Re: Re: Kacza podróż tam i bez patrzenia za siebie, a gdzie? Nikt nie wie

4865

Dawno mnie nie było, pewnie mnie nikt już nie czyta, ale za to ja czytam siebie. A napisać mogę tyle, że wiele można w życiu cenić, wiele można nienawidzić, chcieć, nie chcieć, pragnąć albo bać się. Ale jest jedna, uniwersalna rzecz, której pragną wszyscy i jest to jedna, uniwersalna, niepojęta i niemożliwa do opisania Miłość.

I bardzo się cieszę, że jej doświadczyłem.

Wykracza poza fizyczność, poza mentalność, poza wszystko.

Gdy staniesz na wadze z ukochaną osobą

A waga nadal pokazuje tylko twoją wagę

A ty wiesz, że to wszystko realne

Prawdziwe

To właśnie jest miłosć

Gdy obudzisz się rano

Twoja miłość cię przytuli

Ty obrócisz się

Nikogo nie zobaczysz

Ale wiesz, że jest

Gdy robisz coś

I ktoś cały czas jest

Ale gdy spojrzysz, jego nie ma

To jest miłość

Nie ma znaczenia jak

Gdzie

Kiedy

Ona zawsze jest

Jest i będzie

Zawsze i

NIE BĘDZIE ŻADNEGO RYMU DZIŚ

BO TO NIE POEZJA

To coś realnego

Prawdziwego

Coś, co przenika wszystko, wszystkich, wszystkie

To jest właśnie miłość

Nie wiesz o co chodzi?

O jakże piękne to jest

Bo ciebie to dosięgnie

Jakże piękne to będzie!

Żadne z moich słów nie będą temu bliskie

Nie teraz, to w następnym życiu

Nie w następnym życiu, to za tysiąc żyć

Nie za tysiąc żyć, to za wieczność

Ale dotrwasz

Dostrzeżesz

Nie wiem czy jest tyko to

Czy jest mniej

Czy więcej

Niż to

Wiem, że jest to

A to, przekracza każde słowo

Każdą myśl

KOCHAM

NIE CHCE JUŻ NIC WIĘCEJ

Re: Re: Kacza podróż tam i bez patrzenia za siebie, a gdzie? Nikt nie wie

4866

Dawno nie pisałem internetowego pamietniczka.

Rozwój duchowy zamienił się w rozwój psychofizyczny. Jakoś znudizly mnie te wszystkie tematy. Odnalazłem coś więcej gdzieś indziej. Nauczyłem się ostatnio grać na perkusji, takim bębnie pan drum, na flecie (quena), i kupiłem ostatnio akustyka, a oddałem dwie inne gitary. Zajebiste. Świetna rzecz. Jakoś tak wyszło, że gram codziennie już długo. Wywijam całkiem nieźle już. Mi się podoba. Ale póki co głównie solówki i parę chwytów, i mnóstwo eksperymentów, w czym jest najwięcej fun.

W domu panuje kiepska atmosfera. Tzn. dla mnie. Bałagan Przeokropny, darcie mordy, pretensje, wszystko że zmęczenia pewnie. Nie wiem. Już dawno się przestałem wtrącać w to. Porządek za to jest w moim pokoju, w kanciapie, w której palę papierosy i w mojej głowie. No i dzieciaki mam zajebiste :D

Natalka jest chyba sprytniejsza od Seby, ale zobaczymy. Dużo mówi już, ale po swojemu. Dogadujemy się. Trochę z niej cwaniara i nie daje sobie wejść na głowę

Seba totalnie prozucil LEGO na rzecz gier i filmów o grach. Cool. Zajebiście dobry jest w Mario. Od czasu do czasu znajduje mu jakąś grę i sobie gra. Wczoraj nauczyłem go jeździć na rowerze. Tzn. po prostu go wziąłem na parking, kazałem jechać i pojechał xD Także moja zasługa w tym jest tylko taka, że uchronilem go parę razy przed zderzeniem z samochodem. Minęły 24h i jeździ świetnie, byliśmy już daaaaleko na wycieczce rowerowej. Nawet nieźle zjeżdża że stromych górek. Nie ma w nim strachu. I jest taki kumaty. Fascynuje mnie jego umysł. Jeszcze nikt mu nie zdążył powiedzieć, że się czegoś nie da zeovic. Czasami mówi mu to teściowa, rzadziej ale też, ewa. Ale ja się nie wtrącam juz. Rozmawiam z Seba po swojemu. To wystarczy. Zrozumie też, że 4ozni ludzie myślą różnie i nie każdemu trzeba wierzyć, nawet jeśli jest dorosly.

