To proste, bo nakazuje się pracodawcom płacić jakąś najniższą wysokość wynagrodzenia pracownikowi. To chore, bo skoro ja jestem pracodawcą, to powinienem płacić pracownikowi tyle, ile chcę. Jak nie znajdę chętnych, to będę musiał podnieść stawkę, ale to wymusi ode mnie rynek, a nie jakaś ustawa i będzie to moja decyzja.Więc powiedzcie mi dlaczego, wysokorozwinięte kraje europejskie, mają taktykę zgoła przeciwną niż nasza. Tam uważa się, ze kazdy pieniądz w ręku obywatela to szybciej kręcące się koło zamachowe gospodarki. Ludzie dysponując pieniędzmi, wydają je, zwiększa się popyt, automatycznie musi zwiększyć się podaż, zwiększa się produkcja itd Dlatego wynagrodzenie, zasiłek na bezrobotnych równy najniższemu wynagrodzeniu, nie uwaza się za pieniądz stracony tak jak u nas.
Po drugie wzrośnie szara strefa, bo przecież koszty najniższej krajowej podskoczą razem z zarobkiem pracownika - pracodawca będzie musiał więcej płacić ubezpieczenia, podatku i ZUS-u (pamiętajmy, że chodzi o najniższą krajową brutto). To zabije małych pracodawców. Do dzisiaj pamiętam, gdy pracowałem w małej pizzerii na stanowisku szefa kuchni, czyli, właściwie, najwyższa funkcja. Miałem umowę na pół etatu, a płacone za cały etat, na lewo. Niby fajnie, ale składki na ubezpieczenie i ZUS były znikome (typowa szara strefa). Mój szef powiedział, że bardzo chętnie zatrudniłby mnie na cały etat, ale go zwyczajnie nie stać - same ZUS-y i podatki pogrążały go niemiłosiernie. I to nie było jego skąpstwo, bo znałem wielu ludzi prowadzących działalność gospodarczą i mówili mi to samo. Stawka minimalna, to zabójstwo dla małych przedsiębiorstw (duzi dadzą sobie radę) i poszerzanie szarej strefy. Moim zdaniem, to idiotyzm.
Owszem, ludzie będą bogatsi, ale nielegalnie. Nie będą odprowadzać podatków od rzeczywistych dochodów, bo pracodawcy będą kombinować, oczywiście. Wzrośnie liczba śmieciówek, umów-zlecenie, umów o dzieło.
Trzeba zmienić ordynację podatkową, przede wszystkim je (podatki) obniżyć i wtedy będziemy mieć do czynienia z tym, o czym piszesz, Victorio, a podnoszenie najniższej krajowej nic nie da, poza rozpanoszeniem się, już i tak niebotycznie rozrosłej, szarej strefy. Obniżyć podatki i je egzekwować, zostawić VAT, czyli ten konsumpcyjny, o którym piszesz, a do maksimum obniżyć dochodowy. Vat jest łatwiejszy do obliczenia i egzekucji niż skomplikowany podatek dochodowy, w którym można eksperymentować wszelkie możliwe machlojki.
Duda zrobi to, co mu powie Kaczyński i to mnie napawa lękiem, bo Kaczor, to lewicowiec ekonomiczny, prawicowe jest tylko jego umiłowanie ojczyzny i Kościoła, a to trochę za mało na bycie prawicowym politykiem. Oczywiście, Duda niczym się nie różni od Komorowskiego, może poza tym, że Komorowski nie latałby za hostią na wietrze, ale zamieniliśmy tylko durnia na durnia. Żadna nowość... Duda miał lepszych doradców podczas kampanii, ot, cała różnica...