Anthony De Mello opisał kiedyś taką sytuację w książce "Przebudzenie":
Miał spotkanie ze studentami i mówił o sile słów i ich wpływie na nasze zachowania i emocje. W pewnym momencie przerwał mu jeden ze studentów, nie zgadzając się z De Mellem, mówił, że to tylko słowa, które służą komunikacji i niczemu więcej.
- Siadaj, skurwysynu!! - zakrzyknął De Mello
- Ależ... jak ojciec tak może? - student spurpurowiał z gniewu i zaskoczenia
- Przepraszam, poniosło mnie - odparł jezuita
Uspokojony student usiadł na miejscu.
- Widzisz? - ciągnął De Mello - wystarczyły dwa słowa, żeby się w tobie zagotowało, by wyprowadzić cię z równowagi i jedno słowo, byś chwilę potem się uspokoił. Nadal uważasz, że to "tylko słowa".?
![Duże szczęście, bardzo dobry humor :D](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
Czy słowa, to rzeczywiście "tylko słowa" czy maję większą siłę, niż nam się wydaje?
Nikt nie lubi krytyki, choćby nie wiem jak konstruktywnej. Krytyka nigdy nie jest przyjemna. Słowa potrafią zaboleć, wyrządzić krzywdę, ale potrafią też ukoić, pocieszyć, rozbawić.
Mają ogromną moc czy nie?