Chciałabym się odnieść z lekka do tematu kondycji wiary pierwszych Piastów
Lizawieto, napisałać m. in. coś takiego:
Mieszko rzeczywiście przyjął chrzest z pobudek politycznych, ale później stał się pobożnym chrześcijaninem.
Chrobry natomiast, stworzył niezależną od niemieckiej organizację kościelną. Szukał misjonarzy wśród pustelników, którzy słynęli ze świątobliwości.
z czym ja niestety nie mogę się zgodzić.
Za czasów Mieszka czy Bolesława chrześcijaństwo w Polsce było jedynie fasadą. W praktyce nadal obowiązywało wielożeństwo, niewolnictwo, napady na sąsiadów pod pozorem nawracania a tak naprawdę w celach grabieży, spustoszeń terenów sąsiednich czy wyłapywania niewolników, szczególnie wsławił się takimi czynami Chrobry na Rusi.
Poza tym, jak można nawrócić się prawdziwie i uwierzyć głęboko, skoro pomiędzy ludem a misjonarzami istniała bariera językowa i kulturowa? Łacinnicy chyba nie bardzo dogadywali się dialektach plemion słowiańskich i vice versa. I nie chodzi tutaj tylko o lud prosty, ale i o przywódców, którzy zbyt wielkiego pojęcia o łacinie nie mieli.
Pogaństwo egzystowało sobie w najlepsze, nawet gdy rycerstwo polskie wyruszało na krucjaty pod sztandarami Kościoła Katolickiego, praktykowało jeszcze wiele guseł i rytuałów przodków.
Także z dobrowolnym uznaniem wyższości Boga się nie zgodzę. Nie było dobrowolne a przymusowe. Prócz tego kuszono ubogich na wpół dzikich ludzi wizją wolności, szczególnie od możnych panów, którzy ich wykorzystywali. Okazało się jednak z czasem, że Kościół nie tylko nie doprowadził do polepszenia się kondycji najuboższych a jeszcze nałożył własne daniny, ustanowił nowe zwiechrznictwa, nowych panów. Także osobista relacja, jaka rzekomo miała połączyć człowieka z Bóstwem okazała się ułudą- we wszystkim pośredniczyli duchowni, nie było dostępu do Pisma Św., nie było mowy o powszechnym nauczaniu łaciny, aby cokolwiek zmienić. Wiara przodków była obłaskawiona, swojska aż tu nagle okazuje się, że trzeba wierzyć w coś zupełnie obcego, niezrozumiałego, co burzy dotychczasowy obraz świata. Tak naprawdę to chrześcijaństwo jawiło się wówczas jako tajemnicze i zamknięte, a nie magia. To nie dokonało się ani świadomie ani dobrowolnie, ale poprzez pogromy, ucisk i zniewolenie.
Teraz możemy pisać o tym wiele pięknych i wzniosłych słów, jako wyemancypowani wykształceni Europejczycy XXI wieku, ale wtedy nie wyglądało to tak, jak ukazuje nam to np. Kościół. On jako instytucja rozpowszechnia pewien mit, podobnie jak np. mit masowego męczeństwa pierwszych chrześcijan pod rzymskim panowaniem. Jak każdy mit czy baśń jest to niezwykle sugestywne, ujmujące a nawet romantyczne, ale kiedy pozna się realia epoki i wiele uwarunkowań, wymiarów danej kwestii, okazuje się, że nie mogło tak być, że był zupełnie inaczej. Wiele musieli nacierpieć się rodzimowiercy nawracani siłą na "nowego boga", nie było to dla nich żadnym wybawieniem. Tak jak współcześni katolicy nacierpieliby się zapewne przy nawracaniu ich na Hare Kriszna.
Odgórne wprowadzanie nowego kultu implikuje głęboki i masowy kryzys w wymiarze społecznym, politycznym i światopoglądowym. Słowianie skupieni wokół Mieszka wyszli z tego zwycięsko, ale strat nie sposób oszacować.
Każda cząstka elementarna w kosmosie ma swoją antycząstkę. Razem tworzą parę, są identyczne, ale się nie tolerują. Jeśli zanadto zbliżą się do siebie, ulegają zagładzie i zamieniają w światło.
Majgull Axelsson