martin1002 pisze:victoria pisze:Dla mnie Ty czujesz ogromną potrzebę tylko sie boisz...
Wiecie, czego najbardziej się boję? Utraty kontaktu z wewnętrzną ciszą. Tam jest fajnie. Olewam innych ludzi. Jestem złym człowiekiem. Dręczy mnie poczucie winy z tego powodu. Ale jak o tym nie myślę, to nie ma żadnego problemu.
Bardzo psychotyczne, prawda?
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuła się samotna. To takie nieludzkie.
Czemu nie zadaję pytań studentom? Chyba nie zależy mi aż tak bardzo na odpowiedziach na moje pytania. Nie są mi do niczego potrzebne.
Cały czas kieruję się odczuciem, o którym tyle pisze Lidka. Odczucie mówi, że lepiej się nie wychylać. Przeważnie nie pojawia się żadna potrzeba rozmowy.
Przypomina mi się taka sytuacja: stoi sobie koleżanka na przystanku, oprócz nas nikogo tam nie ma. Wiem, że to dobra okazja, żeby pogadać, nawet wymyśliłam jakiś temat do rozmowy. Ale na myśl o tym, że miałabym się do niej odezwać, zrobiło mi się strasznie smutno. Nie wiem, dlaczego. Za każdym razem, jak muszę coś powiedzieć, czuję się, jakby ktoś zabierał mi kawałek mnie. To strasznie boli.
Wyniosłam z domu okropne uwarunkowania. Na przykład, że "trzeba rozmawiać". Im bardziej coś "trzeba", tym bardziej buntuję się przeciwko temu. Nie chcę nikomu robić na złość. Po prostu chcę być wolna. Mam do tego prawo.
Nie mnie oceniać, czy to 'dobre', czy 'złe', jeśli Ci z tym dobrze, więc nie powinno być problemu.
Ale to, co piszesz, to dla mnie kolejne uwarunkowanie, które nie prowadzi w stronę sensu życia. Bo skoro tak Cię paskudnie uwarunkowani, że 'trzeba rozmawiać', Twoja postawa oznacza bunt przeciwko tym uwarunkowaniom i nic więcej. I w tym buncie sama się uwarunkowałaś na przeciwną stronę 'nie trzeba'. A jeśli tak się uwarunkowałaś - to i czujesz tak. Bo człowiek czuje zgodnie ze swoimi uwarunkowaniami.
Ale człowiek ma tez rozum i jest w stanie zdać sobie sprawę z tego, że jedno negatywne uwarunkowanie zastąpione innym negatywnym uwarunkowaniem, nie da 'plusa', jak 2 'minusy' w matematyce. To tylko pogłębi ten 'minus' w Tobie, zwiększy uwarunkowanie, a nie zastąpi je innym, pozytywnym, idącym w stronę sensu życia.
Marta, spróbuj oderwać się od siebie samej i swoich uwarunkowań choć na chwilę i spróbuj sobie wyobrazić siebie za ileś tam lat. Czy rzeczywiście chciałabyś całe życie spędzić w samotni, w jakiej się zamknęłaś? (nawiązuję tu też do Twojej wypowiedzi o śnie) Czy, jak rodzice już odejdą, życie bez nikogo wokół Ciebie, tylko z cyferkami i liczeniem (bo to studiujesz i to Cię interesuje) zapewni Ci głęboka satysfakcję i sprawi, że będziesz czuła się szczęśliwa?... Bez rodziny, bez przyjaciół, bez możliwości dzielenia się miłością?...
Bo chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że nasz 'dziś' buduje 'jutro'. Jeśli 'dziś' podejmujesz pewne decyzje, które oddzielają Cię od życia, 'jutro' to oddzielenie będzie jeszcze potężniejsze, na tyle duże, że możesz już nie mieć sił, aby je zmienić.
Marta, nie jesteś 'złym' człowiekiem i zupełnie niepotrzebnie ta kwestia Cię martwi. Jesteś człowiekiem, który jeszcze nie odkrył samego siebie, postrzega tylko 'maski' (uwarunkowania). To właśnie 'dziś' jest czas, żeby nad tym popracować i rozświetlić 'jutro'.
Widzisz, gdyby ludzie nie buntowali się przeciwko uwarunkowaniom mentalnym, każde kolejne pokolenie byłoby tylko 'klonem' poprzedniego. W związku z tym człowiek by się nie rozwijał, powtarzał tylko to, czego go rodzice nauczyli. Bunt jest pozytywny, bo otwiera drogę do zmian. A zmiana w ludzkim życiu jest podstawą do rozwoju.
Problem tu jest w tym, żeby chcieć postrzec, w którą stronę zmiana prowadzi. Rozwój polega na drodze od 'minusa' w stronę 'plusa'. Jeśli zastąpi się jeden 'minus' (uwarunkowanie, które nam nie pasuje) innym 'minusem', to nie jest to konstruktywne, choćby nie wiem jak na to patrzeć. Uświadom sobie to, możesz, naprawdę
. Nie Ty jedna buntujesz się przeciwko uwarunkowaniom, wierz mi. Z tymi dwoma 'minusami', na których 'dziś' opierasz swoje życie, masz ogromną szansę szansę wyskoczyć 2 razy wyżej w stronę 'plusa'. Tylko od Ciebie zależy, czy nie chcesz jej zmarnować.