Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

1
Dawno temu pewien człowiek spotkany w sieci powiedział rzecz która głęboko wpłynęła na moje wybory - że dziecko rozwijające się w zdrowych emocjonalnie warunkach (akceptacja, bezpieczeństwo, określone reguły, możliwość wyrażania siebie ...) nie będzie w wieku dorosłym potrzebować duchowości.

Dlaczego bowiem ktoś zaczyna interesować się duchowością w głębszy sposób niż przywiązanie do lokalnej tradycji religijnej? Statystyczna większość ( :) ) czuje się po prosu źle. I szuka lekarstwa. Znajduje ścieżku, mistrzów, przekazy, księgi, prawdy, ćwiczenia itp. I działa.

Teza jest taka iż to wszystko są wymyślone przez ludzkość sposoby na poradzenie sobie z błędami wychowawczymi z czasu dzieciństwa i dorastania. Że to wszystko to z jednej strony sposoby na manipulowanie czy ukrywanie swej nienawiści jaka zebrała się z braku oczekiwanej miłości oraz poszukiwanie miłości jakiej zabrakło kosztem nienawiści.

Jakie jest Wasze zdanie?

CM
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 16:59 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

2
Coś w tym jest, ale Ci, których znam, a po których widać błędy rodziców (wyobcowanie, indywidualizm, brak kontaktu z rodzicami) są agnostykami, są wyjątkowo inteligentni i mają swoje własne spojrzenie na świat. I bardziej pokusiłbym się o stwierdzenie, że tacy ludzie szukają swojej drogi i akurat trafili na taką. Być może inni akurat trafili w kręgi wierzących i akurat zaczęli być tacy jak oni? Ciężko mi mówić o statystyce, ponieważ choć znam bardzo dużo osób, to tylko garstka z nich jest wierząca i zazwyczaj to oni są "dobrze" wychowani, tj. wychowani tak, jak proponują media.
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 17:50 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

3
Ja uważam, że wszelkie negatywne sytuacje w życiu służą człowiekowi do rozwoju. W tym rozwoju jest również odkrycie swojej istoty i sfery duchowej. Myślę, że całe ludzkie życie służy temu, żeby dążyć do tego odkrycia (a sam fakt poszukiwania jest już w nas wpisany). Jeśli dla jednego bodźcem zasadniczym będą te 'braki w dzieciństwie, o których piszesz, dla drugiego (i mam na to wiele przykładów) będzie dorosłe życie, które zaowocuje takimi sytuacjami, które staną się tym właśnie bodźcem.

Nie mogę się zgodzić z tym zdaniem, które tak bardzo wpłynęło na Twoje wybory. Niby logicznie brzmi, ale...

Dla mnie duchowość to sfera uczuć. Każdy człowiek jest 'duchowy', bo każdy ma sferę uczuć. Tylko jedni są świadomi, albo po prostu czują, że uczucie jest czymś innym, ważniejszym niż rozum, czymś ponad rozum, czymś, co dotyka naszej Istoty, a inni nie.

Wracając do tego zdania - coś Ci opowiem.

Miałam w podstawówce przyjaciółkę, byłyśmy jak siostry-nierozłączki niemalże. Ja z domu z dużymi 'brakami', ona z domu wypełnionego po brzegi miłością, empatią, wsparciem, bezpieczeństwem itd. 'Uciekałam' z mojego (no, nie dosłownie) i tyle, ile mogłam, grzałam się w jej rodzinie... Przyjęła mnie jak drugą córkę. Naprawdę rzadko można spotkać taką rodzinę, gdzie miłość, szacunek i zrozumienie są tak powszednie.

Jak dorosłyśmy, nasze drogi się rozeszły na długie, długie lata. Nastał ten sławetny 2005r, od kiedy cała ta moja 'przygoda' się zaczęła, a krótko potem znów nasze drogi z przyjaciółką zeszły się. Pojęcia nie miałyśmy, jak nam się w życiu układało, co się działo, zero kontaktu. I nagle okazało się, że obie rzuciłyśmy się w wir 'tych spraw', czyli tzw. duchowości!

Ja pasowałabym do tego schematu, który wynika z przytoczonego przez Ciebie zdania, natomiast ona absolutnie nie. Przecież wyszła z domu wypełnionego miłością, więc, teoretycznie, nie miałaby powodu, żeby szukać?...

Przemyślałam ten problem i doszłam do wniosku, że szczęśliwe dzieciństwo bez żadnych 'braków' emocjonalnych, tylko teoretycznie daje siłę. Daje raczej poczucie, że takie jest życie. Ale zetknięcie nim po wyjściu z tak ciepłego domu pokazuje coś zupełnie innego, do czego ma się ogromny problem, żeby się zaadaptować. człowiek po prostu nie ma odporności, nie zdążył jej w sobie wcześniej wyrobić. I wówczas pierwsza silnie negatywna sytuacja staje się bodźcem do poszukiwań (a te na podstawie usiłowania zrozumienia dlaczego...).
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 17:57 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

