Sosan pisze:Lidko,
dzięki za interesujące opisy, Ale powiedz teraz zupełnie szczerze- nie ma teraz w Tobie jakiegoś mniej lub bardziej subtelnego poczucia wyższości w stosunku do ludzi, którzy wciąż przejmują się opiniami, negatywnie reagują na opinie i zachowania ? Coś na zasadzie- akceptuję to, że są na niższym poziomie rozwoju duchowego. Oni są w przedszkolu, a ja na studiach.. czyli jestem ponad to.. bardziej rozwinięta, mądrzejsza i uduchowiona ?
Zadaję to pytanie, bo tego typu postawa jest najprostszą drogą do rozwinięciu najbardziej niebezpiecznego fantomu- tzw ega spirytualnego.
Nie, Sosan, nie ma. Owszem, to może pójść w stronę, która wspominasz, ale nie musi, to zależy tylko ode mnie. Ponieważ to jest moja świadoma decyzja, świadomie też zachowuję czujność (nie jest to trudne, kiedy zachowa się w pierwszej kolejności szczerość względem samego siebie). Oczywiście nie polega to na tym, że cały czas myślę i kalkuluję: o, teraz to powinnam, teraz tamto. W życiu jest czas na wszystko i nie mieszam tego, jak żyję (robię cokolwiek), to żyję i nie myślę na ten temat, po prostu żyję tym, a reaguję zgodnie z aktualną świadomością. Czujność nie polega na kalkulowaniu i dopasowywaniu wykalkulowanego do jakiegoś wzorca, a na wychwytywaniu odczuć 'tu i teraz'. Odczuwa się 'samo' i ułamek sekundy wystarczy, żeby określić, co się czuje (uświadomić sobie to w głowie) i, jeśli tak się zdarza (a zdarza, w końcu jestem człowiekiem), żeby powrócić na 'odpowiednie tory'. Wartości 'ego' mnie nie pociągają, idę w drugą stronę. W takiej sytuacji zamiast tej hipotetycznej satysfakcji (czy odczucia bycia 'lepszym'), pojawia się czysta, nie zmącona radość (jeśli napotykam sytuację pozytywną), albo zrozumienie i współczucie, jeśli napotykam sytuację, w której ktoś cierpi.
Ty masz tu tylko moje słowa, mogę Cię zapewnić, że piszę szczerze, ale piszę to już ze świadomością, że dla Ciebie to są tylko czyjeś słowa, czyli nic 'namacalnego', więc możesz je zinterpretować, jak zechcesz i jak to będzie grało z Twoim podejściem i z Twoją świadomością.
Sosan pisze:umysł rozdziela i tworzy kategorie- inaczej nie bylibyśmy w stanie się porozumiewać.. Za pomocą myślenia dojdziesz tylko do własnego, iluzorycznego nieba, sfabrykowanego na własne potrzeby. A jak chcesz dotknąć tego co wieczne i bezforemne, to musisz być po prostu w harmonii z życiem, tu i teraz.. a to determinuje brak snu myślowego.
Tylko że ja nie mówię o niczym wyobrażonym i powstałym na bazie naszych myśli
. Ja mówię o ODCZUCIU!
W tym celu nie jest konieczne całkowite zatrzymanie myśli, wystarczy ich spowolnienie. I zachowanie świadomości, rzecz jasna.
Inaczej mówiąc, wystarczy przejście w 'inny stan świadomości' (podobny do hipnozy i, myślę, z nią związany, oczywiście w takiej sytuacji chodzi o auto-hipnozę, bo sami to robimy). To jest ułamek sekundy, o tym się nie myśli, to się po prostu robi i myślenie samo się przestawia (spowalnia, a nawet wyłącza, jeśli trzeba). Żadna praca nie jest potrzebna, żadne konkretne warunki też nie.
Sosan pisze:Identyfikacja z życiem materialnym a korzystanie z niego to dwie odrębne sprawy !! a tu w formie człowieka jak najbardziej mamy narzędzia, aby przekroczyć to pierwsze...i wówczas doświadczamy tego świata materialnego w sposób bezpośredni bez kompulsywnego redukowania go do martwych konceptów
Gdyby nie te Twoje 'martwe koncepty', nie doszedłbyś do wniosków, jakie mi teraz referujesz, więc może zastanów się?...
Sosan pisze:nie zgadzam się- po śmierci nadal nic nie zrozumiemy- to typowy trick umysłu aby trzymać nas w hipnozie fałszywej identyfikacji, Pamiętaj- za każdym razem jak cos jest projektowane na przyszłość ( w psychologicznym sensie) to jest to robota ego. Obserwator nigdy sam siebie nie ujrzy.. jesteśmy i będziemy na zawsze tajemnicą dla siebie...
A skąd to wiesz? Umarłeś i stwierdziłeś na własnej skórze?... Ja myślę, że przyjąłeś jako pewnik bez sprawdzania.
