65
autor: Sailor
Ja ostatnio przewałkowałam temat armii ogółem, a także płci pięknej w jej szeregach, przy okazji spotkania z kolegą, który pretenduje do miana zawodowego żołnierza. Osobiście mam raczej pacyfistyczne usposobienie. "Raczej", bo sama oczywiście nie mam pojęcia, jak bym się zachowała, gdyby dziś czy jutro przyszło mi stanąć w obliczu napaści na mnie/moich bliskich/mój kraj, jednak tak jak czuję to obecnie- przemoc naprawdę nie stanowi żadnej odpowiedzi.
Wracając jednak do tematu, zaczęłam się zastanawiać, czy to nie paradoks, że kobiety, które jako matki, siostry, żony najwięcej wycierpiały w czasie wojen, które pochłaniały życia istnienia ich ukochanych mężczyzn pragnął prać udział w tym procederze wzajemnego mordowania się? Bo przecież wojsko także od tego jest. Ginął cywile, w tym dzieci, jak kobieta jakom matka może się potem z tym uporać? Pewnie ktoś odpowie, że to samo dotyczy przecież mężczyzn i zgoda, ale oni w jakimś sensie wychowywani są na twardzieli, którzy potrafią chronić ojczyznę czy rodzinę, wpycha im się w ręce zabawki- karabiny, żołnierzyki i czołgi, a w kobietach od najmłodszych lat rozbudza na wiele sposobów instynkt macierzyński, czułość, wrażliwość, to one opiekują się zwierzątkami, lalkami etc. Z perspektywy socjalizacji nie są przystosowane do bycia żołnierzem, podobnie psychologia głosi, że są one o wiele bardziej narażone na zespół stresu pourazowego i że kobiety, które były uczestnikiem bądź świadkiem dramatycznego wydarzenia z udziałem dziecka często stawiają się (podświadomie) na miejscu jego matki i współcierpią z nią, pogłębiając swe poczucie winy, choć czasem w ogóle winne nie były. Nie chcę tu operować stereotypami, ale po prostu zastanawiam się, czy natura i społeczeństwo nie skonstruowały nas tak, abyśmy jednak pozostawiły tę sferę aktywności facetom? (a najlepiej oczywiście, gdyby nie była ona wcale potrzebna) Pewnych rzeczy wg mnie nie da się przeskoczyć i na nic emancypacja...
Ostatnio zmieniony 12 lip 2011, 19:29 przez
Sailor, łącznie zmieniany 1 raz.
Każda cząstka elementarna w kosmosie ma swoją antycząstkę. Razem tworzą parę, są identyczne, ale się nie tolerują. Jeśli zanadto zbliżą się do siebie, ulegają zagładzie i zamieniają w światło.
Majgull Axelsson