4
ale pozaplatane warkoczyki

wiara - zainteresowanie duchowością - zaburzenia osobowości ( wynikające miedzy innymi z nieprawidłowych związków emocjonalnych z opiekunem w pierwszym okresie życia do 3, 5 roku zycia - jak ja to mawiam potem jest już tylko gorzej)

między wiarą ojców a szukaniem innych rozwiązań, raczej rozum staje po pierwsze, ale jak komuś cieżko i nijak sobie nie radzi z byciem dobrym, po pierwsze dla siebie, to wnika głębiej - na bank; często zwiewa w głąb

mnie sie wydaje, ze czesto po traumie, klesce załamaniu systemów wartości ludzie zaczynaja szukać w wierze/duchowosci - bywa to ostania deska ratunku

takie teorie, ze od czasu zajęcia się własną duchowością doznałem przełomu - bywaja wyrazem potrzeby uwierzenia, ze da sie coś zrobić ze swoim życiem

nie słyszy sie o takiej refleksji u osób, które całe życie harmonijnie zajmują się swoim 'duchem' nie mając doświadczania 'ratunku - nie mam nadziei'

co ciekawe współcześni filozofowie sami o sobie mówią - to dziś taka wiedza, ze wybitny filozof jest wariatem nie ma cudów by ogarnąć nie oddając się nadmiernie :)
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 18:09 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

6
Crows pisze:rodzice nie kazali dziecku jeść lewą ręką a jednak nią je i pisze , duchowość temu nie pomoże
oczywiście

czasem warto zauważyć czy wszystko gra w lateralizacji by żyło się łatwiej

ale pisanie lewą czy prawą nie jest zaburzeniem

brak lateralizacji już jest problemem ale nie wynika z wychowania (bywało u idiotów przestawiających dzieci przymusem)

lateralizacja skrzyżowana utrudnia życie - warto to 'uporządkować' :)

ale by trzymać się tematu - nieakceptowanie leworęczności, o to super powód do rozwalenia dziecku psychiki
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 18:31 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

8
tak to jasne

z genów i błędów rodziców robi się galimatias, błędy życiowe ... cierpienie i to czasem skłania do rzucenia w stronę ostatniej deski ratunku

strasznie uprościłam ale szkielet jakiś jest

pewnie dodacie, ze człowiek dostaje jeszcze coś w posagu po przodkach - i to go intryguje przez całe życie
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 18:58 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

9
Lidka pisze:Ja uważam, że wszelkie negatywne sytuacje w życiu służą człowiekowi do rozwoju. W tym rozwoju jest również odkrycie swojej istoty i sfery duchowej. Myślę, że całe ludzkie życie służy temu, żeby dążyć do tego odkrycia (a sam fakt poszukiwania jest już w nas wpisany). Jeśli dla jednego bodźcem zasadniczym będą te 'braki w dzieciństwie, o których piszesz, dla drugiego (i mam na to wiele przykładów) będzie dorosłe życie, które zaowocuje takimi sytuacjami, które staną się tym właśnie bodźcem.

(...)

Przemyślałam ten problem i doszłam do wniosku, że szczęśliwe dzieciństwo bez żadnych 'braków' emocjonalnych, tylko teoretycznie daje siłę. Daje raczej poczucie, że takie jest życie. Ale zetknięcie nim po wyjściu z tak ciepłego domu pokazuje coś zupełnie innego, do czego ma się ogromny problem, żeby się zaadaptować. człowiek po prostu nie ma odporności, nie zdążył jej w sobie wcześniej wyrobić. I wówczas pierwsza silnie negatywna sytuacja staje się bodźcem do poszukiwań (a te na podstawie usiłowania zrozumienia dlaczego...).
To trochę przypomina taką sytuację iż zdrowego młodego człowieka który biega na zawodach lekko i swobodnie w nocy się odurza i wszczepia mu się ciężarki w nogi. Potem gdy rano wstaje stwierdza iż coś ciężko mu idzie. Uznaje więc iż musi znaleźć rozwiązanie. Szuka, szuka. U tego trenera, u tamtego. Nagle znajduje - wycinają ciężarki. I znów biega swobodnie.

Ty uważasz iż to poszukiwanie ciężarków jest ważne. Wiem, to widać po to co piszesz i jak piszesz.

Większość jednak chce być szczęśliwa a nie rozwijać się duchowo. Chcą by wyciąć im ciężarki.
Crows pisze:leworęczności użyłem tu jako symbolu w formie metafory , czegoś na co ani rodzice ani duchowość nie ma wpływu
Sugerujesz iż np. życie z poczuciem ciągłego poszukiwania akceptacji to kwestia genów? Skupmy się na tym, dobrze? Wiadomo iż pewne cechy są wrodzone - np. transseksualizm. Jest i koniec, takie hormony. W temacie chodzi o te nie wrodzone.

