Re: Radość czy smutek.
31dlaczego swinia? Mysle ze pogubil sie...?
Ostatnio zmieniony 26 lis 2011, 20:39 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie da się wszystkich uszczęsliwić na raz...i nie zawsze to, że kogoś coś unieszczęśliwia jest naszą winą.Lizawieta pisze:Czy budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu, to szczęsliwość?
Nie wiem, a ktoś z nas pisze im scenariusz?Lizawieta pisze:Czy związek przetrwa do końca ich dni?
Lufe...zawsze są dwa wyjscia iść z prądem lub przeciw.lufestre pisze:A już szczególnie ocenianie gdy nie zamierzamy ingerować to robienie sobie telenoweli z cudzego życia.
Nie oceniaj. Nikt Ci nic nie nakazuje...Twój wybór...Twoja sprawa, ale moją sprawą jest by zwrócić Ci uwagę na dokładniejsze czytania: (np. nie jest napisane, że to przyjaciółka, nie ingerujemy, bo rozmowa tutaj nie jest ingerencją, to logiczne, a zatem dajemy żyć ludziom,). No cosik jest nie tak, a scenariusz pisze Ane na Sexie...chyba jeszcze, bo nie zaglądam tam.lufestre pisze:Jakkolwiek byśmy nie teoretyzowali, to dlaczego mamy oceniać cudze życie prywatne? Każdy ma swoją moralność.
Wydaje nam się, że coś widzimy z boku i że wiemy wystarczająco i możemy już memłać jęzorem i oceniać, szufladkowac... Im dłużej żyję, tym częściej milcze na temat cudzych związków, nawet na temat takich, które obserwuje latami (chociażby np. wieloletni związek mojej przyjaciółki), bo nasze spojrzenie nie musi sprawdzać się dla wszystkich. Najłatwiej powiedzieć, że ten powinien był się tak zachować, a ten inaczej, a przecież to jest czyjaś sfera emocjonalna, uczuciowa, tam nikt nie potrzebuje naszej oceny moralnej i ometkowania. Dajmy ludziom żyć po swojemu.
Nie da się wszystkich uszczęsliwić na raz...i nie zawsze to, że kogoś coś unieszczęśliwia jest naszą winą.Lizawieta pisze:Czy budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu, to szczęsliwość?
Odrobina zdrowego egoizmu dobrze robi światu.
Nie wiem, a ktoś z nas pisze im scenariusz?Lizawieta pisze:Czy związek przetrwa do końca ich dni?
No własnie...cudne spojrzenie podrzucasz zastanowienie, czyli ematyczność w każdą z tych postaci i co ja bym zrobiła.Andra pisze:wiesz Lizko, Twoja historia dala mi impuls do zastanowienia sie: co ja bym w takiej sytuacji - kazdej z tych trzech osob- zrobila. I uczciwie mowie- nie wiem, jako ze czym innym sa nasze mysli o sobie, a czym innym my...
Jasne, że jest i to jest horrorem dla takich ludzi...osób transseksualnych.polliter pisze:A co, świnia nie może się pogubić? :zozol4:
Słyszałem wersję, że baby to chuje, a faceci to cipy.
coś w tym, chyba, jest... :black2:
Nie wspułczuję mu. Dla mnie facet, który jest w związku, nawet nieudanym jak uj, zabiera się za nastepny związek, to (przepraszam) kawał uja, który już na etapie plemnika powinien się roztrzaskać o jakąś ścianę. Uważałem i uważam, że jak coś się nieukłada to powinno się albo to próbować zmienić, albo zostawić i iść dalej. Pisałem o facecie, ale to samo dotyczy i kobiet.Lizawieta pisze:Wy wszyscy od razu jak Matka Teresa współczujecie Tadziowi męczenie się w związku.
Bardzo podoba mi się ta wypowiedź...zaczyna się brakiem porozumienia...mnie interesuje, czy ten brak akcentuje się w momencie kiedy jest obraz tej innej osoby?Ja?! pisze:Wina zawsze jest obustronna.
Początek końca związku zaczyna się od braku porozumienia, wspólnego języka, kończy na odrzuceniu seksualnym i to jest koniec końca związku.
Zdrada jest już formalnością i ostateczną szansą na zmiany.
Każdy szuka bliskości, jak znajdzie to nie puszcza dobrowolnie.
Facet to świnia i jak nie czuje miłości od kobiety to szuka choćby zamiennika czyli erotyki.
Cały :zozol1: Nie żebym Ci się podlizywała, ale moje zdanie jest takie same i rzeczywiście tyczy obu płci.caly pisze:Nie wspułczuję mu. Dla mnie facet, który jest w związku, nawet nieudanym jak uj, zabiera się za nastepny związek, to (przepraszam) kawał uja, który już na etapie plemnika powinien się roztrzaskać o jakąś ścianę. Uważałem i uważam, że jak coś się nieukłada to powinno się albo to próbować zmienić, albo zostawić i iść dalej. Pisałem o facecie, ale to samo dotyczy i kobiet.Lizawieta pisze:Wy wszyscy od razu jak Matka Teresa współczujecie Tadziowi męczenie się w związku.