Świetnie też już czyta, pisze nierówno i robi ortograficzne błędy, ale umie już pisać. Chyba kupię mu zeszyt w linie żeby potrenował równe pisanie.

Odechciało mu sie chodzić na taekwondo ale nadal chodzi. Nie dziwię mu się. Nudy tam są dla niego. Na razie nie znalazłem alternatywy, ale rowerem jest zafascynowany, więc na razie mam ogarnięte fajne aktywności dla niego w tym sezonie. Co potem to potem, wolę nie wybiegać aż tak daleko myślami.

W robocie jestem jakimś przechujem i zacząłem zarabiać sporo hajsu. Wydaje więc pieniądze na siebie, czyli masaże, samochód, podwórko, bajery jakieś, instrumenty, i oczywiście narkotyki i gry :D Dawno już jednak nie marnuje czasu byle czym. Jeśli to robię. Jest to świadomy wybór i zwykle jest to tłusty blant zajebsitego zioła + jakaś gra. Robię to cyklicznie. Ale za dużo jaram znowu. Też cyklicznie. Ale bardzo to lubię. Za bardzo :D

Papierosy palę jak smok. Ale ostatnio motywuje mnie ktoś mi bardzo bliski. Bliższy niż ktokolwiek na świecie. Cieszę się, że jest. W tym roku więc znowu będę rzucał faje. Ostatnio to całkiem częsta aktywność.

Dużo o ciele, bo to rok ciała, tak se ustaliłem. Przemeblowalem głowę, trzeba przemeblować ciało. Ćwiczę codziennie od początku roku. Hartuje się na przeróżne okoliczności. Uczę się też jeździć na deskorolce bo akurat mam. I ćwiczę szpagat, mam zamiar go zorivx w tym roku. Schudłem jakieś 10 kilo przez te 2 lata i tak już zostało. Podoba mi się moja waga. Ale nadal mam lekka nadwagę.

Ładnie mi urósł biceps, muszę zwolnic, resta raczej tak rozwija się jednocześnie. Ćwiczenia mam swoje autorskie. Generlalnie nauka czy rozwój tak ogólnie, robię po swojemu i zamierzam napisać o tym książkę, bo chyba odkryłem jak być wszechstronnie uzdolnionym, ale zajebiście leniwym człowiekiem. Okazuje się, że to łatwiejsze niż się wydaje. Wystarczy tylko odpowiednio podejść do sprawy. I pod żadnym pozorem się nie przepracowywać xD Ale temat jest bardzo szeroki, więc nie będę dziś wchodził w szczegóły.

Muszę jakoś też doprowadzić toksyczne otoczenie do prozadku. Albo się wyprowadzić. Generlalnie na razie jestem sam. Z kobietą mamy świetny kontakt. Ale się nie kochamy. No i wolę ja unikać, bo jest toksyczna gdy jest zdenerwowana. A jest przez większość czasu. Ale wychodix na prostą powoli. Chyba ją zmotywowalem i kupiła książkę o odpuszczaniu jakiejś kobiety. Nazwisko Bem.

