75
autor: Lidka
Ja tego bym tak nie powiedziała, Crows. Używasz słowa 'biedni' i 'poniżani', ale musisz mieć świadomość, że to Twoja ocena sytuacji, bo nie masz pojęcia, czy ten ktoś kto jest poniżany, czuje to, co Ty, obserwując czy komentując ten przypadek.
Nie, nie jest to też żadna 'gwarancja oświecenia'. To po prostu okoliczność, która może stać się bodźcem do rozwoju świadomości. I każdy ją wykorzysta na swój sposób: jeden będzie czuł się 'ofiarą', a drugi wcale nie będzie się czuł poniżony.
Oczywiście, że ból i cierpienie nie są wartościami samymi w sobie, ale są taką samą częścią życia jak radość i harmonia. Bo i radość, i harmonię możemy docenić dopiero wtedy, kiedy doświadczyliśmy bólu i chaosu (czy cierpienia).
Ja nie namawiam do cierpienia i jestem daleka, daleka od tego, co twierdzą religie, które cierpienie gloryfikują. To, co chcę przez moją wypowiedź przekazać, to fakt, że ból i cierpienie jako te nieodłączne części życia zawsze będą się pojawiać w życiu człowieka. I zawsze będą bodźcem do nabierania świadomości. A to, jak człowiek ten bodziec wykorzysta - zależy tylko od niego.
Spójrz choćby na ten przykład z bitą dziewczynką (poparty przez Krysię i przeze mnie). Ja nie mam pojęcia, jak ona to w życiu wykorzysta, ale współczuje jej, bo doświadczyłam tego samego. Zatem mogę opowiadać tylko o sobie, bo moje uczucia znam. Wiesz, jak to się potoczyło u mnie?
Tak bardzo źle mi było w mojej rodzinie, że postanowiłam wytrzymać tyle, ile muszę i odejść. Zamknąć tę kartę mojego życia i zacząć życie takie, jakie ja sama uważałam za słuszne.
I było OK, dopóki nie uświadomiłam sobie, że wcale problemu nie rozwiązałam. Że nie da się uciec od niego, bo on jest we mnie, a nie w mojej rodzinie, czyli 'na zewnątrz' mnie. Każda myśl o rodzinie szarpała mi serce i starałam się to zrozumieć, po prostu.
I życie zatoczyło takie koło, że dziś moi 'prześladowcy' są zależni ode mnie. A ja nareszcie nie cierpię z tego powodu, gdyż przez te wszystkie lata nabrałam świadomości życia i zrozumiałam, że gdyby nie taki trudny start w życie, nigdy bym nie osiągnęła tego, co osiągnęłam. Dorosłam do tej świadomości na bazie doświadczenia i refleksji i jestem naprawdę wdzięczna losowi, że tak moje życie wyglądało. Nigdy nie byłabym tym, kim jestem, gdyby nie bodziec, czyli sytuacja w dzieciństwie.
I dlatego ostrożnie oceniam, emocje też mną nie szarpią, bo z autopsji wiem, że nie jest tak, jak wydaje się z boku. Nie przydarza nam się nigdy nic, co by nam 'szkodziło', ze wszystkiego możemy wyciągnąć, co najlepsze. Trzeba tylko chcieć to dostrzec, chcieć się rozwijać, chcieć brać życie we własne ręce, a nie polegać na czymkolwiek ' z zewnątrz'.
Ostatnio zmieniony 22 paź 2011, 14:27 przez
Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!
Lidka