CM
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 21:28 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

11
baabcia pisze:ale pozaplatane warkoczyki

wiara - zainteresowanie duchowością - zaburzenia osobowości ( wynikające miedzy innymi z nieprawidłowych związków emocjonalnych z opiekunem w pierwszym okresie życia do 3, 5 roku zycia - jak ja to mawiam potem jest już tylko gorzej)

między wiarą ojców a szukaniem innych rozwiązań, raczej rozum staje po pierwsze, ale jak komuś cieżko i nijak sobie nie radzi z byciem dobrym, po pierwsze dla siebie, to wnika głębiej - na bank; często zwiewa w głąb

mnie sie wydaje, ze czesto po traumie, klesce załamaniu systemów wartości ludzie zaczynaja szukać w wierze/duchowosci - bywa to ostania deska ratunku

takie teorie, ze od czasu zajęcia się własną duchowością doznałem przełomu - bywaja wyrazem potrzeby uwierzenia, ze da sie coś zrobić ze swoim życiem

nie słyszy sie o takiej refleksji u osób, które całe życie harmonijnie zajmują się swoim 'duchem' nie mając doświadczania 'ratunku - nie mam nadziei'

co ciekawe współcześni filozofowie sami o sobie mówią - to dziś taka wiedza, ze wybitny filozof jest wariatem nie ma cudów by ogarnąć nie oddając się nadmiernie :)
Tak, problem z tym wszystkim jest jednak taki iż człowiek jest istotą wielopoziomową. Na każdym poziomie jego funkcjonowania mogą pojawić się rozmaite zaburzenia. Np. border-line to inny poziom niż brak akceptacji. Duchowość, szczególnie ta judeochrześcijańska, pracuje niejako tylko z nielicznymi poziomami funkcjonowania człowieka. Co więcej, z racji iż jest zmieszana z tradycją i polityką, niektóre problemy potrafi dodatkowo rozbujać zamiast rozwiązać.

Dlatego ja nie uważam iż duchowość to dobry kierunek jak się jest nieszczęśliwym. Najpierw trzeba bowiem określić dlaczego się jest nieszczęśliwym - co jest nie tak a nie od razu z lekarstwem. Najpierw diagnoza. Bo może się np. okazać iż nieszczęście wynika z zaburzenia poziomu neuroprzekaźników i choćby ktoś wbijał się codziennie w astrale nic to nie da.
mordotymoja pisze:Niektórym się ciężko bez ciężarków żyje :/ ...
No właśnie. I ktoś to przekonanie im zaszczepił :-) Kto?

CM
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 21:35 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

13
Lidka pisze:(...)

Miałam w podstawówce przyjaciółkę, byłyśmy jak siostry-nierozłączki niemalże. Ja z domu z dużymi 'brakami', ona z domu wypełnionego po brzegi miłością, empatią, wsparciem, bezpieczeństwem itd. 'Uciekałam' z mojego (no, nie dosłownie) i tyle, ile mogłam, grzałam się w jej rodzinie... Przyjęła mnie jak drugą córkę. Naprawdę rzadko można spotkać taką rodzinę, gdzie miłość, szacunek i zrozumienie są tak powszednie.

Jak dorosłyśmy, nasze drogi się rozeszły na długie, długie lata. Nastał ten sławetny 2005r, od kiedy cała ta moja 'przygoda' się zaczęła, a krótko potem znów nasze drogi z przyjaciółką zeszły się. Pojęcia nie miałyśmy, jak nam się w życiu układało, co się działo, zero kontaktu. I nagle okazało się, że obie rzuciłyśmy się w wir 'tych spraw', czyli tzw. duchowości!

Ja pasowałabym do tego schematu, który wynika z przytoczonego przez Ciebie zdania, natomiast ona absolutnie nie. Przecież wyszła z domu wypełnionego miłością, więc, teoretycznie, nie miałaby powodu, żeby szukać?...

(...)
To pasuje jak najbardziej - po prostu nie potrafimy wskazać czego jej zabrakło w dzieciństwie ;-)

A tak poważniej, to pewnie te pere procent potwierdzających regułę statystyczną :)

A jeszcze poważniej - patrz jednolita teoria pola elektromagnetycznego. Może była w okolicy jakiegoś rozładowania napięcia elektrostatycznego w ziemi (to efekt powstający z tarcia się warstw skalnych pod wpływem rozprężenia sił). Pole to spowodowało iż miała objawienia i zaczęła szukać odpowiedzi. Znalazła teorię które zbudowali inni "objawieni" a które to zostały masowo przyjęte jako drogi życiowe przez tych "potrzebujących".

Dodam iż to "objawienie" nie musi być wglądem w rzeczywistość duchową - może być po prostu nałożeniem się ze sobą uczucia boskości, wolności i bezcielesności indukowanego oddziaływaniem elektromagnetycznym oraz stymulacji tym samym polem pomięci wydobywającej obrazy z niemowlęctwa - opiekuńczej matki, co razem z odczuciami boskości rejestruje się w pamięci jako spotkanie z Opiekunem. A potem się człowiek wkręca w teorię od innych a mózg sam projektuje nowe światy.