Zrozumienie, że to nie ze mną jest coś nie tak dało mi ogromnego kopa. Zrozumiałem, że nie we mnie tkwi problem. To sprawiło że jakoś bardziej akceptuje to co jest. Ale też mam większe zawzięcie by to zmieniać. Jestem trochę brutalny czasami. Ale już przetsalem się kajać. Mam swoje sprawy, swój pokój, swoje aktywności i swoje miejsce. Jest tu czystość, porządek, spokój, a nawet padnie pachnie xD Reszta to pewnego rodzaju przeszkody, które albo trzeba zniwc albo po prostu jakoś przekroczyć. Najwyżej zmienić. Ale już się nie wtrącam jak powiedziałem. Jedynie tylko czasami sprzątam czy robię przemeblowanie, żeby był mniejszy bałagan. On i tak się tworzy. Nie wtrącam się więc nikomu nic nie mowie już (poza dziećmi), ale mądrzejszy o doświadczenia, sprawiam zmiany zachowaniami czy nawet ustawianiem rzeczy w określony sposób. Traktuje domowników jak przepływająca energię, która zostawia po sobie ślady. Kierunkuje ją odpowiednio. Zostawia wtedy ślady tam, gdzie ich miejsce. Ale jeszcze sporo pracy przede mną.

Tęsknie za kimś bardzo. Ale jestem cierpliwy. Nie zamierzam też porzucać rodziny. Pewnie się jednak wyprowadzę, ale miałem problem ze znalezieniem mieszkania. Póki co jest ciężko tu żyć, ale jakoś lawiruje między przeciwnościami. Nie chce też już nikogo obwiniać. Wiem, że to oni tak to wsyzskto robią. Ale nie ma w tym żadnej ich winy. Tylko czasami mam żal, że nie mam na to wpływu większego. Ale mam subtelny. Wszystko się bardzo powoli poprawia. Z okazjonalnym Armagedonem, który sprawia wrażenie, że już wszystko się zjebało. Ale whatever.

Moja kobieta zaakceptowała to, że kocham kogoś innego. Bardzo miło z jej strony. Przez to jakoś tak też się zbliżyliśmy do siebie. Więcej gadamy tak szczerxe. Stajemy się przyjaciółmi powoli. Rzadko. Ale jak spędzamy razem czas, to jest nawet OK. Dała mi dużo przestrzeni. Mam czym oddychać. Nie czuje już tego więzienia bardzo.

Ogarniam podwórko. Płot nowy, jutro mi goście posądza tuje, posprzątali mi też dużo, schody robią nowe. Sprzątaczkę ogarnę po majówce też, dziś gadałem. Samochód naprawioby! W końcu znalazłem mechanika, który nie boi się tego samochodu. I ma dobre ceny.

Zamierzam Ewe wziąć na fajny weekend. Chciałbym żeby jej się podobalo. Ciężko się nam żyje, ale mimo wszystko bardzo ją lubię. I czasami nadal myślę, że kocham. Wiem na pewno, że chce ją w moim życiu. Tylko może nie tak blisko już.

Mało pije. Czasami w ogóle o tym zapominam. Dawno też nie mailem kaca po samotnym piciu. Jakoś tego już nie potrzebuje. Ale ganje palę jak jest zbyt wesoło, zbyt źle, albo zbyt umiarkowanie. Zawsze mam pretekst xD

CDużo się działo, dużo się nauczyłem, dużo poznałem, dużo poczułem. To był świetny okres. Trochę żałuję niektórych rzeczy nadal. Ale to takie przejściowe. Poznałem kogoś bardzo fajnego. Zaprzyjaźniliśmy się. I bardzo szybko dostałem przez to po mordzie. Raz, drugi, trzeci. Nie pasowaliśmy do siebie. Żałuję trochę, że przeprosiłem na koniec. Mogłem nie przepraszać. Bo nadal czuję, że zrobiłem słusznie. Ale ten żal jest subtelny. Na szczęście już jej nie ma. To dobrze dla nas obojga.

Poznałem za to świetne inne osoby. Bardzo wierzącego Daniela, z Rumunii gosc, gadamy o mistycyzmie. Masażystkę Agate, gadamy o hermetycznie, siłę przyciągania i odpalamy się czasami totalnie w kosmos. Mariam, nie wiem czy tu już o niej pisałem, ale świetna osoba. Bardzo ja lubię. Bardzo mi na niej zależy. I świetnie się dogadujemy. Uczę ja też programowania.

