OK, Amdrusiu, wróciłam do tego postu i to jest jedyny fragment, który znalazłam na ten temat:
Lidka pisze:Lizawieta pisze:Liduś, skoro nie wiemy, że funkcjonuje, bo piszesz o nieświadomości, to wiarą może być wszystko.
Czy w Twym ujęciu wiara może występować nieświadomie i świadomie też? Czy druga opcja nie wchodzi pod uwagę?
Jak najbardziej druga opcja wchodzi w grę, ma miejsce wtedy, kiedy uświadamiamy sobie ten stan. Albo jak coś świadomie poznajemy i zaczynamy w to wierzyć.
Andrusiu, 'świadomie poznajemy', znaczy tyle, że ktoś nam coś mówi, popiera przykładem z życia własnego albo znajomych i ten ktoś w to zaczyna wierzyć (typu jak z tą drabiną). Czyli to, w co zaczyna wierzyć, nie zostało mu zaszczepione w dzieciństwie, kiedy jego świadomość nie pracowała normalnie, a w wieku dorosłym. Ten człowiek (a zapewniam Cię, że takich ludzi jest cała masa!)
uwierzył w coś, czego właśnie się dowiedział, czyli był świadomy, tak?
A ponieważ uwierzył w to coś, tym samym 'napędził' tę 'machinę' i stworzył dokładnie taką samą sytuację dla siebie. I to jeszcze go umacnia w wierze, bo robi się z tego takie błędne koło: wierzy się więc się to stwarza dla siebie, a ponieważ to się dla siebie stwarza - wierzy się jeszcze mocniej.
To jest klasyczne uwarunkowanie. Można nabrać tego świadomości i 'rozplątać' ten 'węzeł' (np. poznać mechanizm, który uruchamia taką kolej rzeczy). Jak się chce, rzecz jasna. Ale niektóre uwarunkowania tego typu są tak silne, że się nie chce, po prostu, nie potrafi... Tak silnie potrafi uwarunkować religia 'napędzana' strachem, nie miłością (chyba wszystkie tak działają?
)