Nie porzuca sie szczęśliwej rodziny w której samemu jest się szczęśliwym..Lizawieta pisze:Dziś usłyszałam historię życia niespełna 50-letniej kobiety...Eli
Nie będę jej w całości przytaczać, ale po krótce powiem:
Ela jest po rozwodzie i od dwu lat w "cudnym" jak to określa związku.
W bardzo młodym wieku rozeszła się z mężem...wychowała dwoje dzieci, a teraz razem z nowym patrnerem wydaje je za mąż.
Nie sądziła, że może być jeszcze szczęśliwą, a jednak...
Cieszyć się należy, że ułożyła sobie życie, ale...
Obecny patner...Tadzio jest w kilka m-cy po rozwodzie, taką decyzje podjął i zostawił żonę Anię dla nowej partnerki.
Jak myślicie?
Czy budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu, to szczęsliwość?
Czy związek przetrwa do końca ich dni?
A w ogóle, to nie wiedziałam, gdzie umieścić temat...jesli ktoś znajdzie odpowiedniejsze miejsce, to proszę przenieść.
Andruś...Twoja wypowiedź jest bardzo pouczająca.Andra pisze:mysle ze stojac przed jakimkolwiek wyborem w zyciu, warto zastanowic sie- wole skrzywdzic siebie, czy kogos. Krzywdzac innych, i tak uderzamy w siebie, wiec po co sprawiac dodatkowy bol komus? Za siebie odpowiadamy, a nigdy nie wiadomo jak cios zniesie ktos inny...czasem nie da sie tego ciosu uniknac, wiec przynajmniej nie krzywdzmy niepotrzebnie, bezmyslnie
Teoretycznie tak, ale jak opływa się i nabędzie w jakiejś sytuacji, tu w związku, to uważa się, że ze szczęściem jest się za pan brat i kosztuje się innych nazwę szczęsliwości (czyt. zdrad)victoria pisze:Nie porzuca sie szczęśliwej rodziny w której samemu jest się szczęśliwym..
W takim wypadku, jesli już to dochodzi do zdrad, wtedy unieszczęsliwia sie wszystkich wokół siebie, nie tylko drugą ukochaną osobę i siebie samego. Zdrady jednak maja to do siebie, że za bardzo krótka przyjemność i dla niektórych chyba chwilę szczęścia, płaci się długo i słono
Istnieja również jednostki latami zyjące w dwóch związkach, dla szczęścia? wygody? nie wiem.
No może gdzieś pisałeś...ja nie czytałam, bo nie czytam forum od deski do deski...a teraz mam jasność i znam Twoje zdanie. :zozol1:Nebogipfel pisze:Na temat zdrady się już wielokrotnie wypowiadałem. I tu mam zdanie jak cały - albo zostawić oficjalnie albo starać się ratować związek.
ps. Chyba się pogubiłem i poczytam jeszcze raz, bo nie wiem czy zdradził czy po prostu oficjalnie z tamtą zakończył a wydawało mi się to drugie. Poza tym jestem ciekaw zdania całego co by było gdyby zdrada była zemstą za zdradę albo jakby skoki w bok robili za zgodą partnera/erki.
ps. 2
Liz, niedawno pisałaś, że nie oceniamy a to właśnie zrobił teraz cały - więc jak w końcu?
Liz, ale ja napisałam, że chodzi mi o miłość, nie o chwilowe namiętności. Miłość nie ma uwagi ani na wiek ani na liczbę dzieci czy staż małżeński. Czasem bywa tak, że dopiero w dojrzałym wieku trafia się na swoją bratnią duszę i sama przyjaźń dla dobra rodzin wtedy niestety nie wystarczy, nagle pragnie się WSZYSTKIEGO, co związane z tą osobą. Nie można moim zdaniem wymagać od nikogo, by się poświęcał, mijał obojętnie osobę, która daje mu szczęście, która jest mu najbliższa na świecie dla zachowania pozorów przykładnego małżeństwa. I wierzę mimo wszystko, że ludzie potrafią odróżnić głębokie uczucie od instynktów czy huśtawek emocjonalnych.Lizawieta pisze:Pewnie tak...wegetacja, to nic ciekawego, ale Sa w pracy wiekszość z nas wegetuje, bo musi zarabiać na życie.Sailor pisze:Moim zdaniem takie wegetowanie, jak to doskonale określiłeś, nie jest w porządku ani względem siebie samego/samej ani osoby, z którą aktualnie się jest. Podtrzymuje się sztucznie związek, więzi w nim i siebie i drugą osobę- czy nie lepiej dać sobie nawzajem wolność?
Pewnie jak się nadaża sytuacja, to pracę zmieniamy, ale głos rozsądku każe nam siedzieć na dupie i pracować.
Aa, Twoje pytanie pozostaje to samo...czy nie lepiej dać sobie wolność?
W pracy zaleznośc od finansów, a w związku cos sobie ludzie obiecywali, kochali się, mają dzieci, które sa owocem miłości, opiekuja się i miłość przelewają na dzieci i raptem przychodzi "kryzys wieku średniego" i dupcia szaleje?
No to jest godne? lepiej dać sobie wolność?