Lidka pisze:Hups, nie trafia do mnie słowo 'niebyt', nie ma czegoś takiego
. Ale rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć: nie ma dziecka, nie ma cierpienia.
Owszem, język jest zbyt ograniczony, żeby idealnie, zgodnie z rozsądkiem ująć to co się ma na myśl. Niebyt to tyle co brak bytu.
Lidka pisze:Nie znam Twojego światopoglądu, więc pojęcia nie mam, jak Ci to powiedzieć (zero problemu od strony duchowej, ale jeśli jesteś ateistą, tego typu wyjaśnienia nie trafią do Ciebie). Postaram się podejść od strony materialnej.
Mój światopogląd nie ma większego znaczenia, ponieważ postawa, którą prezentuję tutaj na forum to pewien poziom wymykający się mojemu subiektywnemu filtrowi, przez który odbieram świat. Dla informacji przyznaję, że chyba najbardziej pasuje do mnie łatka "agnostycyzm", ale nie chcę, by to miało wpływ na dobór argumentów. Na poziomie, w którym dla potrzeb ujęcia tego tematu się ustawiam, jestem niczym.
Lidka pisze:Jest takie słuszne powiedzenie ludowe: Nie zazna szczęścia ten, kto nigdy nie był nieszczęśliwy'. I to jest cała kwintesencja problemu. Dopiero zaznanie czegoś przeciwnego daje nam możliwość poznać rzeczywistą wartość i docenić ją.
Wszystko rozumiem, zgadzam się bez dwóch zdań. Jako byt ludzki czerpię szczęście tylko w kontekście nieszczęścia. Bardzo pragnę szczęścia.
Tylko ponawiam pytanie, dlaczego sprowadzać na świat istotę, która ma tego szczęścia w kontekście nieszczęścia doświadczyć, która ma doznać tego niezaprzeczalnego dobra, piękna, w jaki obfituje świat (Tak, ja też to dostrzegam!)?
Bo chcę, żeby też to przeżył? Że jak nie sprowadzę na świat tej maleńkiej istotki, to ten świat się zmarnuje nieoglądany? Przecież niebyt - którego nie ma - nie ma ochoty tego świata doznawać. Nabierze jej dopiero po transformacji w byt.
Lidka pisze:Może zaznać cierpienia po to, żeby móc w ogóle odkryć szczęście. Więc założenie, że nie warto płodzić dzieci, bo nasz świat składa się z dwóch biegunów, gdzie na jednym jest m.in. cierpienie,
Trzeba zaznać cierpienia. Świat, w którym żyjemy to świat, w którym dobro miesza się ze złem, w którym Bóg potrzebuje diabła, żeby był Bogiem. Zło jednak jest konieczne, może tylko jako warunek dobra, ale jednak.
Na zło nie ma miejsca w nieistniejącym bycie,w niebycie. Nie ma Boga, ale nie ma też diabła. Tam gdzie nie ma diabła, Bóg jest niepotrzebny.
Lidka pisze:to chyba wyraz albo negatywnego podejścia do życia, na bazie którego ten wniosek się narodził, albo nieuświadomienia sobie, czym życie jest.
Jak już zostało przeze mnie napisane - mam neutralny stosunek do życia na poziomie, z którego się tutaj wypowiadam.
Lidka pisze:albo nieuświadomienia sobie, czym życie jest.
Ty rozumiem, jesteś uświadomiona?
Lidka pisze:Spójrz na problem z innej strony: decydując się na niepłodzenia dziecka, nie tylko je 'chronisz' przed cierpieniem, ale też pozbawiasz przy okazji przeżycia szczęśliwych chwil. A to one mają wartość najwyższą i to dla nich warto trochę pocierpieć. Bo to one są kwintesencją całego życia.
Niczego nie pozbawiam tego niespłodzonego dziecka. Sęk w tym cały, że niczego nie pozbawiam. Pozbawić można kogoś kto coś posiada, pozbawić to spowodować, że ktoś coś traci. Niebyt nic nie posiada - bo go nie ma. Nie czuje żadnego żalu z tego tytułu, że nie zmieni się w byt. Nie czuje nic, bo go nie ma. Niczego go nie pozbawiam. Błędnie projektujesz swoje właściwe ludzkiemu bytowi myślenie, myślenie kogoś, kto coś już ma, więc może i stracić.