Natrafiłam ostatnio na film
Hannibal: po drugiej stronie maski (Hannibal Rising). Nie jest już świeżynką, ale do tej pory jakoś nie miałam okazji go obejrzeć. Znajomi stwierdzili po obejrzeniu, że szkoda było na bilet do kina, ja bym tego tak subtelnie nie ujęła
O ile
Milczenie owiec jest jest arcydziełem, zarówno w postaci literackiej jak filmowej, a dwie inne części:
Hannibal i
Czerwony smok ogląda się, może nie z takim dreszczem jak Milczenie, ale z zainteresowaniem, to
Po drugiej stronie maski nie potrafi się obronić absolutnie niczym. Młody aktor o buźce amanta ze szkoły średniej w porównaniu z demonicznym, acz ujmującym Hopkinsem to kpina jakaś. Fabuła jest na siłę posklejana, niedorzeczna, wręcz durna. Zero zaskoczenia, dramatyzmu, aspektu psychologicznego, za to rzeź, pejzaże prosektoryjne i jakieś dziwne zbiegi okoliczność. Nie wiem, jak książka, ale z pewnością nie jest to szczytowe osiągnięcie pana Harrisa. Okropność...
Każda cząstka elementarna w kosmosie ma swoją antycząstkę. Razem tworzą parę, są identyczne, ale się nie tolerują. Jeśli zanadto zbliżą się do siebie, ulegają zagładzie i zamieniają w światło.
Majgull Axelsson