Lidka pisze:Chciałam powiedzieć, że w ówczesnej rzeczywistości nie było jeszcze tradycji pisarskich, zatem istniała genialna metoda przekazywania ustnego ważnych treści. ....
W ówczesnej rzeczywistości nie było tradycji pisarskich? :zdziw:
Toć to zadziwiająca nieprawda.
W "ówczesnej rzeczywistości" były i powstawały całe traktaty, opisy, księgi religijne, relacje historyczne, pamiętnikarskie, elegie, poezje itd. Spisywali je historiografowie, pisarze, poeci, twórcy dramatów i sztuk antycznych, historycy itd. Dokładnie współczesnie Jezusowi pisał Justus z Tyberiady czy Filon z Aleksandrii, historycy żydowscy.
Filon napisał: - Contra Flaccum (Przeciw Flakkusowi), Legatio ad Gaium (Poselstwo do Gajusza), De virtutibus (O cnotach), De vita Mosis (O życiu Mojżesza), De vita contemplariva (O życiu kontemplacyjnym), traktaty Apologia pro Judaeis—Apologia Żydów.
W Apologii relacjonuje życie esseńczyków, a w "Przeciw Flakkusowi" opisuje prześladowania Zydów w Aleksandrii w 38 po Chr. Filon opisywał też różne sekty żydowskie z tamtego okresu, ostro krytykuje Piłata za nieuzasadnione ukrzyżowania.
Justus - w szczegółach opisywał wszystko co działo się tam w owych czasach. Fotiusz, patriarcha z Konstantynopolu żyjący w IX wieku pisze: "Przeczytałem kroniki Justusa z Tyberiady, zatytułowane "Kroniki królów Judzkich". Justus opisuje ich wszystkich, od Mojżesza aż do czasów króla Agryppy, siódmego władcy z linii Heroda".
W tym samym czasie spisywano przecież oraz istniały dużo wcześniej pisma esseńczyków, ich sławne odpisy Starego Testamentu oraz Zwoje Reguły Zrzeszenia, Wojenne, Damasceński, Świątynny, Miedziany.
Jak więc nie było tradycji pisarskich?
Nieprawdą jest pisanie, ze Biblię spisywano naprędce. Stary Testament powstawał niemal ... tysiąc lat. Nowy od najstarszych listów Pawła, ew. Marka, po Jana - kilkadziesiąt. Od 50 lat do 110 roku i później. Lidko, nie fantazjuj, wróć do prostych informacji.
Ok, zostawmy te mylne opinie.
Czy ktoś zastanawiał się jaki był stosunek Mistrza do .... swojej matki? Czy gdziekolwiek znajdziemy o niej ciepłe słowa, albo zwykłe - moja kochana matka? Dlaczego mamy dość oschły ton, wypieranie się własnej rodziny, wyniosłość i zwroty typu "kobieto"? Przypomnijmy, że już jako dziecko Jezus oddala się z domu i wpędza rodziców w zmartwienie. Po znalezieniu wcale nie okazuje skruchy i nie przeprasza. Jak się to ma do "czcij ojca swego i matkę swoją"?
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes: