Niewiem jak jest teraz ale muj najlepszy kumpel spędził trochę czasu w domu dziecka(to jakieś 15 lat temu), i az tak tragicznie to nie było, Matka mu umarła jak był mały a Ojciec się załamał i w alkocholizm popadł, chodził więc na wagary a nikt się tym specjalnie nie przejmował, szkoła wkońcu się tym zajeła i go sądownie skierowali.baabcia pisze:z naszych podatków
"Cały czas myślisz, z której strony przyjdzie atak." O życiu w domu dziecka
co mozna zrobić z dziećmi, których już nikt nie chce?
Pedagog z domu dziecka: Zasada nr 1 - tutaj dziecko się nie liczy
Ja się pytam: Kto tu popełnia przestępstwo?!
dobra pomoc?
Jak się tam zostawało do 21 roku zycia to dostawało się coś jakby "alimenty" od państwa, i większość tych wychowanków tak robiła, ale mozna było odejść jak się miało 18 lat i on tak zrobił bo wolał u siebie z Ojcem siedzieć, aczkolwiek się zastanawiał czy se nie zostać ze względu na kase
No ale kwestie sentymentalne wygrały i zabrał się z tamtąd jak tylko stał się pełnoletni.
Zeby było jasne ja się na tym az tak dobze nieznam i to tylko taki przykład, ale oni tam zapewniali lepszy start niz wielu biednych rodziców
Te dzieciaki starsze na ogół miały taki opiekuńczy stosunek do młodszych a wychowawcy nie wydawali mi się tacy straszni, odwiedzaliśmy go tam z kolegami i wcale się strasznie jakoś nie buzyli, panowała poprostu pewna dyscyplina, np o danej godzinie jest posiłek, o danej godzinie trzeba iść spać itd...