egoista99 pisze:Rózni nas tylko nazewnictwo .To co ty nazywasz BOGIEM dla mnie jest wszechswiatem. To co dla ciebie jest bytem dla mnie jest przyrodą,której jestem częścią i której prawom podlegam..
I nie zależnie od tego jak bedziemy nazywac TO COS ,którego prawom podlegamy to i tak jestesmy tylko formą energii ( m =E/c2 )...Tyle tylko ze po co temu czemus wystawiac świątynie i odprawiac rytualne bzdety..?? Czy nie wystarczy świadomość,ze ode mnie wszystko zależy..że jestem niepowtarzalny i ze wraz z moja śmiercia kończę się JA jako ja a zaczyna sie coś innego czego cząsta będę ??
Zgadzam się z Tobą w kwestii świątyń, rytuałów.
Co do Boga i nazewnictwa - jedne słowa lepiej oddają istotę sprawy, drugie gorzej. Bóg=wszechświat=Istnienie=Życie=Wszystko Co Jest.
Tolle w "Potędze Teraźniejszości" ładnie to ujął, wyjaśnił:
"Kiedy mówisz Istnienie,czy masz namyśli Boga?Ajeśli tak, czemu nie powiesz po prostu „Bóg"?
Słowa tego przez całe tysiąclecia nadużywano, jest więc dziś wyprane z wszelkiego znaczenia.
Owszem, czasem i ja go uŜywam, ale oszczędnie. Przez nadużywanie rozumiem fakt, Ŝe ludzie,
którym sfera świętości-cały przeogromny bezmiar,ukryty za tym słowem-nigdy choćby przelotnie
nie zaświtała, zwielką pewnością siebie szermują słowem Bóg, jak gdyby wiedzieli, oczym mówią.
Lub też wytaczają argumenty przeciwko temu słowu - tak jakby wiedzieli, czym jest to, co tym
sposobem negują. Z takich właśnie nadużyć biorą się rozmaite absurdalne wierzenia, twierdzenia i
egocentryczne urojenia, jak chociażby przeświadczenie, że „mój czy też nasz Bóg jest jedynym
prawdziwym Bogiem, a twój (w a s z) - to zaledwie fałszywy bożek", albo słynne oświadczenie
Nietzschego: „Bóg umarł".
Słowo „Bóg" stało się pojęciem zamkniętym. Sam jego dźwięk natychmiast tworzy w umyśle
pewien obraz; dziś może niekoniecznie będzie to wizja siwobrodego starca, powstaje jednak
myślowe wyobrażenie kogoś lub czegoś zewnętrznego wobec ciebie; w dodatku ten ktoś (lub coś)
prawie zawsze jest -ajakże-rodzaju męskiego.
„Bóg",„Istnienie" ani żaden inny rzeczownik niepozwala zdefiniować ani objaśnić ukrytej zanim
niewysłowionej rzeczywistości, jedyną istotną kwestią jest więc to,czy dane słowo ułatwia ci,czy
też raczej utrudnia bezpośrednie odczuwanie Tego,ku czemu kieruje twoją uwagę. Czy służy jako
strzałka, celująca gdzieś poza zasięg samego słowa, w stronę owej transcendentalnej rzeczywistości?
A może aż nazbyt łatwo poddaje się obróbce, w wyniku której zostaje z niego tylko tkwiąca w
głowie idea,przedmiot wiary,mentalny bożek?
Słowo „Istnienie" niczego nie wyjaśnia-podobnie jak słowo „Bóg".Ma jednak tę wyższość, że jest
pojęciem otwartym. Nie wtłacza niewidzialnej nieskończoności w kształt bytu skończonego. Nie
sposób wytworzyć sobie jakiegokolwiek umysłowego wyobrażenia o Istnieniu. Nikt nie może
twierdzić, że ma do Istnienia wyłączne prawo własności. Istnienie stanowi samą esencję ciebie i jest
cibe z pośrednio dostępne jak oodczuwanie twojej własnej obecności, świadomość ja jestem, bardziej
pierwotna od świadomości, że jajestem tym czy owym. Zaledwie mały kroczek dzieli więc słowo
„Istnienie" od bezpośredniego odczucia Istnienia."