotem, kątem oka dostrzegłem jakiś ruch.
Wydawało mi się, że ktoś jest w pokoju, za moimi plecami.
Myślałem, że to jeden z kolegów przyszedł, bo dzwonek ciągle był włączony.
- Zobacz, co on robi - odezwała się w tym momencie Elsa - On wcześniej włączył dzwonek, choć mu tego nie kazałam, a teraz chce go wyłaczyć. Zostaw ten dzwonek! Czemu jesteś taki niegrzeczny!? Masz mnie słuchać!

W tym momencie dzwonek zamilkł...

Gdy się odwróciłem, za moimi plecami nie było nikogo.
Pilot sterujący dzwonkiem leżał sobie spokojnie na szafce od telewizora.
Ani ja, ani Elsa nie mieliśmy możliwości by go choćby dotknąć.
Był zbyt daleko...

- Powiedz mi Elsa; kto wyłączył dzwonek?
- Jak to kto! Ten niegrzeczny chłopiec - David! - padła zdecydowana odpowiedź.

Potem Elsa zaczęła się stopniowo uspokajać.
Mowiła, że Ona jest już za stara, by zajmować się takim małym chłopcem.
Znowu dziwiła się, że rodzice tak go zostawili.
Martwiła się również, bo David powiedział Jej, że przyprowadzi swoją siostrę.

Po okolo dziesięciu minutach Elsa zasnęła.
Gdy kończyłem wieczorem pracę, nadal spokojnie spała.

Coż...

Ktoś był w pokoju Elsy i czułem jego obecność za moimi plecami.
Nie byl to nikt z żywych pracowników tego domu.
Ten ktoś włączył dzwonek, gdy Elsie groziło wypadnięcie z łóżka, a potem go wyłączył.

Czy byl to David?
Myśle, że... sam nie wiem.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------


4 - (5 luty 2010)


Dzisiaj rano, o dziewiątej polskiego czasu, zakończyła się ziemska wędrówka Elsy.
Nie będzie już więc, dalszego ciągu związanej z Nią opowieści.....................................


--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zegnaj Elsa.
Do spotkania po drugiej stronie życia.
:roza:
Ostatnio zmieniony 09 mar 2010, 9:59 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Elsa I David

2
Krzysztof,
ja pracowalam w domu starcow pzrez sporo lat i bylam swiadkiem tego, co ty opisujesz wiele razy. Zdarzalo sie to gdy jeden z moich podopiecznych zblizal sie do podrozy do Domu.
Zaczynaly sie rozmowy z osobami, ktore byly widoczne tylko dla mych staruszkow. Jedno, co zauwazylam - po pojawieniu sie tych "gosci" moi pacjenci stawali sie spokojniejsi, zrelaksowani i zaczynalo z usmiechem mowic o drodze do Domu.
Kiedy moj czas nadejdzie ja mam nadzieje, ze ktos do mnie tez przyjdzie by mi towarzyszyc w tej wedrowce.
Ostatnio zmieniony 09 mar 2010, 15:14 przez Krystek, łącznie zmieniany 1 raz.
Krystek
"Artificial intelligence is no match for natural stupidity."

Re: Elsa I David

3
Od ponad czterech lat zajmuję się zjawiskami niewyjaśnionymi i śmiercią. Często słyszy się opowieści o tym jak ktoś przychodzi do umierającej osoby. Ktoś, kogo widzi tylko umierający. Jest kimś w rodzaju przewodnika do nowego życia a przynajmniej ja tak sądzę.
Szczerze? Popłakałam się kiedy czytałam. Byłam w hospicjum na szkoleniu i podczas przerw zdarzało się rozmawiać z chorymi. Przy niektórych czułam się spokojna i odprężona a przy innych wyczuwałam aurę śmierci. Opowieść o Elsie i Davidzie była jedną z najpiękniejszych jakie przeczytałam. David był dla Elsy właśnie przewodnikiem. Przyszedł po nią i przygotowywał ją na odejście.
Przynajmniej ja w to wierzę.
Ostatnio zmieniony 12 mar 2010, 11:08 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 1 raz.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Elsa I David

5
Podobno każdy z nas ma "swego Anioła - Przewodnika" ale nie zawsze umiemy się z nim porozumieć. Cudownie byłoby poczuć jego obecność w życiu, a nie tylko w ostatnich godzinach.
Ostatnio zmieniony 14 cze 2010, 8:52 przez Lynx, łącznie zmieniany 1 raz.
Czy myślisz, że możesz, czy myślisz, że nie możesz w obu przypadkach masz rację.(Henry Ford)

Re: Elsa I David

6
Takie rzeczy się zdarzają..Sam byłem świadkiem odwiedzin u osoby chorej ważnego, znaczącego w jej życiu,zmarłego członka rodziny..Dla niej, ta osoba, była równie realna jak ja, stojący nieopodal..
Odwiedziny te powtarzały się cyklicznie..Miały b. dobry wpływ na stan nerwowy chorej, uspokajały ja i dawały radość.
Ostatnio zmieniony 14 cze 2010, 11:45 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Elsa I David

7
Lynx pisze:Podobno każdy z nas ma "swego Anioła - Przewodnika" ale nie zawsze umiemy się z nim porozumieć. Cudownie byłoby poczuć jego obecność w życiu, a nie tylko w ostatnich godzinach.
Kiedy możemy go "poczuć".
Np. gdy chcemy zrobić coś głupiego, to nagle odchodzi nas na to ochota... Dlaczego? Być może to właśnie nasz Duch opiekun interweniował, inspirując nasze myśli, że jednak nie warto tego robić.

Zresztą - każdego dnia nasz Duch opiekun nam pomaga. Tylko, że my nie mamy świadomości tego, że nas inspiruje myślami i pomaga przejść niektóre ciężkie dla nas próby.

Również świetnym przykładem jest to, co napisał Krzysiek.
Ostatnio zmieniony 14 cze 2010, 21:06 przez Voldo, łącznie zmieniany 1 raz.
"Bez miłosierdzia nie ma zbawienia" - Allan Kardec
"Narodzić się, umrzeć, odrodzić ponownie i wciąż się rozwijać - takie jest prawo" - Allan Kardec

Re: Elsa I David

8
Myślisz, że to inaczej intuicja? Bo ta rzeczywiście często mnie ostrzega.
Ostatnio zmieniony 14 cze 2010, 22:46 przez Lynx, łącznie zmieniany 1 raz.
Czy myślisz, że możesz, czy myślisz, że nie możesz w obu przypadkach masz rację.(Henry Ford)

Re: Elsa I David

9
Coś podobnego pamiętam z dzieciństwa, gdy moja 95-letnia prababcia od pewnego czasu widziała cały tłum ludzi i z nim rozmawiała. Oczywiście widziała ich tylko ona, pozostali patrzyli na to jak na zwidy zbzikowanej staruszki.
Ostatnio zmieniony 21 lip 2010, 9:19 przez Gollum, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Elsa I David

10
Ten chłopiec to prawdopodobnie anił stróż. Bo zgodnie z modlitwą "...Strzeż ciała, duszy mojej i zaprowadź mnie do zywota wiecznego Amen". Pozostali ludzie czesto oznaczają zmarłych którzy czekają na umierającego.
Ostatnio zmieniony 30 lip 2010, 22:54 przez Michall, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Spirytystyczne historie”

cron