Ło matko, Ayalen, jasne. Facet niech leży i pachnie, a babie chomąto i niech idzie pole orać... lubisz byc kurą domową to bądź, ale nie demonizuj tu zaraz, bo przeginasz i to w dodatku - umyślnie. Jak mój mąż brał urlop tacierzyński, żeby zostac z córką, księgowa w firmie omal nie spadła z krzesła, bo tez zaraz zaczęła się uzewnętrzniać, że kto to widział i że nam się za przeproszeniem w dupach poprzewracało. Jasne. Zostałaś matką (btw - po raz drugi) to stań przy garach i tak już stój do końca życia, bo kto to widział, żebyś pracowała. I te biedne dzieci. Odebrać, bo wyrodna.
Czy to jest zaraz pomieszanie ról życiowych? Nie sądzę. Bylo jak było, mąż stanął na wysokości zadania, dzieci i dom ogarnął lepiej niż ja bym to może zrobiła, on był z dzieciakami, ja zasuwałam - sytuacja była spowodowana tylko i wyłącznie tym, ze moje zarobki wtedy ponad dwukrotnie przebijały zarobki męża. Teraz od miesiąca nie pracuję, bo firma przeniosła się do innego kraju, jestem w domu, rozglądam się za pracą, ale nie pali mi się do tego, korzystam z bycia "kurą domową" teraz, dopóki mam na to ochotę, ale wiem, że ta ochota minie i będe chciała realizować się zawodowo dalej, jestem młoda przeciez.
Ale co z tego,ze jestem w domu? Większość obowiązkow domowych/dzieciowych siłą rzeczy spoczywa na mnie, ale też siłą rzeczy nie jestem w stanie ogarnąć wszystkiego - czy jest cos złego w tym, że mój maż przychodzi po pracy do domu, kąpie dzieci, robi kolację, sprząta czy wstawia pranie? Męskości mu przy tym nie ubywa, a wręcz powiedziałabym,ze przybywa, a już w moich oczach to zupełnie
Żyjemy sobie z tymi zrównanymi prawami w naszym związku i nic nikomu do tego. Jak jakaś kobieta lubi "orać", podczas, gdy jej facet "pierze" - mnie tez nic do tego. Nic mi też do tego, gdy jakaś kobieta spędza życie w domu jako służąca męża-żywiciela rodziny, pana i władcy. Każdy robi tak, jak jest mu dobrze i wypowiadanie się za kogoś, ujednolicanie, ocenianie, nie jest na miejscu, bo nie wszyscy mamy jednakowe charaktery i jednakowe oczekiwania wobec wlasnego życia.