Odpadło sporo osób, które wydawały się bliskie, ale okazało się, że to była ułuda. Wszystko się samoczynnie rozpłynęło. Zostali tylko ci, którzy już zostaną na pewno.

Byłem też z Mariam na spotkaniu z Nitya, to taki gałgan z non duality. Pitoli o świadomości w kółko. Tzw. satsangi. Trochę się znudizlem peirszsgo dnia, ale drugiego było fajnie.

I chyba tyle. Sporo się za mną ciągnie, przyszłości nie dostrzegam dziś, więc tak płynę powoli. Skupiając się na sobie przede wszystkim. No może jeszcze na kimś xD Ale uczę się żyć sam, i być samowystarczalny. Leczę się i czuję coraz lepiej. Tylko czasami życie daje w kość. Umysł też. Ale to zawsze przejściowe. I jakby coraz rzadsze. Więc idę w dobrą stronę.

Re: Re: Kacza podróż tam i bez patrzenia za siebie, a gdzie? Nikt nie wie

4867

O, z ciekawych rzeczy byłem za paręnaście tys w Hiszpanii all inclusive. Ciekawie było. Najfajnirj było się wykradać w nocy z hotelu, gdy rodzinka spala. I przesiadywać w barze obok. Przyjemnie tam było. Czasami ktoś grał na gitarze, albo wpadała Shisha, innym razem był DJ. Spoko. Raczej się przyglądałem, ale czasami zamieniłem z kimś parę fajnych słów. Szczególnie dobrze pamiętam araba z Dubaju. Bardzo, bardzo mądry człowiek i bardzo zadbany. Zaczepił mnie gdy gadałem z DJ. Pogadaliśmy o różnicach kulturowych i życzyliśmy sobie dobrego dnia. Miałem też fajny kontakt z jedną starsza angielka, przepięknie mówiła. Była bardzo elokwentna. Myślała że jestem z USA, bo mam amerykański akcent. I jakoś tak wyszło, że też kowbojski kapelusz (właściwie to hiszpańskie sobrero), i koszulki z amerykańskimi tekstami na nich. Takie były w sklepach.

Same wakacje nie były warte pieniędzy. Smród, bród, gówniana woda. Cmonky mi potem poradził, żeby jednak na wyspy lecieć. Jakoś w necie polecali wybrzeże. Nie byłem zachwycony. Żarcie było bardzo dobre, i to jakie! Fajnie było spróbować nowych smaków. Nawet nie wiem co zjadłem. Owoce morza jednak sobie odpuściłem. Ale pod koniec jadłem głównie pizzę, bo jakoś tak nie zdążyłem na otwartą restauracje. I piłem litry Sangria. Bo chrzsxczone diabelnie. Brałem sangrie, bo wszystko było chrzsxczone. Zbey się wstawić musiałem pic na prawdę dużo. Od piwa bolalby brzuch, a drinków nie lubię.

Miałem spróbować legalnej marihuany ale nie pyklo.

Za to jak na wakacje z dziećmi - super. Po prostu bardzo wygodnie i jeszcze wzięliśmy sobie taki droższy pokój bezpośrednio z wyjściem na basen, więc łatwo mogliśmy się z Ewą zmieniać, a dzieciaki albo w pokoju albo kręciły się wokół basenu lub w basenie. Całe wakacje spędziłem w hotelu i barze obok, czasami po nocach szukając przygód chodząc po ciemnych zaułkach. Musiałem omijać policję, bo to było nielegalne. Przygód więc nie spotkałem. Tylko grupke jarająca ganje.

Wakacje oceniam tak 7/10. Bo wypocząłem. Ale gdybym wiedział jak to wygląda, zrobiłbym sobie all inclusive na jakimś polskim zadupiu i wyszłoby na to samo xD

Re: Re: Kacza podróż tam i bez patrzenia za siebie, a gdzie? Nikt nie wie

4871

Nie mieszkam już w domu. Strasznie ciężko mi jest tam przychodzić nawet. Niezwykłe jak bardzo długo się tam męczyłem i jak bardzo myślałem, że tak ma być. Na prawdę istnieje inny świat niż to co było. I to nie jest złudzenie. Po prostu to jest możliwe. Na prawdę xd Niezwykłe.

