Andro, zanim będziesz zachęcać do czytania jakiegoś Oshona(?) sama poczytaj o bohaterze tego tematu w # 15 i 17.
Podałem tam link do opinii na temat jego samego i jego produkcji. Najbardziej bawią mnie próby stawiania Osho w jednym szeregu z Lao Tse czy Buddą. W literaturze Osho mamy zresztą dużo cytatów i odniesień do nauk tych mistrzów, a sam Osho uważał się za wcielenie Buddy.
Z Niebo dla naiwnych -
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie ... ch,38900,4
Angielski psychiatra i psycholog jungowski Anthony Storr twierdził, że Osho był osobnikiem narcystycznym, niezdolnym do nawiązania z kimkolwiek związku na równych prawach i zwykłym ludzkim poziomie. Inny XX-wieczny mistrz duchowy, Jiddu Krishnamurti, nazwał go kryminalistą. Nie tylko ze względu na problemy z prawem (w 1985 roku Osho został wydalony z USA – postawiono mu 34 zarzuty, m.in. o naruszenie prawa imigracyjnego i groźby karalne), ale przede wszystkim ze względu na to, co przekazywał swoim uczniom.
Osho zmarł w 1990 roku w wieku 59 lat – uzależniony od relanium (według jego asystentki przyjmował 60 mg dziennie – jedna tabletka to 2-5 mg) i gazu rozweselającego, którego uroki odkrył wiele lat wcześniej i pod jego wpływem podyktował wiele swoich książek. Choć mnóstwo w nich odniesień do nauk Buddy (za którego wcielenie Osho przez pewien czas się uważał), Lao Tse czy Chrystusa – generalną odpowiedzią na wszelkie ludzkie problemy jest tam absolutna wolność. Wolność od społecznych uwarunkowań, od kultury, od związków z innymi ludźmi, od moralności, od małżeństwa i wszystkiego, co wiąże się z jakkolwiek pojmowaną odpowiedzialnością.
...
– Tego typu literatura – mówi prof. Bohdan Chwedeńczuk, filozof – to pewien szczególny gatunek piśmiennictwa, który nazwałbym literaturą biomądrościową, czyli traktującą o życiowej mądrości. Ta literatura ma długą tradycję, sięgającą jeszcze czasów starożytnych. Od „Rozmyślań” Marka Aureliusza poczynając, przez podobne dzieła Montaigne’a czy Schopenhauera, na „Podręczniku mądrości tego świata” ojca Bocheńskiego oraz „Medytacjach o życiu godziwym” Kotarbińskiego kończąc. – Tyle że w przypadku wspomnianych dzieł mamy do czynienia ze szczytowymi osiągnięciami myśli ludzkiej, zawierającymi sporą dozę trzeźwych spostrzeżeń dotyczących świata i ludzkiego życia – mówi Chwedeńczuk. – Tymczasem „Sekret” albo książki Osho to, nazywając rzecz po imieniu, karykatura tej mądrości.
Z wnikliwości dzieł wybitnych filozofów nie zostało tam prawie nic – jedynie banalna konstatacja o związku, jaki zachodzi pomiędzy stanem umysłu a stanem otaczającej nas rzeczywistości. – W istocie ten związek – dodaje Chwedeńczuk – ma postać skomplikowanej sieci łańcuchów przyczynowo-skutkowych.
Natomiast w zwulgaryzowanym i bzdurnym wariancie tego typu literatury z tej złożonej sieci zostają tylko dwa supełki: myśl i stan rzeczy. Lądujemy w ten sposób w prymitywnym magicznym dualizmie: myśl wywołuje wprost stan rzeczy. Dla pewnego typu czytelników jest to wizja bez wątpienia atrakcyjna, bo niesłychanie prosta. Odsuwa od nich bolesną świadomość, że rzeczywistość jest trudna, a życie wymaga wysiłku i obfituje w przykre niespodzianki losu, na które nie mamy żadnego wpływu.
Podobnie uważa dr Zenon Waldemar Dudek. – Taka literatura przyciąga ludzi naiwnych i niedojrzałych. Obiecuje rozwiązanie problemów od ręki. Niestety, zazwyczaj nie da się ich od ręki rozwiązać, potrzebna jest wytężona praca nad sobą. A taka perspektywa jest dla wielu odstręczająca. Wizja rzeczywistości, która wyłania się z tych książek, jest wizją pozbawioną ciemnej strony – wszystko, co powoduje cierpienie, można lekko i łatwo wyeliminować. To wielka zbiorowa iluzja, jedna wielka manipulacja.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes: