Re: Nie zadręczaj się…

1
D. Millman – “Droga miłującego pokój wojownika”
Obrazek

Dwaj mnisi, jeden stary a drugi bardzo młody, wracali błotnistą leśną ścieżką do swego klasztoru w Japonii. Podeszli do ślicznej kobiety, która stała bezradnie na brzegu mulistego, szybko płynącego strumienia.

Widząc, że jest w potrzebie, starszy mnich wziął ją na ręce i przeniósł przez wodę. Ona uśmiechała się do niego, oplatając ramionami jego szyję, aż on delikatnie postawił ją na drugim brzegu. Kobieta podziękowała, skłoniła się, a mnisi w ciszy podążyli w dalszą drogę.

Kiedy zbliżali się do bram klasztoru, młody mnich nie mógł już dłużej wytrzymać.

– Jak mogłeś brać w ramiona piękną kobietę? – wybuchnął – Takie zachowanie nie przystoi mnichowi!

Stary mnich popatrzył na towarzysza podróży i odparł:

– Ja zostawiłem ją na brzegu. A ty nadal ją niesiesz.
Ostatnio zmieniony 06 kwie 2010, 19:45 przez Gate, łącznie zmieniany 2 razy.
"w odkrywaniu piękna nikt cię nie wyręczy..."

http://jutrzenka.dbv.pl/news.php

Re: Nie zadręczaj się…

2
Wspaniała przypowieść, dziękuję Gate. To, takie nawiązanie do tego o czym ostatnio wspominałem w Poczekalni aby nie żyć przeszłością, ani przyszłościa lecz w teraźniejszości.
Starszy mnich doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie to ważne, natomiast młody jeszcze tej trudnej sztuki nie opanował... :)
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2010, 0:56 przez Jazon, łącznie zmieniany 2 razy.
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?

Re: Nie zadręczaj się…

3
Wiesz Jazonie myślę dzisiaj o tym troszeczkę o czym pisałeś i inni w Poczekalni...
i wiesz ja jednak sobie myślę, ze ważny jest cel do jakiego podążamy, droga po której idziemy troszeczkę wkrada mi się tam przyszłości, ale jak sobie myślę, że jestem i idę po drodze światła i miłości, która właśnie prowadzi tam... do Miłości to radośniej mi się żyje... w przyszłości widzę tylko ciekawość i radość...

Ty wiesz, ze ja jeszcze się oglądam na przeszłość jeszcze nie wszystko wybaczyłam sobie i innym ludziom chociaż we mnie dużo zrozumienia - czasami myślę sobie, że te powroty do przeszłości mają też duży związek z moją pracą i z tym czego tam doświadczam te małe buzie mi przypominają siebie, ale jak mi się udało Jazonie to i tym małym buzią się uda - już nie martwię się tak o nich jak kiedyś... czuje i wiem, że będzie dobrze...
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2010, 10:03 przez Gate, łącznie zmieniany 2 razy.
"w odkrywaniu piękna nikt cię nie wyręczy..."

http://jutrzenka.dbv.pl/news.php

Re: Nie zadręczaj się…

4
Hmm, Gate - przeszłość ja niekiedy porównuję do szczebla drabiny.

Jest niezwykle ważna, nie powinniśmy się jej wyzbywać, wypierać - bez szczebla/szczebli nie istnieje drabina
z tym, że możemy się do szczebla przywiązać, ale możemy również stanąć na nim i potraktować jako punkt wyjścia do dalszej drogi.

Czy oglądać się za siebie i rozpamiętywać to co było - to grozi upadkiem... i szkoda czasu, i tego piękna wokół...

Ciepło Cię pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2010, 13:17 przez Jazon, łącznie zmieniany 2 razy.
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?

Re: Nie zadręczaj się…

9
Moze wazne jest by pamietac przeszlosc - ale juz nie rozpamietywac jej. Zostawic cale zaangazowanie uczuciowe- bo przeciez przeszlosci nie mozna zmienic (chyba, ze w opowiesciach i wspomnieniach...). Przeszlosc jest dla nas wazna bo w koncu zawiera nasze decyzje -i jest czyms, co powinno nam pomoc zbudowac lepsze zycie.
Jedyne , co mamy to "dzisiaj", "teraz". Oczywiscie, powinno sie miec plany na przyszlosc- ale tylko w sensie, ze wiemy co bysmy chcieli osiagnac, kim bysmy chcieli sie stac. Nie ma sensu planowac kazdego szczegolu - bo to tylko strata czasu.
Pamietaj przeszlosc, miej marzenia o przyszlosci ale zyj dniem dzisiejszym.
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2010, 15:15 przez Krystek, łącznie zmieniany 2 razy.
Krystek
"Artificial intelligence is no match for natural stupidity."

Re: Nie zadręczaj się…

10
Risthalion pisze:Ale też nie da się uczyć na błędach jeśli nie pamiętasz o przeszłości.
Oczywiście! Zatem trzeba pamiętać, żeby móc wyciągnąć wnioski z czegoś, co już odeszło w przeszłość.

Jakakolwiek w nas zmiana zachodzi na podstawie tego, co już przeżyliśmy, na podstawie wyciągniętych wniosków, refleksji, decyzji z nimi związanych. Przeszłość należy "zapomnieć" w sensie - nie przywiązywać się do niej i nie rozpamiętywać. To tak, jak z tym rozlanym mlekiem: nie ma co płakać nad nim, trzeba pamiętać, że raz je się rozlało i starać się nie rozlewać go więcej.

PS. A zauważyliście, że czas teraźniejszy jest dla ludzi nieuchwytny? Jest kwestią umowną, co uznamy za teraźniejszość: rok, miesiąc, tydzień, jakiś okres, godzinę, kwadrans, minutę, sekundę... W zasadzie cokolwiek się dziej, albo należy do przyszłości, albo do przeszłości...
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2010, 18:50 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Nie zadręczaj się…

11
Lidka pisze:PS. A zauważyliście, że czas teraźniejszy jest dla ludzi nieuchwytny? Jest kwestią umowną, co uznamy za teraźniejszość: rok, miesiąc, tydzień, jakiś okres, godzinę, kwadrans, minutę, sekundę... W zasadzie cokolwiek się dziej, albo należy do przyszłości, albo do przeszłości...
Na nieuchwytność teraźniejszości, ściśle związanej z jej dynamiką, płynnością, wskazuje m. in. fizyka kwantowa( zasada nieoznaczoności). Dalajlama rozmyślając nad tym zagadnieniem stwierdził, że wprawdzie teraźniejszość może wydawać się jedynie złudzeniem, styczną pomiędzy przeszłością a przyszłością, jednakże -z drugiej strony- każde nasze doświadczenie ma miejsce w teraźniejszości. Nie możemy doświadczyć ani przyszłości, ani przeszłości, doświadczamy jedynie w czasie teraźniejszym. Spróbuj to przez chwile sobie uświadomić i pomyśl...czy to nie cudowne?:)
Ostatnio zmieniony 15 cze 2010, 2:29 przez Marcin1987, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Nie zadręczaj się…

12
Marcin1987 pisze:
Lidka pisze:PS. A zauważyliście, że czas teraźniejszy jest dla ludzi nieuchwytny? Jest kwestią umowną, co uznamy za teraźniejszość: rok, miesiąc, tydzień, jakiś okres, godzinę, kwadrans, minutę, sekundę... W zasadzie cokolwiek się dziej, albo należy do przyszłości, albo do przeszłości...
Na nieuchwytność teraźniejszości, ściśle związanej z jej dynamiką, płynnością, wskazuje m. in. fizyka kwantowa( zasada nieoznaczoności). Dalajlama rozmyślając nad tym zagadnieniem stwierdził, że wprawdzie teraźniejszość może wydawać się jedynie złudzeniem, styczną pomiędzy przeszłością a przyszłością, jednakże -z drugiej strony- każde nasze doświadczenie ma miejsce w teraźniejszości. Nie możemy doświadczyć ani przyszłości, ani przeszłości, doświadczamy jedynie w czasie teraźniejszym. Spróbuj to przez chwile sobie uświadomić i pomyśl...czy to nie cudowne?:)
Ale oczywiście, że tak jest, masz rację! Niesamowite, a jednak tak się dzieje...

Witam Cie, Marcinie, na naszym forum! :hello:
Ostatnio zmieniony 15 cze 2010, 6:13 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Nie zadręczaj się…

13
Książkę obchodziłam wielkim kołem, bo niestety najpierw obejrzałam film. Kto lubi, to lubi. Ja nie, bardzo spłaszczony obraz fantastycznego przekazu.
Na szczęście przeszło mi, i przeczytałam. Jak to nazwać? Chyba jakieś katharsis miało miejsce.
Nie wiedziałam,że tyle emocji może być w człowieku w czasie czytania. Od porażki do absolutnego zachwytu(z drugiej strony wiele nie różni tych dwóch uczuć.)


Wyłuszczony przez Ciebie cytat, też fajny. Prosty i zbawienny dla tego kto pojmie sens, nie tylko słowa.
Zwróciłam również na niego uwagę i mniej więcej takie wnioski pogalopowały po mojej głowie.
Szufladki i pozy. To co nas załatwia. Szufladki:nasze nazewnictwo i przyklejone do tego stany emocjonalne, i nasze pozy:udawanie jak sobie z tym radzimy.
Nie radzimy sobie. To ciężka tyrka wyskoczyć z przeszłości(stamtąd to za nami przyszło)
Pozy są już „młodsze”, wyćwiczyliśmy je w celu radzenia sobie z przeszłością..
Jedną z nich(póz) jest „Tu i Teraz”.Trwanie Tu i Teraz...ma sens jeśli teraźniejszość jest czysta i nie zmącona.
Przeszłość jest tym, kim będziemy(takie będzie Tu i Teraz)

Nie ma sensu Tu i Teraz gdy jesteśmy spaprani. Jest brakiem ochoty na zmianę, ucieczką przed tym co naprawy oczekuje, pracy i zmian. Nie zmienię przeszłości, ale muszę robić wszytko aby zmienić jej wpływ na mnie.
Ja muszę ją hołubić, oglądać, rozmieniać, czasami na drobne...i tylko wtedy odbiorę jej moc.
Tu i Teraz jest śmieszną próbą grania kogoś innego niż się jest. Tu i Teraz jest gówniarską(mówię o sobie) próbą wskoczenia w przyszłość bez przygotowania.
Tworzenia swojej przyszłości z kolekcją szuflad wniesionych tam z przeszłości.
Nie pasują tam...i nasza przyszłość zawsze wygląda jak przeszłość. I to zdziwienie, że wszystko się powtórzyło, a my tyle się napracowaliśmy. Nie było żadnej pracy...tylko postarzeliśmy się, nie wskoczyliśmy w przyszłość.
Przeszłość jest tym kim jesteśmy. Nic tego nie zmieni...chyba że kompletna amnezja, uwolnienie mechaniczne od szuflad...kto wie, coby za człowiek wtedy powstawał.....Kto wie, kim bym była, gdybym miała ten stan umysłu co teraz i zero przeszłości. Byłabym najszczęśliwsza, gdyż kompletnie nie skazana na lepsze jutro i cudowne dzisiaj.

Jak stary mnich-który najwyraźniej rozprawił się. I się załamałam ile jeszcze przede mną, i ucieszyłam nieśmiało,że to możliwe.
Książka świetna. Potrząsnęła mną, i czuję zmiany, maleńkie ale są. Potrafię przystanąć już częściej i częściej, zadać pytanie...i udzielić sobie odpowiedzi, i jej ufać...
Ostatnio zmieniony 28 lis 2010, 23:27 przez Przybieżeli, łącznie zmieniany 3 razy.