CM
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:06 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

14
civilmonk pisze:
baabcia pisze:ale pozaplatane warkoczyki

wiara - zainteresowanie duchowością - zaburzenia osobowości ( wynikające miedzy innymi z nieprawidłowych związków emocjonalnych z opiekunem w pierwszym okresie życia do 3, 5 roku zycia - jak ja to mawiam potem jest już tylko gorzej)

między wiarą ojców a szukaniem innych rozwiązań, raczej rozum staje po pierwsze, ale jak komuś cieżko i nijak sobie nie radzi z byciem dobrym, po pierwsze dla siebie, to wnika głębiej - na bank; często zwiewa w głąb

mnie sie wydaje, ze czesto po traumie, klesce załamaniu systemów wartości ludzie zaczynaja szukać w wierze/duchowosci - bywa to ostania deska ratunku

takie teorie, ze od czasu zajęcia się własną duchowością doznałem przełomu - bywaja wyrazem potrzeby uwierzenia, ze da sie coś zrobić ze swoim życiem

nie słyszy sie o takiej refleksji u osób, które całe życie harmonijnie zajmują się swoim 'duchem' nie mając doświadczania 'ratunku - nie mam nadziei'

co ciekawe współcześni filozofowie sami o sobie mówią - to dziś taka wiedza, ze wybitny filozof jest wariatem nie ma cudów by ogarnąć nie oddając się nadmiernie :)
Tak, problem z tym wszystkim jest jednak taki iż człowiek jest istotą wielopoziomową. Na każdym poziomie jego funkcjonowania mogą pojawić się rozmaite zaburzenia. Np. border-line to inny poziom niż brak akceptacji. Duchowość, szczególnie ta judeochrześcijańska, pracuje niejako tylko z nielicznymi poziomami funkcjonowania człowieka. Co więcej, z racji iż jest zmieszana z tradycją i polityką, niektóre problemy potrafi dodatkowo rozbujać zamiast rozwiązać.

Dlatego ja nie uważam iż duchowość to dobry kierunek jak się jest nieszczęśliwym. Najpierw trzeba bowiem określić dlaczego się jest nieszczęśliwym - co jest nie tak a nie od razu z lekarstwem. Najpierw diagnoza. Bo może się np. okazać iż nieszczęście wynika z zaburzenia poziomu neuroprzekaźników i choćby ktoś wbijał się codziennie w astrale nic to nie da.
mordotymoja pisze:Niektórym się ciężko bez ciężarków żyje :/ ...
No właśnie. I ktoś to przekonanie im zaszczepił :-) Kto?

CM
chyba wymknęliśmy się z psychologi zdecydowanie - wiec ja już co najwyżej poczytać mogę

od dawna zaciekawia mnie czemu takie rozważania podpinacie pod psychologię czy analogicznie filozofię
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:14 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

15
Chciałem odnieść się do dwóch elementów Twojej wypowiedzi ale ją kurne niechcąco przeedytowałem zamiast cytować :( Poniżej się odnoszę
Conan Barbarzynca pisze:Civilmonk w wielu przypadkach zapewne tak jest, ale tak naprawdę to nie w tym rzecz moim zdaniem ;)
Pod nazwą "duchowość" kryje się wiele
(...)
Kryje się wiele bo wiele dorabiamy.

Spójrz - jeśli dziecko rozwijające się w odpowiednich warunkach ma właściwie kształtowane poczucie akceptacji to nie będzie potrzebować utrwalania utożsamiania się z jakiś przedmiotem poznania by sobie brak akceptacji rekompensować. Nawyk utożsamiania się jest skryptem umysłu, mechanizmem obronnym przed poczuciem nieakceptacji. Jeśli nie ma tego problemu to nie ma utożsamiania się z przedmiotem. W tym i pojęciem indywidualnego istnienia. Dziecko rozwinięte w ten sposób jak najbardziej działa w sposób indywidualistyczny ale poczuciu pełnej jedności z wszystkim co go otacza. Bowiem wyodrębnienie w postaci wirtualnego podmiotu ma różne poziomy - od poczucia emocjonalnej niezależności (dla np. malutkiego dziecka świat przeżywanych emocji i świat bodźców ze środowiska jest nierozróżnialny, wszystko jest radością a nie np. ja jestem radosny z powodu fajnej zabawki), poprzez umiejętność pojęcia indywidualności własne perspektywy (dziecko do pewnego wieku nie jest w stanie przyjąć punktu widzenia drugiej osoby) a kończąc na oddzieleniu ze strachu od reszty, czyli indywidualność nie jako przestrzeń ale jako bariera.
Conan Barbarzynca pisze:(...)
Pisałeś o problemach dorastania i konflikcie ze światem dorosłych
(...)
Jasne. Ale to nie o to mi chodzi. Fundamenty emocjonalne człowieka budują się od niemowlęcia do wieku paru lat - nie pamiętam teraz ilu, 6 - 8? To ten wiek. I tutaj mój znajomy którego cytowałem na wstępie szukał przyczyny poszukiwania wirtualnych światów zwanych duchowością, jako kompensjacje braków w tym poziomie.

CM
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:21 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

16
baabcia pisze:
civilmonk pisze:
baabcia pisze:ale pozaplatane warkoczyki

wiara - zainteresowanie duchowością - zaburzenia osobowości ( wynikające miedzy innymi z nieprawidłowych związków emocjonalnych z opiekunem w pierwszym okresie życia do 3, 5 roku zycia - jak ja to mawiam potem jest już tylko gorzej)

między wiarą ojców a szukaniem innych rozwiązań, raczej rozum staje po pierwsze, ale jak komuś cieżko i nijak sobie nie radzi z byciem dobrym, po pierwsze dla siebie, to wnika głębiej - na bank; często zwiewa w głąb

mnie sie wydaje, ze czesto po traumie, klesce załamaniu systemów wartości ludzie zaczynaja szukać w wierze/duchowosci - bywa to ostania deska ratunku