Wszystko się pozmieniało. Oj ale bym narzekał jak cieżko jest. Bo jest. Jak wszystko się zmieniło i jak ciężko się żyje. Ale to jest po prostu nic przy tym jak wiele jest dobrego. I jakie to wszystko tymczasowe. Tam, nie było. Wszystko było stale chujowe. A teraz?

ja pierdole

jestem po prostu szczęśliwy, do kości

nigdy nie byłem tak szczęśliwy w swoim życiu

jakże bardzo pragnałem tego co jest

zostało mi to dane

ja pierdole

na prawde to sie dzieje

niech trwa

jestem wolny!

Re: Re: Kacza podróż tam i bez patrzenia za siebie, a gdzie? Nikt nie wie

4872

Odżyłem

żyję

da się

istnieje świat poza tym wszystkim

boże jaki jestem szczęśliwy

ile ja mam siły

ile mogę zrobić dobrego

boże ile ja mam siły dla dzieci

jak one bardzo mnei kochają

a jak ja bardzo mogę je kochać

bo ja mam siłę

bo ja mam czas

bo ja mam chęci

bo ja chcę żyć

bo ja kocham i jestem kochany

bo ja żyję! I nie muszę musieć!

mogę chcieć!

o jakże zbłądziłęm

jak bardzo zbłądziłem

ale tylko błądząc można zorientować się, że istnieje droga

mogę iść! Nie patrzeć za siebie!

gdzie?

nikt nie wie!

Re: Re: Kacza podróż tam i bez patrzenia za siebie, a gdzie? Nikt nie wie

4873

I mam mieszkanko. Mialem mieć wypasione, ale przez pewien czas byłem biedny jak mysz kościelna i przeleciało koło nosa. Teraz mam trochę inne, w starym bloku, ale calkiem duze i nawet niezle je ogarnąłem. Jest też chłodne. I dobrze się tu czuję. Jest gitara.

W międzyczasie na dźwięk domofonu chciałem wyskakiwać z balkonu, były chwile, gdzie nie miałem co jeść, były momenty, gdzie jedzenie przygotowywałem obok sedesu, bo akurat tak musiało być. Były momenty, gdzie miałem duuużo pieniędzy, by w ciągu 24 godzin nie mieć nic. Ludzie chcieli mnie bić, niszczyć mi życie, kochać, przytulać, mówić mi co mam robić i słuchać tego co mam do powiedzenia. Bywały momenty, gdy budziłem się z pewnością, że to już dziś, własnie dziś, wszystko się skończy, by wrócić się i przeżywać to wszystko jeszcze raz, tylko bardziej xd

Były piękne chwile, które utorowały nowe ścieżki. Były też ciężkie, które zamknęły stare rozdziały. Zmieniło się tak wiele, że trudno mi spojrzeć na siebie tak samo jako parę miesięcy temu.

w końcu udało mi się usiąść, poraz pierwszy od wielu miesięcy, i odpocząć. Jaka ulga! Ale to nie koniec przygód. Jest faaaaaaajnie. Bardzo fajnie. Jest bardzo fanie, bo nie jest tylko fajnie i nie jest to tylko 4fun. Dzieją się rzeczy intensywne, ja w samym środku i jakby zawsze znajduję rozwiązanie. To satysfakconujące.

Zauważyłem, że takie intensywne przygody dzielą się na etapy. Było ich wiele. W międzyczasie zebrałem drużynę i nie byłem tez sam. Bo jak wiadomo, przed wyruszeniem w droge, należy drużynę zebrać xD

A teraz, jestem sobie w mieszkaniu, w szufladzie "złote" sztućce, gitara nie przestaje grać, nawet udało mi się porysować, a ludzie przestali już dzwonić, pisać, wymagać, prosić, przepraszać i generalnie mieszać w moim życiu. Teraz już pora na życie. Ale już nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej.

Dołożyłem do tego wszelkich starań xd

Wróć do „Rozwój duchowy”

cron