Lizawieta pisze:Ale co z tego dla mnie wynika:
Ateista jest od początku swego istnienia niezainteresowany wiarą w Boga, pochodzi z rodziny ateistycznej i w takim duchu jest wychowywany...zwyczajnie nie wierzy w istnienie Boga, a nieteista, to człowiek, którego cechą jest niewiara. Ta cecha jest nabyta w różnym wieku i z różnych powodów.
Ale to nie zawsze jest takie proste
Wnioskuję po własnym przykładzie
Urodziłam się w rodzinie niewierzącej, nigdy nikt mnie na mszę nie zaprowadził (nie licząc ślubów/pogrzebów) ani nie ochrzcił nawet... O istnieniu takiej postaci jak bóg dowiedziałam się chyba dopiero jak była kwestia nie pójścia do pierwszej klasy na religię, no może trochę wcześniej i wtedy zastanawiałam się po co mi bóg skoro zależę od moich rodziców i oni zawsze są obok.
Potem, zazdrościłam innym dzieciom, że chodzą na religię i nie chciałam być inna i uznałam, że skoro inne dzieci uważają, że istnieje bóg, to muszą mieć rację (są większością), więc stwierdziłam, że takowy istnieje i parę ładnych lat trwałam w tym mniemaniu, ale i tak nie miało to nic wspólnego z katolicyzmem, tylko stwierdzeniem faktu i ewentualnym zwracaniem się do boga po swojemu jak do kogoś, kto jest w hierarchii ponad rodzicami.
Potem doszłam do wniosku, że bóg nie jest raczej dziadkiem z siwą brodą i można spokojnie to wyobrażenie schować tam gdzie trzymam bajki z dzieciństwa. I gdzieś tak w 17 roku życia zaczęłam postrzegać boga jako wszechświat, jeśli można tak to ująć, nie wiem czy pojęcie bóg tu w ogóle pasuje, bo ma konotacje religijne.
Więc jakoś średnio do tego pasują sztywne definicje niewierzącego od zawsze (nigdy nie posiadające wątpliwości) lub nagle niewierzącego z dojścia do jakiegoś wniosku po tym jak był wychowywany w duchu religii.
Chyba, że uznasz, że dziecięca faza fascynacji bogiem się nie liczy.
Ale wtedy trzeba by podyskutować kiedy zaczynają się "prawdziwe" poszukiwania duchowe i czy mogą być obecne już u dzieci tak "na prawdę".
Bo moim zdaniem tak.
Poza tym myślę, że każdy człowiek musi jakoś rozliczyć się z własną duchowością. Utwierdzić się w jakiejś wierze albo ją zmienić albo ją porzucić. Dlatego chyba zawsze jest tak, że to jest wybór, choć często nie uświadomiony, np. kiedy ktoś zostaje przy wierze, w której był wychowany i to też jest nabyte "z wiekiem", jest jakimś rezultatem przemyśleń (nawet jeśli to "Bóg istnieje, bo mnie tak wychowano").
A jak ktoś był wychowany w domu ateistycznym, to też ma różne przygody z duchowością, które mogą polegać chociażby na "walce" z religijnością, jesli już się ten ktoś zakorzeni w swojej niewierze. Albo, z drugiej strony, człowiek wychowany w duchu ateistycznym, może mieć przed sobą dość niełatwą ale i ciekawą drogę poszukiwania swojej drogi w świecie duchowym, bo żadna nigdy nie została mu narzucona, więc którą wybrać, skoro każda jest na równi "obca".