takie teorie, ze od czasu zajęcia się własną duchowością doznałem przełomu - bywaja wyrazem potrzeby uwierzenia, ze da sie coś zrobić ze swoim życiem

nie słyszy sie o takiej refleksji u osób, które całe życie harmonijnie zajmują się swoim 'duchem' nie mając doświadczania 'ratunku - nie mam nadziei'

co ciekawe współcześni filozofowie sami o sobie mówią - to dziś taka wiedza, ze wybitny filozof jest wariatem nie ma cudów by ogarnąć nie oddając się nadmiernie :)
Tak, problem z tym wszystkim jest jednak taki iż człowiek jest istotą wielopoziomową. Na każdym poziomie jego funkcjonowania mogą pojawić się rozmaite zaburzenia. Np. border-line to inny poziom niż brak akceptacji. Duchowość, szczególnie ta judeochrześcijańska, pracuje niejako tylko z nielicznymi poziomami funkcjonowania człowieka. Co więcej, z racji iż jest zmieszana z tradycją i polityką, niektóre problemy potrafi dodatkowo rozbujać zamiast rozwiązać.

Dlatego ja nie uważam iż duchowość to dobry kierunek jak się jest nieszczęśliwym. Najpierw trzeba bowiem określić dlaczego się jest nieszczęśliwym - co jest nie tak a nie od razu z lekarstwem. Najpierw diagnoza. Bo może się np. okazać iż nieszczęście wynika z zaburzenia poziomu neuroprzekaźników i choćby ktoś wbijał się codziennie w astrale nic to nie da.
mordotymoja pisze:Niektórym się ciężko bez ciężarków żyje :/ ...
No właśnie. I ktoś to przekonanie im zaszczepił :-) Kto?

CM
chyba wymknęliśmy się z psychologi zdecydowanie - wiec ja już co najwyżej poczytać mogę

od dawna zaciekawia mnie czemu takie rozważania podpinacie pod psychologię czy analogicznie filozofię
O! A to ciekawe. To mnie interesuje skoleii czemu tak myślisz. Bo ja jeśli chodzi o psychologię to oczytywałem się w jugnowskiej, humanistycznej, Frommie i Wilberze. I nie widzę tu nic co by wychodziło poza ich rozważania. Jak pisałem w wątku nauki psychologia ma więcej gałęzi niż cokolwiek innego. Np. behawiorystyka to inny świat niż Fromm. Nie mówiąc już u C.G.Jungu i jego Jaźniach, Archetypach i transpersonalnej podsiadomości...

A uwagi do filozofii to już całkiem nie kumam. Filozofia zajmuje się duchowością od swych początków również.

To co mnie kręci w psychologii czy filozofii to inny punkt widzenia na sferę duchową niż duchowość pochodzenia religijnego. Dlatego dla mnie mówienie o tej sferze w kontekście psychologii czy filozofii to zupełnie inna bajka niż w świetle religii (jako religię traktuje to wszelkie objawienia, również te indywidualne).

Dla mnie przez lata psychologiczne i filozoficzne spojrzenie na duchowość było bardzo ważne. Bo ta religijna duchowość zawsze wsysała mnie emocjonalnie. Dopiero jak dzięki psychologii i filozofii zrozumiałem wkręt emocjonalny to poczułem właściwą duchowość - nie tą kompensacyjną lecz tą transpersonalną.

Chyba będę musiał jutro wyłożyć tu psychologię integralną by pokazać transcendenty poziom człowieka jako logiczną konsekwencję poziomów rozpoznawanych przez akademicką psychologię.

CM
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:24 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

17
Nie, nic się nie wymknęło.
Do najistotniejszych 'psychologizmów' należy pytanie ... :lody: " czy wybaczyłaś już swoim rodzicom?". Pytanie jest fundamentalne. Zdolność do udzielenia odpowiedzi :lody::lody::lody: jeszcze bardziej. Węgielny kamień :pompki:
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:25 przez O'cet, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

18
civilmonk pisze:/// OJEJ Conan - przepraszam, zamiast cytuj pacnąłęm edytuj
Spoko ja też się czasami myle dlatego patrze czy coś jest pod spodem gdy cytuje i robię podglądy :D
civilmonk pisze:Kryje się wiele bo wiele dorabiamy.

Spójrz - jeśli dziecko rozwijające się w odpowiednich warunkach ma właściwie kształtowane poczucie akceptacji to nie będzie potrzebować utrwalania utożsamiania się z jakiś przedmiotem poznania by sobie brak akceptacji rekompensować. Nawyk utożsamiania się jest skryptem umysłu, mechanizmem obronnym przed poczuciem nieakceptacji. Jeśli nie ma tego problemu to nie ma utożsamiania się z przedmiotem. W tym i pojęciem indywidualnego istnienia. Dziecko rozwinięte w ten sposób jak najbardziej działa w sposób indywidualistyczny ale poczuciu pełnej jedności z wszystkim co go otacza. Bowiem wyodrębnienie w postaci wirtualnego podmiotu ma różne poziomy - od poczucia emocjonalnej niezależności (dla np. malutkiego dziecka świat przeżywanych emocji i świat bodźców ze środowiska jest nierozróżnialny, wszystko jest radością a nie np. ja jestem radosny z powodu fajnej zabawki), poprzez umiejętność pojęcia indywidualności własne perspektywy (dziecko do pewnego wieku nie jest w stanie przyjąć punktu widzenia drugiej osoby) a kończąc na oddzieleniu ze strachu od reszty, czyli indywidualność nie jako przestrzeń ale jako bariera.
civilmonk pisze:Jasne. Ale to nie o to mi chodzi. Fundamenty emocjonalne człowieka budują się od niemowlęcia do wieku paru lat - nie pamiętam teraz ilu, 6 - 8? To ten wiek. I tutaj mój znajomy którego cytowałem na wstępie szukał przyczyny poszukiwania wirtualnych światów zwanych duchowością, jako kompensjacje braków w tym poziomie.