Po śmierci wraca nasza normalna świadomość bez żadnych tricków 'ego' (jego aktywność umiera wraz z ciałem, po śmierci ciała jedyne, co z niego pozostaje, to zdolność rozróżniania i wyboru; oczywiście nie będzie to już 'ego' człowieka, którym się było, ta osobowość umiera definitywnie, nie przenosi się w tzw. zaświaty). I dopiero wtedy widzimy (przypominamy sobie), że nie jesteśmy człowiekiem, którym jeszcze przed chwilą byliśmy, że to tylko taka tymczasowa osobowość. A to, co się zmieniło w nas, w naszej Istocie, dzięki tej inkarnacji nie jest żadnym trickiem tylko czystą, żywą energią, która zmieniła swoje właściwości. Nie trzeba nawet tego interpretować, to się wie i czuje, także widzi.
(możliwe, że Tobie się wydaje, iż myślenie, słyszenie czy patrzenie to atrybuty człowieka, czyli formy jedynie; pewnie i tak nie uwierzysz, ale powiem Ci, że nie na darmo w Biblii jest napisane, że Bóg stworzył go 'na swój wzór i podobieństwo', forma zwana człowiekiem została wyposażona w zmysły przypominające zmysły duchowe, stąd umysł ludzki, wzrok czy słuch)
Sosan pisze:Kolejna sprawa- zbieranie doświadczeń i uczenie się pozytywnych reakcji może być jak najbardziej przydatne w praktycznym wymiarze życia... Jednak w najgłębszym wymiarze jest to wciąż podtrzymywanie w sobie iluzji bycia kimś, kto jest na ścieżce duchowej, ma zadanie tu na ziemi...
I znów Ci się gdzieś zgubiło uczucie...
. Bo zmiana reakcji wynika bezpośrednio ze zmiany uczuć, nie zmiany myślenia (ono jest tylko 'narzędziem', które prowadzi do tego celu). Reagujemy
nie zgodnie z tym, co myślimy, że czujemy, ale zgodnie z tym, co rzeczywiście czujemy. Reakcje nie podlegają myśleniu, a uczuciu w głębi nas. Reakcje negatywne związane są z nieświadomością i uwarunkowaniem. Pozytywne przeciwnie, są efektem uświadomienia sobie.
Ludzka duchowość nie opiera się na ludzkim umyśle, jej wyrazem są UCZUCIA.
Więc o jakiej iluzji tu mówisz?...
Sosan pisze:tu działa najprostsza logika... najpierw widzisz siebie- powiedzmy Lidkę A przed rozwojem duchowym...,potem zachodzą pewne modyfikacje w charakterze, poziomie świadomości... i mamy Lidkę B- na wyższym poziomie spirytualnym..
Kim jest ten co to wszystko obserwuje ?? I czy ten obserwator może być obserwowanym przez siebie fenomenem ?
To jest zwykłe, zupełnie niespirytualne poczucie transcendencji.. dlaczego więc uważasz obserwowaną przez siebie formą za to kim jesteś ??
Ty z tym obserwatorem nie możesz za siebie...
. Już Ci pisałam, nie ma nikogo 'drugiego' ani 'trzeciego', jesteś tylko Ty. Ale w różnych postaciach związanych z różnymi poziomami świadomości. Osobowość ludzka jest tylko taką 'końcówką', tymczasową, na czas inkarnacji (i która wszystko zapomina i wydaje jej się, że jest 'osobno' i że w ogóle 'niezależna' od niczego). Umrze osobowość - pamięć wróci i spojrzysz na nią naprawdę 'z boku', będziesz zmógł poobserwować sobie ją do woli
. Ba, nie tylko, będziesz zmógł wtedy robić 'cuda', bo pozbędziesz się ograniczenia w postaci ciała. Oczywiście pierwsze, co zrobisz, to za głowę się złapiesz (metafora), bo jak sobie wszystko przypomnisz, będziesz widział (i czuł), jak wypełniłeś zadanie, jakie sam sobie narzuciłeś, decydując się na tę inkarnację...
Tak, to też jest uwarunkowane! Dopóki dusza nie nabędzie świadomości najwyższej.
Oczywiście jak wszystko pójdzie zgodnie z planem. Bo, niestety, nie wszystko tak idzie. Zdarza się, że człowiek (ta 'materialna końcówka', która może wszystko) tak silnie uwarunkuje się czymś na Ziemi, że nie zdoła tego porzucić, wracając. Więc jeśli wierzysz na mur-beton, na przykład, że po śmierci ustaje myślenie zawieszamy się w 'pustce' (potraktuj to nie jak komentarz, a zwykły przykład), to właśnie tego doświadczysz. I podczas gdy inne dusze będą radośnie ewoluowały dalej, Ty będziesz trwał w zawieszeniu, nie widząc, nie słysząc, nie myśląc wieki całe (o ile nie tysiąclecia). Ale, jako że czas nie ma znaczenia, w rzeczywistości duchowej w ogóle go nie ma (jest 'płaszczyznowy'), to jest bez znaczenia i myślę, że nie odbierzesz tego jako 'groźbę', bo nie mam najmniejszego zamiaru ani ciebi, ani kogokolwiek straszyć.
Jedno tu jest pewne: zaznajemy po śmierci tego, czego sami chcemy zaznać, czyli w co wierzymy. A sami chcemy zaznać tego, co nam jest potrzebne. Skoro jest nam potrzebne - służy nam. A skoro służy - jak tu nie akceptować wyborów innych ludzi?...
(o akceptacji to moje, ale te inne informacje - wiesz, skąd je mam, więc nie będę powtarzać, tym bardziej, że i tak w to nie wierzysz)