I ten ją wysłuchał.
A pytania zostały ...
No właśnie, niektórzy o nic nie proszą, nie modlą się, a dostają....
A ci co się modlą - nothing.
![Smutek :(](./images/smilies/icon_e_sad.gif)
Artur, ale to nie o to chodzi...Artur pisze:Miałem nie pisać, ale napiszę:
Odrobina psylocybiny i wszyscy mamy kontakt z bogami. Czujemy ich, słuchamy ich, i jesteśmy szczęśliwi
Ps. Wspomniałem artykuł:
http://kopalniawiedzy.pl/psylocybina-al ... 11283.html
Podobne mam pytania...jutro do kościółka lece, ciekawe co usłyszę...obiecałem to muszę polecieć.bezemocji pisze:To nie ja powiadam o związku przyczynowo-skutkowymZależność tego związku jest prosta - "zaczęłam się modlić, a wtedy Bóg zaczął spełniać moje prośby". Bez modlitwy nic z tego:
Nie doczekałem się odpowiedzi co by się stało, gdyby Bóg tych próśb nie spełniał?lapicaroda pisze:Po prostu- gdy zwaliło mi się wszystko na łeb, zaczęłam się modlić. O dziwo, spełniał.
Przypomina to rodzaj widzenia intencjonalnego jak przy odczytywaniu horoskopów i wróżb - zapamiętujemy pozytywne, miłe i trafne przewidywania, zapominamy i wypieramy te niemiłe.
Teologicznie Bóg wygląda na Boga warunkowego, interesownego o co toczymy spory z Milującym. Zdaje się mówić - módl się do mnie i proś - wtedy wysłucham i spełnię twoje wołania.
Wtedy pojawia się cały szereg pytań
- skoro Bóg wysłuchuje próśb modlących się, dlaczego nie ma to przełożenia na widocznie lepsze powodzenie w życiu u wierzących?
- dlaczego jednak nie wysłuchuje próśb i modlitw w trudnych chwilach, nieszczęściach, wojnach i tragediach? Te rozgrywają się swoim torem. Dokładniej nielicznych wysluchuje, na inne jest głuchy.
- dlaczego wielu ludziom żyje się po prostu dobrze, godziwie, szczęśliwie bez żadnych próśb i modlitw?
- co z czołówką poziomu i zadowolenia z życia w krajach ludzi niewierzących? Czyżby Bóg lubił ateistów i obdarzał ich swoją łaską?
- może po prostu nasz los zależy tylko od nas i przypadku, nie jakiś modlitw do Boga?
- itd ...
Ale tego nie wiemy, to tylko domysł. (z tym organem też nie wiem o co chodzi)Lidka pisze:Bezemocji, tu nie chodzi o żaden organ, ani nawet o modlitwę w sensie, w jakim się ją popularnie rozumie, ale o głębię naszej duchowości.
Lapi opisuje, że w momentach zwalenia się problemow prosiła o coś Boga w modlitwie. I Bóg to spełniał. Stąd moje pytania.lapicaroda pisze:A więc- jak odkryłam, że w głębi serca nie jestem ateistką, mimo że się zarzekałam wcześniej, że Boga nie ma?
Po prostu- gdy zwaliło mi się wszystko na łeb, zaczęłam się modlić. O dziwo, spełniał.
Dokładnie o to. O uczucie 'rozmowy', o uczucie 'zostania wysłuchanym', o uczucie 'uzyskania odpowiedzi'. Ja tylko zwróciłem uwagę na to, iż można to uzyskać, z gwarancją 100% skuteczności, dzięki naturalnemu wspomaganiu.Lidka pisze:Artur, ale to nie o to chodzi...
Mówię właśnie o tym. O długofalowych skutkach pozytywnych 'modlitwy wspomaganej'. O spokoju, oświeceniu, wysłuchaniu i spełnieniu. Wszystko naraz (4in1) i na dodatek z gwarancją skutecznościLidka pisze:Artur, chyba jednak nie o wrażenie rozmowy z Bogiem (z jako takim jako "osobą" raczej się nie da), a o efekt w życiu po modlitwie... Jeśli to, o co prosiło się, spełnia się, można to zinterpretować jako efekt 'wysłuchania przez Boga i spełnienia'.
(a ja usiłowałam wyżej przekazać, że nie same żarliwe modlitwy są przez Boga 'wysłuchane', ale cokolwiek, co mamy w naszej głębi duchowej, negatywne, czego potocznie z Bogiem się nie wiąże, również)
Wróć do „Religia - rozmowy rozmaite”