CM
Ty masz racje całkowitą moim zdaniem, ale wiesz co to oznacza? To było by całkowite podporządkowanie dorosłych dzieciom, a to nierealne ;)

Bo rodzice kochający też nie są idealni, musieli by być jakimiś robotami, dlatego moim zdaniem wystarczy miłość i odpowiedzialność, do reszty dzieciaczki dojdą same gdy dorosną.

Moim zdaniem wpływ wychowania nie jest aż tak wielki jak się powszechnie wydaje, nie jestem robotem i nie wymagam tego od swoich rodziców.

Dlatego mimo że masz racje to nie przejdzie bo przejść nie może ;)
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:40 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

19
każde wybaczanie jest wzięciem na siebie odpowiedzialności za teraz

jak mówimy 'ojciec był alkoholikiem ' i z tego wynika - dobrze, ze wiem coś z tym mogę zrobić to rozgrzeszamy z automatu

jak ma to być motyw picia to po ptokach

wybaczyć trzeba, warto mogłabym napisać ale nie ma się co łudzić - trzeba
chyba by być (czuć się) dojrzałym trzeba jeszcze dalej pójść - zacząć za rodziców podejmować pewne decyzje - strasznie to dla mnie trudne; chyba to jeszcze przede mną :) nie wyobrażam sobie wyręczyć ich poza ich pełna aprobatą - ale zostawmy to na boku

wybaczyć to jedno

a zrobić coś z tym co się nam trwale rozwaliło to drugie - często szanse wyłącznie na protezy są - tylko nauka życia z tym co mamy i bez tego czego nie mamy

a jeszcze coś - wybaczanie zbyt łatwe czasem ma zły drugi koniec kija - beztroskie powielanie błędów na kolejne pokolenia

jak żyć kiedy czasem żyć się nie da? - rodzice nie wiedzą co czynią swoim dzieciom - szkoda bardzo
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:42 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

20
Pomyślałem, że ciekawym eksperymentem myślowym przy Twoich rozterkach byłaby :lato: Analiza Transakcyjna:
Dziecko, Rodzic, Dorosły.
Wiesz, że od seminariów wolę przygody, zatem :)
Rodzic kopie się z koniem,
Dziecko beztrosko z kwiatkiem,
a Dorosły kopie sobie grób.

Pozdrawiam w imieniu swoim i E.Berney'a.
io!
Ostatnio zmieniony 25 sty 2014, 23:54 przez O'cet, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

21
Conan Barbarzynca pisze:Ty masz racje całkowitą moim zdaniem, ale wiesz co to oznacza? To było by całkowite podporządkowanie dorosłych dzieciom, a to nierealne ;)

Bo rodzice kochający też nie są idealni, musieli by być jakimiś robotami, dlatego moim zdaniem wystarczy miłość i odpowiedzialność, do reszty dzieciaczki dojdą same gdy dorosną.

Moim zdaniem wpływ wychowania nie jest aż tak wielki jak się powszechnie wydaje, nie jestem robotem i nie wymagam tego od swoich rodziców.

Dlatego mimo że masz racje to nie przejdzie bo przejść nie może ;)
Po pierwsze trzeba pamiętać iż rodzice też mieli rodziców :)

Po drugie jesteśmy robotami (rozwijaliśmy to w innym aspekcie w Rozwoju duchowym) - nasze decyzje to decyzje organizmu traktowanego jako całość ciała i umysłu, decyzje wynikające z procesów, w tym uporządkowanego chaosu jaki leży u podstaw umysłu. Tym samym właściwe programowanie jest kluczem do szczęśliwego świata. Niestety obawiam się że ten system jest programowalny jedynie poprzez jego użycie, musi się zatem samodoskonalić sam, chyba że po drodze się zresetuje.

Po trzecie to "samo dojdą" daje właśnie efekt jaki mamy za oknami czy w niebieskim kolorowym okienku cienkim jak liść. Np. polowanie na czarownice gender w świetle ewangelii :)

CM
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 0:03 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

22
civilmonk pisze:
Conan Barbarzynca pisze:Ty masz racje całkowitą moim zdaniem, ale wiesz co to oznacza? To było by całkowite podporządkowanie dorosłych dzieciom, a to nierealne ;)

Bo rodzice kochający też nie są idealni, musieli by być jakimiś robotami, dlatego moim zdaniem wystarczy miłość i odpowiedzialność, do reszty dzieciaczki dojdą same gdy dorosną.

Moim zdaniem wpływ wychowania nie jest aż tak wielki jak się powszechnie wydaje, nie jestem robotem i nie wymagam tego od swoich rodziców.