Re: Nie zadręczaj się…

14
Przybieżeli pisze:Nie zmienię przeszłości, ale muszę robić wszytko aby zmienić jej wpływ na mnie.
Bardzo inspirujące zdanie :)

Tak sobie czytam drugi raz tę historię i dochodzę do wniosku, że chyba też często zapominam zostawić to i owo na brzegu... Mam nadzieję, że w końcu oduczę się odwracania głowy do tyłu.
Ostatnio zmieniony 29 lis 2010, 0:31 przez lufestre, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Nie zadręczaj się…

15
lufestre pisze:Mam nadzieję, że w końcu oduczę się odwracania głowy do tyłu.
No i właśnie jest kilka szkól na to. W różnym stylu ludzie rozprawiają się z tym brzegiem, każdy jednak głowę odwraca.
Ja miałam zawsze na bakier z wszelkiej maści nauczycielami, zwykle wyrabiałam sobie własny styl przyswajania wiedzy....najczęściej głupi z punktu widzenia ogółu, a już na pewno z punktu widz.nauczyciela.
Dlatego w tym przypadku doszłam do wniosku, skoro tak ciągle spoglądam za siebie,"na ten brzeg", to w końcu zawrócę i "rozmówię się" z tym. Przestanę zabiegać gorączkowo o dobre "teraz". W tył zwrot.
Tu i Teraz- nie istnieje póki głowa kręci się do tyłu.
Myślę, że stary mnich rozprawił się(doświadczeniem) ze swoim brzegiem. Młody nie popełnił żadnego błędu, on tylko jest na etapie zrozumienia, że musi wrócić na brzeg. Że świętości ani mądrości nie doda stan zakonny(czy cokolwiek innego, czym chciałby się człowiek chełpić), każdy musi przejść naukę w swoim tempie. I każdy ociera się o ten problem(o ile nie jest to wręcz esencją życia człowieka)
Ostatnio zmieniony 29 lis 2010, 0:42 przez Przybieżeli, łącznie zmieniany 3 razy.

Re: Nie zadręczaj się…

16
Przybieżeli pisze:Dlatego w tym przypadku doszłam do wniosku, skoro tak ciągle spoglądam za siebie,"na ten brzeg", to w końcu zawrócę i "rozmówię się" z tym. Przestanę zabiegać gorączkowo o dobre "teraz". W tył zwrot.
Tu i Teraz- nie istnieje póki głowa kręci się do tyłu.
Rozmawianie się z tym, co nam nie daje spać jest dobrym pomysłem, tylko nie raz można ugrząźć na dobre i zostać pożartym, mimo że pierwotnym celem było tylko pożegnanie z czymś co leży pod gruba warstwą kartek z kalendarza. Co więcej można się raz już z czymś rozprawić, a tu znów nagle rozlegnie sie pukanie. Ludzka podśwadomość to jest las. Ja staram się stosować metodę odkreślania grubą linią i robienia sobie białej kartki, na zasadzie- mozesz korzystać tylko z tego co nad linią i z tych klocków buduj. Ale niestety czasem są przecieki ;)
Ostatnio zmieniony 29 lis 2010, 1:12 przez lufestre, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Nie zadręczaj się…

17
Też dobry sposób. Jak mówiłam, każdy ma swój styl :) Bo wie co dla niego dobre...przesadziłam, mało kto wie co dla niego dobre. Wie w czym jest lepszy. Jedni zawrót, inni krecha.
A w sumie najlepsze i tak będzie jak skorzystamy ze sposobu jaki jest najodpowiedniejszy na dany moment.
Na zakończenie związku,dajmy na to, najlepsze będzie odcięcie krechą i zaczęcie od białej kartki z kimś innym, gdzie indziej. Nie zawracanie i tłumaczenie sobie i "obiektowi"-strata czasu i szans na podniesienie się.
Na rozwiązanie czegoś z dzieciństwa-dobry będzie zawrócenie i przyjrzenie się sprawie jako dorosły.
Na złamanego tipsa-to najlepsze będzie w ogóle o tym nie dumać heheh, albo zrobić sobie nowego.

