Abesnai pisze:Pierwszych potencjalnych znanych "zamachów terrorystycznych" (albo przynajmniej takich, za jakie można by było je poczytać) dopuszczano się chociażby w Helladzie (o ironio dziejów ludzkości), usprawiedliwiano. Za akt terroryzmu można by było również uznać chociażby ... zabójstwo Juliusza Cezara
Ot, taka mała dygresja tematyczna ze "światowej historii terroryzmu"
Hezbollach ? Przecież jego działania przykładowo w oczach wielu Palestyńczyków są odbierane jako patriotyczne i sprawiedliwe, podobnie jak Hamasu. Znowu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Akt terroryzmu jak najbardziej, to od dawien dawna. Wszelkie skrytobójstwa, zamachy podchodzą pod terroryzm, a właściwie nimi są. W czasie krucjat działalność Asasynów też była działalnością terrorystyczną.
O Hezbollahu - to właśnie mój punkt widzenia, który nie zasygnalizowałam tak jasno. Na Bliskim Wschodzie uznaje się Hezbollah za prawomocną jednostkę militarną, i funkcjonuje pozytywnie w świadomości ludzi, ale... jest ale. Hezbollah jest szyicki, więc są środowiska sunnickie, które z tego tytułu za nimi, delikatnie mówiąc, nie przepadają.
Cahir pisze:]W roku 1994 gdy w Afganistanie po wojnie z Rosjanami w okolicach Kandaharu jeden z oddziałów byłej armii afgańskiej, pod dowództwem lokalnego kacyka, uprowadził dwie dziewczyny i żołnierze dokonali na nich zbiorowego gwałtu. Mułła z wioski porwanych dziewcząt, zebrał kilkudziesięciu swoich uczniów i uzbrojeni w stare strzelby nocą napadli na obóz żołnierzy. Większość zabili, a dowódcę powiesili na lufie czołgu. Mułła nazywał się Mohammad Omar - był Wahabitą. Wieść rozeszła się po kraju. Ludzie zaczęli zgłaszać się po pomoc. Zgłaszali się też nowi ochotnicy. Mułła Mohammad pomagał. Jego uczniowie nie przyjmowali za pomoc pieniędzy, nie napastowali kobiet, nie domagali się nagrody. Stali się popularni, podziwiano ich. Pod koniec 1994 roku było ich już dwanaście tysięcy. Ich nauczyciel od tej pory znany jest jako Mułła Omar, oni nosili czarne turbany i nazywano ich Talibami (w jęz. paszto talib to uczeń). Taki był początek Talibów. O ile wiem w tamtym czasie nie byli terrorystami. Walczyli w wojnie domowej z Sojuszem Północnym Szaha Masuda jako armia. Znienawidzono ich za to, że ukrywali Osamę i jemu podobnych, i nie zgodzili się ich wydać. Dla Pasztuna gość jest świętością, nam może jednak trudno to zrozumieć.
A pieniądze na swoją działalność oczywiście mieli z Arabii Saudyjskiej, bo stamtąd wahhabizm pochodzi. Pakistan wpisuje się w ten nurt radykalnych krajów jeśli chodzi o wprowadzanie rzekomych praw wynikających z islamu. Lobby było ostre, a rządy talibów były właśnie poparte przez Arabię Saudyjską i Pakistan.
Talib to uczeń, ale nie z paszto, ale arabskiego. Jeśli talib funkcjonuje w języku paszto, to dlatego, że jest zapożyczeniem. Każda działalność muzułmańska ma nazwy z języka arabskiego z wiadomych względów.
Cahir pisze:Wszystko zaczęło się o d Krucjat, ale o tym może innym razem.
I tak i nie. Wspominałam o tym jak różna była sytuacja między Europą, a Bliskim Wschodem. To jest po prostu gigantyczne uproszczenie do niezwykle rozbudowanego zjawiska. Od początku nie stoję po żadnej stronie z prostej przyczyny, kto ten konflikt zaczął tak naprawdę, że z Europy ruszyli rycerze ze swoimi sługami i rodzinami? Łatwo powiedzieć, że przez prośbę Aleksego do Urbana II, a może faktycznie muzułmańską politykę? Ale tutaj mamy problem, Bizancjum w tamtym okresie byli najbardziej atakowani przez Turków Seldżuckich. Okres pierwszej krucjaty, to koniec Złotej Ery Islamu, kiedy imperium już ostatecznie rozpadło się na wiele kawałków. Byli na wyższym etapie cywilizacyjnym niż Europa w kontekście kultury i nauki (jeśli chodzi o prowadzenie walki, zwłaszcza oblężeń, to tutaj Frankowie mieli przewagę), i naprawdę, części dynastii rządzących podczas pierwszych walk krucjatowych miała to w głębokim poważaniu, bo ich nie dotyczyło. Fatymidzi bardziej przejmowali się swoją polityką wewnętrzną, tak samo Abbasydzi, no i konfliktami między sobą. Umajjidzi mieli trochę gorzej, bo napadali ich już wcześniej, bo w końcu byli już tylko w Hiszpanii. To Turcy zaczęli odkrajać najbardziej kawałki Bizancjum. No dobra, podbój Egiptu przez arabskich muzułmanów, podbicie Jerozolimy - wszystko nieco wcześniej, bo w 642 i 638 (przepraszam, zapisałam wydarzenia niechronologicznie). Pomieszanie z poplątaniem, wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że świat europejski i bliskowschodni zaczną walczyć. I tutaj koniec, kropka. To wynik naturalnego działania cywilizacji. Nie ma wytłumaczenia dlaczego jedni napadają na drugich, tak po prostu jest. Na naszej wielkiej planecie kultury bywają do siebie antagonistyczne.
