To chyba mi współczujesz. Spoko, nie masz powodu.PiotrRosa pisze:Nie wspomnę już o wyjętych chyba z kibla (bo nie z głowy) wstawkach o lekarzach chodzących po salach i decydujących "dziś odłączamy pana, a pana jutro". Na trzeźwo na pewno to nie było pisane. A jeśli na trzeźwo, to współczuję
Ja natomiast współczuje braku czytania ze zrozumieniem, czasem to naprawde może przeszkodzić w dyskusji:
Chyba, że jeszcze ktoś tak napisał i w innym kontekście, wtedy Ci nie współczujęSamo prawo do eutanazji nie spowoduje, że lekarz będzie chodził po pokojach i mówił, tego odłaczamy, tego też, a tego może jutro. Rodzina (księża, wolontarjusze, psycholodzy, kto sie tylko będzie chciał nawonąć, ten może to zrobić) nawet jak to prawo będzie, to będzie mogła dążyć z całych swoich sił by dać powód do podjęcia walki, by trwac w bólu dalej, czy to dla niej, czy dla Boga, czy dla Reksia, który teskni za Panem, nie ma znaczenia jakiego, byle by ten powód znaleźć.
Nebo, miałem już do Ciebie nie pisac w tym temacie, ale... Twoje przykałdy są po prostu do bani, a są do bani, bo albo podajesz w nich osoby, których by to prawo nie dotyczyło (ból zeba, Twoje upadki na bańke), albo podajesz osoby, które by z tego prawa nie korzystały, bo mimo choroby, paraliżu, kalectwa chcą dalej żyć. Zrozum, że jeżeli to prawo by było, to Ty nie musisz z niego korzystać. Możesz leżeć i nawet jak będziesz pływał w g****e zwijając sie z bólu, to będziesz mógł pozwalać innym się Toba opiekować, możesz dalej żyć. To prawo było by dla tych, którzy nie mają szans na wyzdrowienie, cierpią, są zmęczeni przepychaniem się życiem, a dodatkowo nie ma przy nich nawet jednej osoby, która by dała im jakis powód do zycia, powód inny, niż: żyj, bo życie jest piekne, albo, pocierp jeszcze trochę, może jutro wynajdą jakiś lek na Twój problem, w końcu kiedys umierano na ospę, a gdyby taki umierający poczekał paredziesiąt lat, może by dziś żył sobie dalej, szczęsliwy.
Fakt, problemem mogą być tu przypadki osób, za które pracują maszyny, oni sa nieprzytomni, a rodzina bardziej niż nimi zainteresowana jest ich $, która leci na ich podtrzymywanie życia. Tu faktycznie jest zgrzyt i sam nie wiem, czy to prawo powinno by dotyczyć i takich osób.
Andra, a czy decyzja o walczeniu z cierpieniem, chorobą w takich sytuacjach, o których tu sobie dyskutujemy, są decyzjami dobrowolnymi, czy nie podejmuje ich osoba, która jest przez coś, kogoś zmuszana do tego? I w końcu, czy tym co wymusza te decyzje jest strach, strach, który to zniekształca?