Dlatego mimo że masz racje to nie przejdzie bo przejść nie może ;)
Po pierwsze trzeba pamiętać iż rodzice też mieli rodziców :)

Po drugie jesteśmy robotami (rozwijaliśmy to w innym aspekcie w Rozwoju duchowym) - nasze decyzje to decyzje organizmu traktowanego jako całość ciała i umysłu, decyzje wynikające z procesów, w tym uporządkowanego chaosu jaki leży u podstaw umysłu. Tym samym właściwe programowanie jest kluczem do szczęśliwego świata. Niestety obawiam się że ten system jest programowalny jedynie poprzez jego użycie, musi się zatem samodoskonalić sam, chyba że po drodze się zresetuje.

Po trzecie to "samo dojdą" daje właśnie efekt jaki mamy za oknami czy w niebieskim kolorowym okienku cienkim jak liść. Np. polowanie na czarownice gender w świetle ewangelii :)

CM
I znowu się z Tobą zgadzam w teori ale jak już do praktyki to niekoniecznie ;) A co jeśli ktoś posiądzie na tyle mocną samoświadomość że zapragnie samoistnie zmienić zawarty w sobie program? Coś takiego już się działo wielokrotnie ;)
Człowiek może być i robotem ale tak naprawdę jest czymś więcej, dlatego gdy pujdzie na wojnę z wgranymi programami to kochającym rodzicom wybaczy i jeszcze im podziękuje(nawet jeśli byli porypani), ale dla robotów litości mieć nie będzie i dla kogoś kto chciał z niego zrobić robota ;)

Nigdy niewiadomo kto jaki zew nagle poczuje. Dlatego dobrze jest kochać, określić zasady i "rób co chcesz", a nie tam zaraz programować.

Pozatym od zarania cywilizacji były ogromne machiny programujące, zaczynając od religi a kończąc na telewizji ;) Więc efekt można równie dobrze przypisać temu... co chwilę ktoś się uwalnia i jest wściekły na wszystko wokoło.
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 0:17 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

24
Jeszcze dodam.

O ile programowanie dzieci ma sens bo są małe i mogą sobie nieświadomie zrobić krzywdę( co potrafią zwykli kochający rodzice) to już dalej jest gorzej...

Bo czy się to komu podoba czy nie to człowiek jest czymś więcej niż robotem i może sam się programować, co ma swoje konsekwencje ;)

Można oczywiście przedłurzyć okres dziecięcy i programować ludzi przez cały czas wmawiając im że są dorośli, i czego potrzebują a czego nie ale...

Spora częśc i tak zawsze dorasta i uświadamia sobie że to wszystko brednie i są Bogami tak naprawdę, z czego częśc z nich nie ujawnia się bo nie potrafią się oprzeć pokusie panowania nad tą zgrają zaprogramowanych robotów ;)
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 1:27 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

25
chyba nie zdajesz sobie sprawy co 'programuje' opiekun dziecku i jak to jest ważne

nie wszystko mamy z sufitu

mozna się urodzić z FAS i 'nie znać' uczuć wyższych - nie wyobrażalny deficyt

ale można dziecko pozbawić empatii, miłości - czymś człowiek zapełnia te dziury ale to jest kosmos - i dotyczy olbrzymiej liczby ludzi

lęki, brak poczucia własnej wartości - to posag z defektem na całe zycie - czesto niemodyfikowalny
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 1:33 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

26
baabcia pisze:chyba nie zdajesz sobie sprawy co 'programuje' opiekun dziecku i jak to jest ważne

nie wszystko mamy z sufitu

mozna się urodzić z FAS i 'nie znać' uczuć wyższych - nie wyobrażalny deficyt

ale można dziecko pozbawić empatii, miłości - czymś człowiek zapełnia te dziury ale to jest kosmos - i dotyczy olbrzymiej liczby ludzi

lęki, brak poczucia własnej wartości - to posag z defektem na całe zycie - czesto niemodyfikowalny
A czemu to miał bym sobie nie zdawać sprawy? Sam byłem dzieckiem i miałem opiekunów ;)

Ale skąd pewność że jeżeli ktoś będzie już miał miłość to będzie się zachowywał tak jak nauczyciel tego oczekiwał? Niema żadnej pewności, to loteria bo niewiesz z kim masz doczynienia.
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 1:42 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

27
to, ze byłes dzieckiem czy jesteś rodzicem nie znaczy wcale, ze masz pojecie jakie krzywdy robia rodzice - całkiem nieswiadomie

co do miłosci - to nie chodzi o to, ze mamusia nauczyła jak kochać bardziej czy mniej ; to chodzi o to, ze jesteś 'pozbawiony tego uczucia - nie zanasz go; nie masz empatii itd

ja wiem, ze nie rozumiesz o czym ja mówię - to trudne - wybrałam taki przykład, by uświadomić, ze mało wiemy - szkoda bo świat byłby lepszy

zaburzenia osobowości to problem wielu osób - czasem trudno żyć z tym
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 2:01 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

28
baabcia pisze:to, ze byłes dzieckiem czy jesteś rodzicem nie znaczy wcale, ze masz pojecie jakie krzywdy robia rodzice - całkiem nieswiadomie

co do miłosci - to nie chodzi o to, ze mamusia nauczyła jak kochać bardziej czy mniej ; to chodzi o to, ze jesteś 'pozbawiony tego uczucia - nie zanasz go; nie masz empatii itd

ja wiem, ze nie rozumiesz o czym ja mówię - to trudne - wybrałam taki przykład, by uświadomić, ze mało wiemy - szkoda bo świat byłby lepszy

zaburzenia osobowości to problem wielu osób - czasem trudno żyć z tym
No nie rozumiem bo aż tak ciężkiego dzieciństwa nie miałem aby to zrozumieć ;)
Bardzo mało wiemy to fakt.

