grgkh pisze:Ta granica jest oczywista i jedyna wyraźna. Po jednej stronie jest świadomość, a po drugiej cała "reszta". Podświadomość jest częścią "reszty". Granica się nie zmieniła.
Podświadomość jest częścią reszty, coś podobnego!...:zdziw:
Trochę dziwne, bo jakby tak bardzo "przynależy" do człowieka, że jest wręcz jego częścią składową, bez niej człowiek nie byłby sobą... I na dodatek jest w jego własnym mózgu!
No, jak się robi założenie, że podświadomość człowieka należy do czynników "zewnętrznych", to nie mam pojęcia do jakich logicznych wniosków można dojść...
grgkh pisze:Lidka pisze:Ale się rozpisałeś… A to wszystko po to, żeby wykazać mi, że człowiek widzi, „co chce widzieć”…
A ty chcesz widzieć na pewno boga.
Wyobraź sobie, że nie?... Ja nie widzę Boga! I nie znam duszy, która by Go widziała. Wróć do mojej definicji Boga, ona nie oznacza "dziadka z długą brodą", zorientujesz się, jak ja widzę Boga i gdzie...
grgkh pisze:Jesli to wiesz, to powinnaś akceptować granicę pomiędzy świadomością, której bieżąca zawartość jest NIESTEROWALNA (bo nie sterujesz aktywnością każdego połączenia między neuronami mózgu), a resztą.
I tak ma być!
Jedyne, co jest "sterowalne" to nasze myśli i UCZUCIA. I po to zaistniał człowiek, żeby sterować swoimi myślami i uczuciami, wybierać w życiu i kształtować swoje uczucia. Zaprzeczysz, że jest to ta część człowieka, którą sam może świadomie (a nawet nie) sterować?
grgkh pisze:Nie muszę drążyć. Ja to widzę. Bóg jest wytworem mózgu, który zrezygnował z logiki w tym jednym miejscu. Nie istnieje poza mózgiem.
Skoro tak widzisz, to ja nie mam nic przeciwko temu. Twoje życie, Twoje poglądy.
grgkh pisze:Mój dowód ma ważną cechę. Jest absolutnie logiczny i nic mu nie jesteś w stanie zarzucić.
Już Ci powiedziałam, dla mnie to nie jest
żaden dowód na nieistnienie Boga... ŻADEN! To dowód na względność interpretacji.
A co zarzucasz mojej definicji Boga? (bo tego jeszcze się nie doczekałam, nie odniosłeś się do niej ani słowem poza powtarzaniem "Boga nie ma, Boga nie ma...")
grgkh pisze:Domyślam się, że chcesz i ty zakończyć ze mną rozmowę, bo zaczynasz bezzasadnie okazywać swoją wyższość. Nie masz do tego podstaw.
Wiesz co, to Ty nie masz żadnych podstaw, żeby sądzić, iż ja okazuję moją wyższość. Stwierdzenie, że ja czegoś nie czuję nie jest stwierdzeniem wartościującym i ma taką samą moc jak w przypadku, gdybyś Ty powiedział, że lubisz parówki, a ja bym odpowiedziała, że ja wolę ser. W czym ser jest "lepszy" od parówek? Albo w czym ja jestem "lepsza", że lubię ser?
SAM chcesz tak rozumieć, bo SAM nadajesz wartość moim wypowiedziom. (jak każdy inny człowiek, to jedno z praw życia jak prawo przyczyny i skutku).
grgkh pisze:We śnie "przezywałem" dziwne stany, ale potrafię selekcjonować iluzję i realizm. Nie jesteś lepsza przez to, że kwalifikujesz część swoich iluzji jako prawdę. Istnieje to, co zostało potwierdzone. Sny nie są prawdą, choć bywają miłe i chciałoby się je jako prawdę traktować.
Nie wiem, skąd Ci się wziął sen, nie było o nim mowy, ale jak już to mówisz, to odpowiem: sny są najbliżej Prawdy, bo nie są "skażone" ludzkim "ego". Sny są najróżniejsze, od "zwykłych" po podróże "astralne", ale to nie ten temat, więc wątku nie rozwijam. Powiem Ci tylko, że jakbyś zajął się snami, dużo więcej byś się dowiedział Prawdy przez duże "P" i dużo lepiej poznałbyś samego siebie, niż możesz to zrobić poprzez twoje "ego".
I nie, nie jestem od Ciebie w niczym "lepsza", nigdy tak nie myślałam i nie będę myślała, to Twój odbiór, że ja się wywyższam. Ja jestem po prostu inna niż Ty, myślę inaczej, doświadczam inaczej i wyciągam inne wnioski. Moje własne, które mnie służą, nie Tobie. A w moim myśleniu mam wiele zrozumienia dla "inności", spokojnie...
grgkh pisze:OK. Ja juz powiedziałem co miałem do powiedzenia. Rozumiem to jako sugestię, byśmy kończyli rozmowę, tak?
Nie, ja Ci nic nie sugerowałam. Ja Ci tylko powiedziałam moje zdanie i czekam na ciąg dalszy. Żebyś teraz Ty się ustosunkował do mojego punktu widzenia zgodnie z moją definicją.
grgkh pisze:Tak. Rozumiem cię. Jesteś jak zakochana dziewczyna, która nie może zrozumieć, że partner przestał podzielać uczucie i żąda pozostawienia go w spokoju. Znam to. Mnie się też zdarzało. Ty będziesz dalej miłowała swój dogmat. Zajmuje w twojej świadomości bardzo ważne miejsce. Takiego kochanka się nie da wyrzucić z głowy. On tam musi pozostać. Jego utrata to byłaby katastrofa. Tak działają nasze mózgi.
Ale bajeczka, fu, fiu... Szkoda, że całkowicie "z kapelusza". Bo ja nie mam żadnych dogmatów ani OCZEKIWAŃ, więc wszystko jest OK!
grgkh pisze:Tak jak mówiłem – mózgu zakochanego człowieka nie da się kontrolować od wewnątrz. Pozostań przy swojej miłości do boga.
A gdzie ja choć słowem napomknęłam o mojej miłości do Boga??? Ja dużo mówię o miłości, ale ogólnie! ja wybrałam miłość jako motyw przewodni mojego życia i uważam, że tylko ona ma sens. Ale, proszę, nie myl jej z miłością dwojga zakochanych, bo miłość ma wiele, wiele twarzy i nie jest to tylko uczucie "zakochania".
grgkh pisze:Ale radzę ci: dla spokoju wewnętrznego przenieś to uczucie z forum do sfery prywatnej. Mniej będzie cię to kosztowało.
Wszystkie moje sfery są ogarnięte miłością...
. Nic mnie to nie "kosztuje", miłość dzielona z innymi mnoży się i wraca po wielokroć...
grgkh pisze:Bóg obiektywnie nie istnieje, bo JA go nie dostrzegam. Mój test uczynił hipotezę o bogu fałszywą. Mówię to stosując twoją logikę. Ty też twierdzisz, że bóg istnieje, bo TY go widzisz. Ale wspólny wniosek jest taki, że bóg jest cechą wewnętrzna niektórych mózgów.
Niedobry wniosek!
1. Ja Boga nie widzę (w sensie, o jaki mnie podejrzewasz, bo w sensie zgodnym z moją definicją, to owszem, widzę Go nawet w Tobie
2. OK, zrozumiałam: dla Ciebie Bóg nie istnieje, bo Go nie widzisz i Twój test to wykazał. BRAWO! Szkoda tylko, że test oparty na tak małej bazie danych i na tak "skromnych" założeniach...