PS jest najlepsze! :ahah:
Owszem, 'wierzyć' bez 'wiedzieć' nie ma wielkiej racji bytu, choć gdzieniegdzie egzystuje. Ja osobiście na dzień dzisiejszy (bo zanim do tego doszłam, sporo wody musiało przepłynąć) jestem zdania, że nie warto rozgraniczać tego, a w każdym razie nie po to, żeby jednej części dać większą wagę niż drugiej. To jest płynne, raz jedno jest ważniejsze, raz drugie. Ale najbardziej optymalnym wariantem jest jednak równowaga pomiędzy. I umiar zarówno w wiedzy, jak i w wierze (w sensie w uwierzeniu w coś, co 'pisane na piasku').
Poza tym - ile możemy wiedzieć?... Jak możemy wiedzieć, na ile to jest obiektywne?... Co możemy wiedzieć?...
Wobec tego typu pytań i wieloznaczności ew. odpowiedzi na nie, wiara pozostaje jakby elementem 'stałym'.
Tu, jeśli chodzi o zdrowie, stawiałabym na wiedzę podstawową: jak funkcjonuje człowiek, co ma wpływ na jego zdrowie i jaki. I nie zatrzymałabym się na tzw. wiedzy racjonalnej, medycznej, psychologicznej, bo nauka zajmuje się tylko stroną materialną. A źródło wszystkiego jest w duchowej. Więc warto sięgnąć dalej niż 'szkiełko i oko'.
(a propos, udało Ci się ofiarować bliskiej Ci osobie = przeczytać tę książkę A. Moorjani?)
Żeby okazało się, że żadne leki, ani homeopatyczne, ani tradycyjne, nie są potrzebne.
Tego bym życzyła wszystkim ludziom, ale wiem, że to niemożliwe. Więc zaleciłabym choćby rozwijanie w sobie ufności w życie. Nie 'w zamian', a równolegle do samego życia i wraz z nim.
PS. Zanim cokolwiek, co się zalęgło, spłonie na stosie historii, potrzeba czasu i cierpliwości. Jak się będzie wierzyło, że tak się stanie - tak się stanie. Nawet jeśli nie jutro czy pojutrze. A póki są zwolennicy, którzy na tym korzystają, trzeba się tylko z tego cieszyć
.