No ale to "nieświadomie" to wniskuje że nie chodzi Ci o skrajne przypadki ;)
Zato wiem coś o zaburzeniach psychicznych i to co wiem z pierwszej ręki nie pokrywa się niestety z wiedzą psychologów ala Zygmund Froyd ;)

Ja wychodzę z takiego załorzenia że jeśli rodzic kocha swoje dziecko to nawet jeśli nie jest idealny to da mu tą miłość, gówniarz się będzie buntował oczywiście i będzie twierdził że rodzice go nie kochają, ale jeśli go kochają to podświadomie będzie to odczówał nawet jeśli są głupi i nieporadni ;)
Ja wyżej cenie miłośc niż wszelką wiedzę, bo do wiedzy można dojść po trochu i z czasem.

Oczywiście nie chodzi mi że dobry rodzic to kompletny idiota który niewie co robi :D
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 2:22 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

29
zasadnicze sprawy dzieją się bardzo wcześnie
zaniedbanie uczuciowe jest fatalne ale i przesadne wymagania też rujnują psychikę
i po zawodach - potem już tylko jest gorzej i gorzej

niestety dotyczy to bardzo wielu ludzi
a kiedy wie się jak wygląda zaburzenie takie podręcznikowe dopiero widzi się ile w nas jest popi@przeń na szczęście nie dorobionych do końca

warto wiedzieć z wielu powodów - może wtedy ludziom obok nas jest odrobinę łatwiej
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 2:39 przez baabcia, łącznie zmieniany 1 raz.
przechadzam się pomiędzy [email protected]

Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

30
baabcia pisze:zasadnicze sprawy dzieją się bardzo wcześnie
zaniedbanie uczuciowe jest fatalne ale i przesadne wymagania też rujnują psychikę
i po zawodach - potem już tylko jest gorzej i gorzej

niestety dotyczy to bardzo wielu ludzi
a kiedy wie się jak wygląda zaburzenie takie podręcznikowe dopiero widzi się ile w nas jest popi@przeń na szczęście nie dorobionych do końca

warto wiedzieć z wielu powodów - może wtedy ludziom obok nas jest odrobinę łatwiej
Wiesz Baabciu ja faktycznie chyba muszę przyznać z pokorą że nierozumiem ;)

To dlatego że to jest kompletnie odmienne od moich doświadczeń, a ja nie jestem całym światem więc...

Ja Ojca nie miałem a Matka mnie niczego nie nauczyła ani nie skrzywdziła mojej psychiki mimo że surowa była ;)
Więcej koledzy mieli na mnie wpływ i środowisko, a Matka to mnie poprostu kochała i dawała żreć, i jest mi z tym dobrze bo nie powiedział bym na nią złego słowa.
A z kolegami to wiadomo, byliśmy gówniarzami równymi sobie więc wpływaliśmy na siebie nawzajem ;) Więc miałem równie negatywny co pozytywny wpływ na nich co oni na mnie.

No i teraz można tak dalej to ciągnąć, czytałem o syndromach braku ojca i różnych kompleksach Ikara i tym podobne rzeczy, a nawet w głupich choroskopach urodzeniowych coś jest ;)

Przeanalizowałem i stwierdziłem że w tym wszystkim "coś" jest, i teraz co dalej? Mogę się zmienić żeby odowodnić sobię że potrafię, albo żeby się dostosować.

Tylko że nagle się okazuje że wszystko się dzieje zgodnie z moją wolą, że jestem taki jaki jestem bo właśnie taki chce być i mam ku temu powody głębsze niż pschoanaliza.

Poco mam się dostosowywać skoro udawanie że jestem taki jak być teoretycznie powinienem nie sprawia mi wielkiego problemu ;)
Rozumiem wszystkie normy społeczne- co poco i dlaczego- itd... i jednocześnie mam je w dupie.

Potem zauwarzam że takich jak ja jest całkiem sporo tyle że się z tym nie afiszują.
Nie zauwarzył bym tego gdybym wierzył że wszystko musi być tak a nie inaczej.

Te całe dostosowywanie się jest dobre dla ludzi któży nie wiedzą co ze sobą począć, wtedy normy stają się ich "dobrym Bogiem" i oni wreszcie odnajdują sens.

Rozumiem też że to może być dobre i potrzebne, ale ludzie któży chcą robić za "dobrych Bogów" kierują się swoimi egocentrycznymi zapatrywaniami w wymyślaniu norm a dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, albo też ich przekaz jest wypaczany przez tych któży mają w nosie te dobre chęci.
Ostatnio zmieniony 26 sty 2014, 2:55 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Psychologia”

cron