Druga sprawa. Mówimy cały czas o świecie islamu jakby to był monolit, a nie jest. Aktualnie przodującymi organizacjami terrorystycznymi są te sunnickie. Al Kaida bez wątpienia jest sunnicka. Musimy sobie z tego zdawać sprawę, że te podziały są aktualne i to w jaki sposób dane stronnictwa zachowują wobec siebie, rani całą ummę także współcześnie. W tym punkcie nie radzę nawet wspominać o Asasynach - tak, to byli terroryści swoich czasów, ale to było zjawisko dotyczące bardzo małej grupy, i to skrzywdzonej. Oni się w żadnym wypadku przejawem jakiejś tendencji w ramach islamu. Ba, ten odłam do dziś istnieje, nizaryci ismailici, i nie są specjalnie poważni, chociaż Aga Khanowie finansują odrestaurowanie Kairu (Kair jest miastem muzułmańskim, założonym obok starożytnej Gizy, w świadomości samych Egipcjan Giza nawet jest traktowana jako drugie miasto, a nie jak się pisze czasem - dzielnica).
Przyznam bez bicia, traktuję temat bardzo osobiście jako muzułmanka i przez to nauczyłam się jak bardzo uproszczenia bolą. Mieszkając w Polsce widzę co się dzieje w tutejszej ummie i strach się bać. Ale wracając do tematu. Kultury zwalczają się nawzajem, tak już jest. To normalny proces. Kiedy powstał islam, doszło do czegoś niesamowitego - imperium narodziło się w tempie błyskawicznym. Rozpierała je energia i dlatego była ekspansywna - jak Rzym chociażby. Nie ma po co szukać dziury w całym i mówić, że przez krucjaty narodził się islamski terroryzm. Abesnai słusznie zauważył i zgadzam się z nim w 101%, akt terroryzmu istnieje od zarania dziejów. I to w każdej kulturze. To współcześnie wcale nie jest ekskluzywne dla islamu, o tym się po prostu mówi w telewizji i ma się takie wrażenie. Tak, mają większe wpływy aktualnie, ale oni mają za sobą spore zaplecze finansowe. Rzeczywiście, pewnie słowa odebrałam nieco personalnie, przyznaję się znowu do emocjonalnego podejścia. Ale to nie są proste tematy, i chyba dobrze, że razem możemy to przedyskutować, bo w końcu jak na to nie patrzeć, jestem po drugiej stronie barykady. Podkreślam tylko, nie lubię uproszczeń, a świat muzułmańskich cały czas ulega w wielu opiniach uproszczeniom (niekoniecznie intencjonalnym), i mam zamiar z tym walczyć. Nie ma lepszych czy gorszych, bardziej rozwiniętych, czy też mniej - są po prostu różni.
Dobudowując do posta Cahira, który był szybszy ode mnie :
Cahir pisze:Wracając do Krucjat - W roku 1099 zdobyli oni Jerozolimę i dokonali spektakularnej rzezi. Przekazy mówią, że zdobywcy brodzili po kostki we krwi i była to krew muzułmanów, żydów, i chrześcijańskich Koptów -
Jakich Koptów? W Jerozolimie było dużo chrześcijan, ale Koptowie to absolutna mniejszość, mogli być chyba przejazdem. Koptowie są z Egiptu, i nic nie mają do Lewantu, bo stamtąd nie pochodzą. Inna sprawa, chrześcijanie zostali wydaleni z Jerozolimy przed oblężeniem, dlatego też Krzyżowcy dokonali skutecznego szturmu. Tak napisałeś jakby w 1099 Jerozolima została zdobyta przez muzułmanów, a rzeź została dokonana przez Krzyżowców. Poza tym, chyba nie muszę wspominać co oni wyrabiali po drodze? Równie dobrze, można powiedzieć, że to wina Krzyżowców, że narodził się muzułmański terroryzm. Tak skutecznie siali terror podczas pierwszej krucjaty, że to się odbija czkawką do dziś.
"Pieśń o Rolandzie" nie dotyczy walki z Baskami, tylko z Saracenami, a Saraceni to muzułmanie. Przecież w tamtym okresie południe Hiszpanii należało do muzułmanów, a do tego rodziły się idee krucjatowe. Wydarzenie w "Pieśni..." poprzedzają, lub powstały niedługo po pierwszej krucjacie.
Nie powinniśmy się wstydzić przyjmowania prawdy, bez względu na to, z jakiego źródła do nas przychodzi, nawet jeżeli przynoszą ją nam dawne pokolenia i obce ludy. Dla tego, kto poszukuje wiedzy, nic nie jest bardziej wartościowe, niż wiedza jako taka. (Al-Kindi)