Może nie powinnam mówić o sposobach, tylko o nie przyklejaniu się do jednego właściwego...tak sobie myślę teraz.
Każda przeszłość innego traktowania wymaga. I być może głupotą jest rozwiązywać różne sprawy na jedno kopyto.
Może trzeba wysilić wyobraźnie i załatwiać tak, jak wydaje się dobre na daną chwilę, do danego problemu.

Ale ja nie mam prawa dawać rad..skoro nawet ten Mistrz z wyżej wymienionej lektury zachował się tak:

"Matka przyprowadziła swego syna do Mahatmy Gandhiego.
– Mahatma, proszę, powiedz mojemu synowi, Ŝeby przestał jeść cukier – prosiła.
– Przyprowadź syna za dwa tygodnie – odparł Gandhi po chwili.
Zakłopotana kobieta podziękowała mu i powiedziała, Ŝe zrobi, jak jej powiedział.
Po dwóch tygodniach wróciła z synem. Gandhi popatrzył chłopcu w oczy i powiedział:
– Przestań jeść cukier.
Kobieta była wdzięczna, ale bardzo zdziwiona.
– Dlaczego za pierwszym razem kazałeś mi przyprowadzić go po dwóch tygodniach? – zapytała. –
Mogłeś mu to samo powiedzieć wtedy.
– Dwa tygodnie temu sam jadłem cukier – odparł Gandhi."


Dlatego mówię, sama błądzę i "jem cukier" jeszcze ;-)
Ostatnio zmieniony 29 lis 2010, 1:58 przez Przybieżeli, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Nie zadręczaj się…

18
Przybieżeli, ja myślę, że my wszyscy tu jemy cukier mniej lub bardziej :D A na tym forum, to juz w ogóle urządzamy uczty :D

Bardzo mi się podoba ta opowiastka (czy jak najlepiej to nazwać). Szczerze mówiąc moją pierwszą reakcją był śmiech, bo to absuradlne strasznie, ale przecież i z samych siebie można się pośmiać jakby się tak dobrze sobie przyjrzeć pod odpowiednim kątem ;)

Teraz sobie tak myślę o tych sposobach, że najlepiej to by było mieć jeden uniwersalny... Bo mając jeden moglibyśmy usiąść sobie spokojnie i powiedzieć, że nie musimy sie martwić, bo nie ma takiej rzeczy z przeszłości, z którą sobie nie poradzimy. A jak człowiek nie ma uniwersalnego sposobu, to moze przecież pomyśleć - a co jak pewego dnia nie znajdę tego sposobu?
Ostatnio zmieniony 29 lis 2010, 3:27 przez lufestre, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Nie zadręczaj się…

19
No to Twoja reakcja była dokładnie taka sama jak moja. Przeczytałam i zaczęłam się śmiać na głos.
Rozbawiło mnie to bardzo. Normalnie, na ten wieczór, darowałam światu i sobie całą głupotę jaką nosimy w łepetynach i w sercach.

Co do sposobów, zawsze znajdziemy jakiś,taka natura człowieka-musi przeżyć.
Co drugi problem, mówię do siebie: nie, tym razem za dużo, nie dam rady. Wysiadam z tego pociągu...i jadę dalej heheh.
Kto wie, jak pomysły się wyczerpią, ręce opadną...przyjdzie czas na gorzką herbatę w końcu...i zobaczę, że nie ma sensu walczyć, zmieniać,
że tak ma być....
Nie wiem, ja żyję dopiero kilkaset razy hahahha, i najlepiej co mi wychodzi to umieranie, życie nie jest takie łatwe. A umieramy co życie przecież :D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bajki i przypowieści”

cron